POLSKA
Like

O nowy kształt Europy

17/12/2013
649 Wyświetlenia
2 Komentarze
9 minut czytania
O nowy kształt Europy

Z dużą satysfakcją przeczytałem artykuł Jerzego Targalskiego o nowych granicach Europy, jako dowód, że młodsze pokolenie polskie zajmuje się nie tylko „dokopywaniem” przeciwnikom i komu tylko popadnie, ale perspektywicznym myśleniem. Niestety jest to zjawisko bardzo dziś rzadkie, a przecież w naszym położeniu należy szczególnie wytężać umysły nad znalezieniem dróg wyjścia z niego.

0


W odróżnieniu od współczesności w okresie przedwojennym i w czasie wojny dyskusja na temat naszego położenia geopolitycznego i poszukiwania dróg wyjścia była bardzo ożywiona. Brały w niej udział wszystkie poważniejsze dzienniki a szczególnie pisma periodyczne z tygodnikami „Prosto z Mostu” proweniencji endeckiej i „Wiadomości Literackie” liberalno prosanacyjne.

Dyskusja ta obejmowała całe społeczeństwo i wciągała młodzież nie tylko studencką, ale nawet gimnazjalną.

Jak sięgam pamięcią to mógłbym wyróżnić dwie przeciwstawne tendencje, a mianowicie: – budowanie polski narodowej z coraz szerszymi granicami – na zachodzie mniej więcej jak obecnie, ale z Serbo Łużycami, Strzałowem /Stralsund/ i Rugią, – na wschodzie „Kijów, Odessa, Czerkasy – to Europy bastiony”.

W czasie wojny tę ideę propagowała szczególnie „Konfederacja Narodu” Bolcia Piaseckiego przewidując też włączenie całego Wk. Księstwa Litewskiego, a także konfederację z Czechosłowacją, Węgrami, Rumunią, a nawet z całymi słowiańskimi Bałkanami i krajami bałtyckimi.

W konsekwencji było to „Międzymorze” w swoistym wydaniu z oczywistą dominacją Polski i nieukrywanymi zamiarami aneksyjnymi.

Przeciwstawieniem był federacyjny program Piłsudskiego prezentowany nieco bałamutnie, jako „jagielloński”, Jagiellonowie bowiem swej polityki wschodniej nie wywodzili z żadnej federacyjnej idei, ale z podboju i podporządkowania. Nic dziwnego, zatem że wywodząca się z ruskiej bojarszczyzny, a nawet dynastycznego pochodzenia ruskiego szlachta Kresów Wschodnich wolała znaleźć się w Koronie aniżeli podlegać książętom litewskim.

Tak się paradoksalnie złożyło, że w odniesieniu do wschodnich rubieży zwolennicy jednej i drugiej idei mieli szanse na ich choćby częściową realizację.

Piłsudski zarówno w Wilnie, Mińsku Litewskim i Kijowie, a endecy w trakcie pertraktacji ryskich. Ani jedno ani drugie nie zostało wykorzystane, Piłsudski z zapałem szukał porozumienia z Litwinami usiłując nawet przekupić dla wspólnej idei posłów Taryby, co było niemożliwe chociażby z powodu niemieckich wpływów na postawę kowieńskich Litwinów. Jedynym realnym rozwiązaniem była restytucja Rzeczpospolitej Obojga Narodów, co formalnie było umożliwione posługując się unieważnieniem przez Rosję bolszewicką aktów rozbiorowych. Wówczas w Wilnie można było powołać sejm litewski reprezentujący cały obszar Wk. Księstwa i ogłosić ważność Unii Lubelskiej. Zaistniałaby podstawa do obalenia kowieńskiej irredenty i ustanowienia władzy na Białorusi.

Zamiast tego Piłsudski szukał porozumienia z jakąś reprezentacją narodu białoruskiego, która praktycznie nie istniała, podobnie nieudolną okazała się reprezentacja Ukraińców z Petlurą na czele i trzeba było szukać innego rozwiązania. Realia ówczesnej sytuacji wskazywały na możliwość wykorzystania klasy posiadaczy zagrożonych bolszewikami, obawiam się, że socjalistyczna proweniencja Piłsudskiego uniemożliwiła takie rozwiązanie.

Kompromitująco natomiast przedstawia się stanowisko delegacji polskiej w Rydze, której endecko ludowe kierownictwo robiło wszystko żeby ograniczyć polską ekspansję na wschód oddając bolszewikom nawet tak polskie miasto jak Kamieniec Podolski, a co najgorsze porzucając na ich pastwę milionową rzeszę Polaków pozostawionych poza ryską granicą.

