Może to groteskowe stwierdzenie i zarazem niezaprzeczalne, ale wiedza i technologia zdominują postnowoczesny świat jeszcze bardziej, aniżeli uczyniły to w poprzednich wiekach. Stopień szybkości implementacji technologii, a także rozwój badań nad biotechnologią, genetyką (dawną eugeniką), cybernetyką i wieloma innymi niezwykle nowoczesnymi dziedzinami nauki, sprawiają iż w tej zmieniającej się błyskawicznie rzeczywistości, są w stanie przetrwać tylko państwa, a raczej narody i społeczeństwa, które potrafią najszybciej zaadoptować się do tych ewolucyjnych zmian. J
ak daleko Polska jest w tyle za tymi powszechnymi w świecie, zdroworozsądkowymi i logicznymi dążeniami, jak wielkich trzeba reform strukturalnych w polskim systemie szkolnictwa i nauki, jak wiele potrzeba nakładów finansowych, jak dalece połączone to jest z całą zdewastowaną machiną państwową, a także kto blokuje ewentualne zmiany? Niewykluczone, że wciąż wiele osób w Polsce zastanawia zapewne odpowiedź na te pytania, mają także być może przygotowane jakieś lepsze lub gorsze rozwiązania, pomysły, jak odmienić tak zastaną rzeczywistość. Większość jednak dochodzi do wniosku, że i tak „świata” a raczej systemu nic nie zmieni, więc dostosowuje się do jego warunków. W nieco skrajniejszym przypadku szafuje słowem „faszyzm”, który ma rzekomo być hamulcem dla rozwoju, tak rozumianego, nowoczesnego państwa. A tymczasem jak wygląda ten „pernamentnie modernizujący” się kraj?
I tak, rząd z premierem-królem prowadzi politykę orientacji wobec jednego z sąsiadów, czasami nawet wobec dwóch, musi słuchać bogatych Panów-oligarchów dbających o swą prywatę i olbrzymie majątki, prowadzi liczne i bezkarne dworskie intrygi, wyprzedaje majątek narodowy (prywatyzuje) na zaciągnięte długi, likwiduje OFE, sięga do różnego typu rezerw państwowych wypracowanych przez pracę i pieniądze podatników, aby tylko wzbogacić skarb na kolejne niedorzeczne pomysly i zapełnić sakiewki świty lub celebrytów, na ich niekończący się „balet”. Wprowadza przy tym coraz cięższe obciążenia fiskalne i regulacje prawne dla ludu, a jeśli ten wytrzymuje, to wszystko jest wporządku. W innym wypadku pozostaje policja lub międzynarodowy kontygent wojenny. Ustawodawca też nie ma źle, tworzy regulacje prawne, w których przeważnie się nie orientuje, pobiera wysokie diety, zasiada w radach nadzorczych, jest przedstwicielem uciśnionych, dla których wiele nie może zrobić, no chyba że (jeśli to wyjątkowy natręt) coś czasami uda się przepchnąć lub załatwić, tudzież spełnia rolę opozycji, która niewiele może, poza medialną awanturą „w kropce nad Z” lub wódką w sejmowym bufecie. Do tego systemu wchodzą rzecz jasna media, które te żałośnie zakonserwowane trendy i kierunki myślenia wobec pospólstwa afirmują i normatyzują. Dla świętego spokoju przekonują i nobilitują „bystrzjszych” z większych miast, że są wyjątkowi, bo polityką się nie interesują, a indywidualizm anarchistyczny jest wystarczający dla życia. Media są nawet przed sądownictwem, które obecnie upadło tak nisko, że stało się marionetką w rękach możnych. Wyrok jest jedynie zależny od miejsca w hierarchii społecznej lub zasobności portfela. Nie wolno rzecz jasna zapomnieć o klasie urzędniczej wyższego szczebla (generalnie administracja publiczna i samorządowa, uczelnie + służby bezpieczeństwa i policja) i menadżerach większych firm. Dalej można mówić w mniejszym lub większym stopniu o klienteli, która staję się ostatnim beneficjentem tego „postępowego” towarzystwa. Nietrudno się domyślić, gdzie pracują lub przynajmniej, gdzie mogą pracować lub co robić… Jeden wielki, rodzinno-koleżeński zamknięty układ towarzyski. To się nazywa nowoczesne państwo, królestwo rodem z XVIII wieku ewoluujące do czasów nam współczesnych. Efekt możemy podziwiać…
Z drugiej strony grupa „maruderów”, którzy zawiedzeni opuszczają kraj i z lepszym lub gorszym skutkiem radzą sobie na obczyźnie. Większość jest zawiedziona tym, że musiała opuścić Polskę, ale nie tęskni, bo życie staje się lepsze, wygodniejsze, perspektywy na przyszłość także. W razie problemów można zmienić państwo na inne, jeszcze bardziej „cywilizowane”. Z czasem przychodzi lekkie zażenowanie albo zwykła melancholia, że inne nacje są lepiej zorganizowane, szybciej potrafią awansować, a „my ciągle w jednym punkcie”. Potem dochodzą do wniosku, że Niemcy, Żydzi, czy Holendrzy, mają dobrze zorganizowane państwa, to i mają łatwiej odnaleźć się w życiu, ich dzieci też będą tak miały. Ale właściwie dlaczego mają mieć lepiej? Dlaczego Ormianie nie mają silnego państwa, a doskonale radzą sobie od wieków na emigracji, w diasporze, dlaczego podobnie było i z Żydami bez państwa? Te nacje na skutek różnych czynników historycznych, od dawna stawiały na wiedzę, stąd też ich obecna siła. Podczas swojego pobytu w Wielkiej Brytanii, Roman Dmowski już zauważał, że Polacy „nie chcą się uczyć”, są źle przygotowani do wyzwań nowoczesnego świata i konkurencji wśród ludzi i narodów. Pewne mechanizmy społeczne czy jednostkowe, są takie same dla wszystkich. Bez wiedzy, ciężko myśleć o wyższych aspiracjach. Ormianom nie jest potrzebne silne państwo, Żydom w tym momencie dziejowym tak, ale wciąż posiadają wybór, gdyż potrafią odnaleźć swoje miejsce w różnych systemach, zorganizować się skutecznie i mieć niezaprzeczalny wpływ na życie innych narodów. Polakom wciąż brakuje wiedzy… i chęci do nauki. Wystarczy obserwować ogół obywateli polskich na emigracji. Czy to właśnie nie tak wyszkolone jednostki, wysłało a raczej odprawiło z kwitkiem, „królestwo” spod bandery III RP? Nie łudźmy się, że w takim wypadku w kraju pozostały same geniusze… Ostatecznie nie jest dziełem przypadku, że polski skarbiec jest pusty, mimo że minister finansów dwoi i się troi, aby to ukryć i wyrwać ostatniego grosza z wynędzniałego podatnika. I wszystko to na notoryczny bal „celebryckiej elitki”, tego nowoczesnego królestwa neofeudalnego, zwanego błędnie „III RP”, Panie Michnik.
Jeden komentarz