NUPOLE (5)
12/07/2012
548 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
Mroczny patchwork political fiction z 1987 r. – element 5
Nupolis, 03.04.19.. . Dom handlowy „DOSTATEK”
– Ciszej! Bardzo proszę, ciszej! – piskliwy głos ekspedientki ledwie przedzierał się przez gwar kolejki, która zakręcała kilkakrotnie w ciasnym pomieszczeniu sklepu tak, że na dobrą sprawę trudno było prześledzić jej bieg. To też było powodem nieustannie wybuchających awantur: nie brakowało spryciarzy usiłujących wykorzystać istniejący bałagan.
Drzwi otwierały się raz po raz. Ludzie zwabieni widocznym przez wystawową szybę tłumem usiłowali wejść do sklepu.
– Co tu dają? – pytał człowiek w podniszczonej jesionce.
– Ryż rzucili, panie – poinformowała go skwapliwie stojąca na końcu kolejki starowinka omotana szalem z długimi, czarnymi frędzlami.
– Czy to warto stać? Wystarczy dla nas? – powątpiewał tamten.
– A co mam zrobić, panie? Stanęłam to i stoję. Coś jeść trzeba. A ta szynka z naprzeciwka – wskazała głową w kierunku drzwi – to nie na mój portfel.
– A na czyj? Może na mój? Do reszty ludzi wy… – rozpoczął człowiek w jesionce, lecz urwał, podejrzliwie rozglądając się dokoła.
– Przepraszam. Przepraszam bardzo – kobieta w średnim wieku przeciskała się przez tłum.
– A pani to gdzie – napadła na nią staruszka, lecz zamilkła. Mimo grubego płaszcza dostrzegła zaawansowaną ciążę. – Ta ma dobrze – zwróciła się do sąsiadki stojącej przed nią. – Kiedyś to i emeryci byli poza kolejnością…
Ciężarna z trudem dobiła do lady, powodując jeszcze większe zamieszanie.
– A ta gdzie?! Pani, gdzie się pani pcha! Co za nachalstwo!
Nad wszystkimi górował głos zażywnego mężczyzny w kraciastym berecie. Ludzie stojący najbliżej lady poczęli uspokajać tłum.
– Cicho. Ona jest w ciąży. Ma prawo.
Zrobiło się ciszej. Tylko grubas w berecie nie mógł pogodzić się z sytuacją.
– W jakiej ciąży. Na pewno nosi Nupola w brzuchu – rzucił zjadliwie.
Przez chwilę panowała cisza kompletna, po czym ludzie wrócili gorączkowo do przerwanych rozmów jak gdyby nic nie usłyszeli. Kobieta w ciąży zrezygnowała z zakupu i, pochlipując, ruszyła w kierunku drzwi. Ludzie rozstępowali się obojętnie.
Wreszcie zapanował jako taki porządek. Lecz tłum gęstniał. Facet w berecie, który właśnie odchodził od lady ni rusz nie umiał sobie poradzić z własnym brzuchem. Po dłuższej chwili, zasapany i spocony dotarł do drzwi, wyszedł na ulicę. Nie przeszedł jednak pięciu kroków, gdy czyjeś dłonie ujęły go delikatnie, lecz stanowczo pod łokciami. Nim się zorientował, zniknął we wnętrzu samochodu, który ruszył z impetem, nim domknęły się drzwi.