Jeżeli chciało się mieć państwo narodowe polskie to należało dążyć do wymiany ludności rezerwując dla przyjętej ludności polskiej ze wschodu odpowiednie terytorium.

Prawdą jest, że Polska była w trudnej sytuacji, ale bolszewicy byli w jeszcze trudniejszej i byli gotowi do daleko idących ustępstw, Piłsudskiego obciąża fakt, że jako naczelnik państwa nie zainterweniował osobiście w bieg rokowań mając raport Zwierzchowskiego i Wasilewskiego członków delegacji polskiej sprzeciwiających się stanowisku Dąbskiego i Grabskiego. Miał ku temu znakomity argument w postaci zagonu korosteńskiego wskazującego jak sam stwierdził, że „bolszewicy będą bici przy każdej okazji”.

W ten sposób w Rydze zostały pogrzebane obydwie idee i federacyjna i narodowa.

Niedługo później została obnażona cała niesprzyjająca nam rzeczywistość Europy powojennej, najpierw rewanżystowskie porozumienie przegranych, czyli bolszewików z Niemcami w Rapallo, a niedługo w ślad za tym Locarno najwyraźniej wystawiające na niemiecki sztych środkową Europę.

Pojawiły się paliatywy w postaci prób stworzenia różnych układów zastępczych, które niczego nie rozwiązywały, a usiłowały łączyć kraje o zupełnie przeciwstawnych interesach nie mówiąc już o całkowitej ich bezsile.

Polska odżegnywała się od tych inicjatyw bazując na ciągle aktualnym, choć słabnącym sojuszu z Francją, nasz sojusznik zaś po dojściu Hitlera do władzy zachowywał się jak furman sań gonionych przez stado wilków, co chwila wyrzucał kogoś z pasażerów na pożarcie licząc na uratowanie skóry, której ostatecznie i tak nie uratował.

W ostatecznym rachunku zrealizowana została idea Rapallo – Locarno na zgubę całej Europy.

Wydawało się, że w ówczesnej sytuacji nie ma dla Polski ratunku, jednakże po definitywnej odmowie ze strony Francji interwencji w Niemczech w połowie lat trzydziestych, było wyjście w postaci skutecznego zablokowania powtórki z Rapallo.

Był nim pakt antykominternowski, w którym Polska miała szansę przejęcia inicjatywy i włączenia doń jak największej liczby krajów. Pisałem o tym wielokrotnie wskazując na możliwości odegrania przez Polskę wiodącej roli przy równoczesnym zachowaniu obowiązujących traktatów gdyż Komintern nie był organizacją państwową.

Współcześnie zarówno dla Polski jak i dla całej Europy największym zagrożeniem jest porozumienie niemiecko rosyjskie i dlatego najważniejszym zadaniem polskiej polityki zagranicznej jest tworzenie układu alternatywnego.

Pisałem o tym wielokrotnie wystosowując między innymi do Jarosława Kaczyńskiego list otwarty o zgłoszenie wniosku w czasie polskiego przewodnictwa w UE dotyczącego stworzenia w Europie wspólnego rynku, jako bazy wyjściowej dla budowania europejskiej, chrześcijańskiej solidarności.

W moich różnych publikacjach można znaleźć na temat wiele informacji.

Budowanie zapory przeciwko ekspansji rosyjskiej z udziałem Ukrainy i Białorusi to pieśń przyszłości i to niestety niezbyt pewnej z racji nierówności stopnia zaangażowania i skoncentrowanych sił.

Pewnym echem tej idei solidarnej Europy jest ostatnia reakcja KE na South Stream zmierzająca do tworzenia bloku państw południowej Europy. Jak zwykle i tę słuszną inicjatywę charakteryzuje fragmentaryczność i zwykłe tchórzostwo.

W stosunkach z Rosją i innymi krajami, a szczególnie z Chinami i Stanami Zjednoczonymi Europa powinna występować zbiorowo i solidarnie.

Tylko w tych warunkach może liczyć zarówno na wzrost swojej pozycji w świecie jak i na rozwój gospodarczy.

Jeszcze ważniejsze jest ratowanie chrześcijańskiej tożsamości Europy i w tym dziele nieoceniona jest rola Polski, która podobnie jak ruchem „Solidarności” wstrząsnęła ówczesnym układem europejskim, powinna podjąć się dzieła tworzenia nowej Europy.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

2 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758