Bez kategorii
Like

O krowie, która się Niemcom nie kłaniała…

06/03/2011
375 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
no-cover

To nie jest niestety opowieść o wygrzebywaniu przez Polaków pozostałości z trupów niemieckich ofiar, które niemieccy urzędnicy i żołnierze przegapili… Nie będzię więc szydercza i śmierdząca groszem po publikacji… to opowieść o rodzinie w której ojciec i stryj umarli z chorób przywleczonych przez żołnierzy… w której w jedynej izbie spało na jednym łóżku troje rodzeństwa z matką a na drugim łóżku stryjna Julia z dwójką dzieci: Wacką i Zygmuntem. Poza łóżkami w chacie był jeszcze stół, piec i ława… Niemcy naród solidny… każdą sztukę bydła i trzody mieli spisaną przez lokalnego urzednika i oznaczoną. Któregoś dnia w lecie bardziej juz pod koniec wojny przyjechali ciężarówką ze spisem i zabrali każdą krowę i każdego świniaka w wieku i wadze odpowiedniej do […]

0


To nie jest niestety opowieść o wygrzebywaniu przez Polaków pozostałości z trupów niemieckich ofiar, które niemieccy urzędnicy i żołnierze przegapili… Nie będzię więc szydercza i śmierdząca groszem po publikacji… to opowieść o rodzinie w której ojciec i stryj umarli z chorób przywleczonych przez żołnierzy… w której w jedynej izbie spało na jednym łóżku troje rodzeństwa z matką a na drugim łóżku stryjna Julia z dwójką dzieci: Wacką i Zygmuntem. Poza łóżkami w chacie był jeszcze stół, piec i ława… Niemcy naród solidny… każdą sztukę bydła i trzody mieli spisaną przez lokalnego urzednika i oznaczoną. Któregoś dnia w lecie bardziej juz pod koniec wojny przyjechali ciężarówką ze spisem i zabrali każdą krowę i każdego świniaka w wieku i wadze odpowiedniej do przepisów… co sprytniejsi właściele świń, bili dorosłe sztuki a kolczyki młodym przekładali tłumacząc się, że karmić nie było czym… z krowami było trudniej… ale nie o tym ta opowieść. Przyjechali więc Niemiaszkowie, zebralli całe dojrzałe bydło i świniaki, a że nie mieli ich jak zabrać, to każdemu właścicielowi kazali samemu pędzić swoją krowę czy świniaka do punktu zbiorczego w Lubartowie. Dziadek nie żył… stryj nie żył… wyznaczyli więc panowie Niemiaszkowie stryjną, co by ostatnią krowę z gospodarstwa wzieła na sznurek i z innymi gospodarzami razem pod Lubartów popędziła… Co miała kobiecina robić… przyszedł drągal z karabinem i się drze, to zawiązała krowie postronek i dołączyła do reszty gospodarzy… Nieszczęśliwie się tak złożyło, że ta krowa miała ciepluśkiego jeszcze cielaka na wymionach… może z tydzień miał i do krowiego cycka co chwila latał… A tu wojna… krowa jest na liście, kolczyk ma, znaczy należy do niemieckiej armii… Ruszyli wszyscy drogą przez łąki i pola w stronę Lubartowa… Z każdą minutą krowina szarpie się coraz mocniej… szwaby się śmieją, że głupie bydle dyscypliny nie trzyma… stryjna udaje, że robi co może, a krowa co chwila zawraca… wymiona pełne mleka… cielak nie ssie… mijają godziny… pod Lubartowem krowa nie zdzierżyła… wyrwała się z ręki kobicinie i pokolebała spowrotem przez pola… rejwach się zrobił okrutny… krzyki i wrzaski… poszło kilka strzałów za krowim dezerterem… nie trafili… za to krowa do swojego cielaka trafiła jak najbardziej… stryjna Julia nasłuchała się sporo, ale krzywdy jej Niemiaszkowie nie zrobili… innni gospodarze się ujęli za nią i urzednikowi wytłumaczyli, że nie powinni kobiecie bydlęcia kazać prowadzić, gdy się krowa szarpie jak szalona… do Brzeźnicy po krowiego dezertera już Niemiaszkowie nie wrócili… a dzieciaki mleko miały przez jakiś czas świeże… po prawdzie to stryjna ten postronek ponoć sama puściła niby, że z sił opadła… ale ani ona sąsiadów się nie bała, ani nikt o jej krowę z sąsiadów zawistny nie był… to była bieda, nędza i głód, ale ludzie zasady mieli panowie wszarze… nie to co dziś… od krów wam się uczyć, co swojego cielaka zapomnieć na rozkaz się nie zgodziły. A i pociągi częstawo się na pobliskiej trasie na Parczew wysadzały… takie tam bagna i lasy dokoła były. Tylko ludzi, którzy to pamiętają już brakować zaczyna. A i niejedna wieś za te pociągi co na front nie doszły z dymem wtedy poszła. I to nie za sprawą sąsiadów…

0

Avern

Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.

158 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758