Tak jak obiecywałem, zaczekam na Francisa Fukuyamę i na razie nie będę pisał o „początku historii”.
Moje wcześniejsze notki (np. ta o klękaniu przed bankierami lub inna, jeszcze smutniejsza, złowieszczo wróżąca nadejście niewolnictwa) zapewne nie dotarły jeszcze do najznakomitszych futurologów. Poczekam na ich decyzję. Nie piszę.
Dla relaksu polecam film. Polski, ale w klimacie islandzkim. Tytuł: "Dług".
Filmowe krajobrazy z Islandią mają niewiele wspólnego. Ale klimat filmu! Kimat ten sam!
No właśnie… Dlaczego przeciętny Islandczyk czuje się jak bohater tego filmu? Dlaczego podobnie czują się Irlandczycy i Grecy…?
Zagalopowałem się, a miało być o samym filmie…
Poniżej opis z filmweb:
"Dwudziestoośmioletni Adam chcąc uniezależnić się finansowo od rodziców przerywa studia i rozpoczyna budowę domu. Jego narzeczona, Basia, jest w drugim miesiącu ciąży. Przyjaciel Adama, Stefan, również myśli o założeniu własnego interesu. Obaj planują zachęcić włoskich partnerów do masowej produkcji skuterów w Polsce. Na założenie własnej firmy brakuje im jednak pieniędzy, gdyż bank nie zgadza się na udzielenie kredytu bez wiarygodnego poręczenia finansowego. W tym czasie pojawia się Gerard – dawny sąsiad Stefana, biznesmanem, który proponuje im pomoc finansową. Niestety, warunki, które stawia nie są możliwe do spełnienia, dlatego Adam i Stefan odmawiają skorzystania z jego oferty. Tak rozpoczyna się dramat obu mężczyzn. Gerard bowiem żąda zwrócenia długu, którego nie zaciągnęli. Nachodzi Adama i Stefana, znęca się nad nimi coraz brutalniej, chociaż wie, że nie są w stanie zgromadzić żądanej kwoty w podanym przez niego terminie. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli. Kiedy mężczyźni zdają sobie sprawę, że ucieczka przed Gerardem jest niemożliwa i nie mogą liczyć na niczyją pomoc, zaczynają podejmować desperackie kroki…
"Politycy sa jak krowy. Bez naszej troskliwej opieki zawsze wleza w szkode"."
Jeden komentarz