Działacze pozbawieni samodzielności i zniechęceni brakiem demokracji w partii grożą odejściem do ugrupowania Zbigniewa Ziobry – informuje „Rzeczpospolita”.
PiS ma ten sam problem co PO: pół roku po wyborach rośnie niezadowolenie lokalnych działaczy i posłów z drugiego szeregu.
Jutro w Warszawie PiS organizuje manifestację przeciw planom podniesienia wieku emerytalnego. Partia pręży muskuły przed planowaną na wiosnę programową ofensywą. Wiceprezes PiS poseł Adam Lipiński na spotkaniach z działaczami terenowymi opowiada zaś o wcześniejszych wyborach parlamentarnych.
– Pic na wodę – mówi "Rz" działacz PiS z powiatu siedleckiego. – Władze wiedzą, że konflikt w terenie wisi na włosku. Opowieść o wyborach ma spowodować, że ludzie nie będą się wychylać, by nie stracić miejsca na liście.
– Mamy angażować się w akcje, w których przygotowaniu nie uczestniczymy. Pomija się pomysły działaczy terenowych, a efektem są nieprzynoszące efektu odgrzewane kartofle z wyborów prezydenckich. Objazd terenu czy niszowe panele – krytykuje polityk PiS z północnej części kraju.
Zapalnikiem konfliktu są wybory do władz okręgów w najbliższy weekend i za tydzień. Pierwotnie władze PiS obiecywały, że kandydaci, którzy przygotują program działania i zbiorą odpowiednią liczbę podpisów poparcia, otrzymają rekomendację Jarosława Kaczyńskiego. Potem uznano, że w okręgach, w których o przywództwo ubiega się więcej niż jeden kandydat, rekomendację ma dostać tylko jedna osoba. I tylko na nią będą mogli głosować działacze.
– Ostateczna decyzja zapadnie na posiedzeniu komitetu, ale uważam, że to dobre rozwiązanie – mówi "Rz" poseł Joachim Brudziński, członek Komitetu Politycznego.
W terenie mówi się, że otrzymanie rekomendacji zależeć będzie nie od możliwości działania i programu, ale od powiązań z grupą dawnych działaczy Porozumienia Centrum i części frakcji młodych, najbardziej dziś wpływowej w PiS. Co więcej, w niektórych okręgach obecni pełnomocnicy Kaczyńskiego próbują zagwarantować sobie kontrolę nad strukturami. Np. w Poznaniu poseł Tadeusz Dziuba niespodziewanie zadecydował, że kandydatów do przyszłego zarządu okręgu, który oficjalnie ma zostać wyłoniony przez zjazd okręgowy, mogą zgłaszać tylko koła dzielnicowe. A w tych ma zdecydowaną większość.
– Poznań jest przykładem tego, co się dzieje w całej Polsce. Są ludzie, ale struktury nie funkcjonują. A jeśli sytuacja się nie zmieni, za chwilę część z nas najprawdopodobniej przejdzie do Solidarnej Polski – mówi "Rz" jeden z poznańskich działaczy PiS.