Wybór Janusza Piechocińskiego na prezesa PSL oznacza konieczność ułożenia na nowo stosunków w koalicji – pisze „Rzeczpospolita”.
Dotychczasowy prezes PSL Waldemar Pawlak, po utracie tej funkcji na rzecz Janusza Piechocińskiego, nie zamierza pozostać w rządzie. Już podczas sobotniego kongresu, który pozbawił go władzy w Stronnictwie, oznajmił, że złoży dymisję z funkcji wicepremiera i ministra gospodarki. Piechociński co prawda twierdził, że będzie go przekonywał, aby tego nie robił, ale Pawlak, jak powiedział w rozmowie z „Rz" rzecznik PSL Krzysztof Kosiński, podtrzymał swoją decyzję.
A to oznacza, że Piechociński już na samym starcie swojego urzędowania będzie musiał usiąść do rozmów z premierem Donaldem Tuskiem o zmianach w rządzie i o warunkach współpracy. Sam w kampanii przed kongresem zapowiadał, że obu partiom do harmonijnej współpracy potrzebna jest umowa koalicyjna.
Piechocińskiemu nie podobało się m.in. to, że o ważnych planach rządu posłowie Stronnictwa dowiadywali się z wystąpień premiera Tuska. Można się więc spodziewać, że będzie nalegał na uzgadnianie pomysłów rządowych z jego partią.
– Głosowanie na Piechocińskiego to w rzeczywistości wotum nieufności pod adresem rządu, a przede wszystkim premiera – uważa politolog. – Dlatego nowy lider Stronnictwa, odpowiadając na oczekiwania partii, będzie musiał prowadzić politykę zaznaczania podmiotowości PSL. A to oznacza dalsze przeciwstawianie się niektórym pomysłom rządu, jak w sprawie likwidacji małych sądów.
Więcej: http://www.rp.pl/artykul/738668,953000-Nieoczekiwana-zmiana-miejsc.html