Ukazał się kolejny artykuł Przewodniczącego Ligi Obrony Suwerenności – Wojciecha Podjackiego w „Myśli Polskiej”.
Nowe wcielenie Frontu „Ludowego”
W następstwie ostatnich wyborów parlamentarnych zapanował chwilowy zamęt na lewej stronie sceny politycznej. Sojusz Lewicy Demokratycznej doznał spektakularnej porażki, która obnażyła bezwzględnie głęboki kryzys trawiący to ugrupowanie w wymiarze ideowym, ale przede wszystkim w aspekcie personalnym. Postkomuniści nie posiadają obecnie żadnej sensownej koncepcji politycznej, pozbawieni są także „silnego” i wyrazistego przywódcy. Mają, co prawda, w swoim partyjnym lamusie jeszcze wielu znanych polityków, ale są oni zazwyczaj skompromitowani w oczach lewicowego elektoratu. Powyborcza sytuacja była, więc na tyle groźna, że większość mediów wieszczyła już ostateczny upadek SLD i snuła koncepcje zmonopolizowania lewej strony przez nową formację Janusza Palikota. Pojawił się również w grze Aleksander Kwaśniewski, jak zwykle w takich momentach „uczynny” i „przepełniony troską” o przyszłość lewicy, który wyznaczył sobie rolę „akuszera” w procesie „łączenia” SLD z Ruchem Palikota. Widziano już nawet „winiarza z Biłgoraja” w roli nowego przywódcy „zjednoczonego” obozu lewicowego.
Jednak, jak to często bywa w polityce, plany powołania nowego LiD-u, kosztem destrukcji SLD, pod „przywództwem” Palikota i patronatem Kwaśniewskiego, okazały się nierealne. Lewica otrząsnęła się z pierwszego oszołomienia, a aktyw partyjny znalazł sobie kozła ofiarnego w postaci przewodniczącego Grzegorza Napieralskiego. „Nowym” przywódcą wybrano niedawno reaktywowanego Leszka Millera. Jest to niewątpliwie desperacka próba ratowania tego, co pozostało z Sojuszu, który przez cały czas czuje na swoich plecach oddech konkurenta do lewicowej schedy. Pomimo wszystko, moim zdaniem, na dzień dzisiejszy nie ma podstaw do tego, aby Ruch Palikota mógł „wchłonąć” SLD. Świadczy o tym przede wszystkim duża różnica potencjałów. Sojusz dysponuje rozbudowaną strukturą partyjną i doświadczonym w bieżącej polityce aktywem, gdy tymczasem partia Palikota jest tylko „ubogim krewnym” budującym dopiero swoje organizacyjne zaplecze, a na jej czele stoi zgraja przypadkowo zebranych „cudaków”. W najbliższym czasie nie dojdzie zapewne do zintegrowania obu partii, jednak ścisła współpraca jest im dzisiaj bardzo potrzebna. Dlatego, że podupadający Sojusz potrzebuje czasu na pozbieranie się, a „niedojrzały” jeszcze Ruch Palikota musi okrzepnąć organizacyjnie i uwiarygodnić się w lewicowym elektoracie.
Rywalizacja pomiędzy SLD a Ruchem Palikota bezustannie pcha oba ugrupowania do licytowania się na coraz bardziej skrajne pomysły dotyczące „urządzenia” Polski na lewacką modłę. Jesteśmy świadkami paroksyzmu wściekłego antyklerykalizmu, którego najbardziej wymownym przykładem był wniosek o usunięcie krzyża z sejmowej sali obrad. Legalizacja tzw. związków partnerskich, narkotyków, czy sutenerstwa, to kolejne pomysły z „piekła rodem”, które zyskują poparcie obu partii. „Braterstwo broni” w walce z Kościołem, narodową tradycją i obyczajowością oraz prounijny fanatyzm, który inspiruje te partie do ataków na podstawy polskiej państwowości, stały się fundamentem ich bliskiej współpracy. Przejawia się ona w udzielanym sobie wzajemnie poparciu dla inicjatyw poselskich i stałych kontaktach międzypartyjnych, które ostatnio „zaowocowały” decyzją o zorganizowaniu w dniu 1 maja przez SLD i Ruch Palikota wspólnego wiecu w Sali Kongresowej. Według zapewnień Millera, ma to być „wiec w obronie interesów ludzi pracy, ale też wiec o charakterze europejskim, bo to będzie kolejna rocznica wejścia naszego kraju do UE, a obie (…) partie są silnie proeuropejskie”. Do tego czasu opracowany zostanie tekst wspólnej deklaracji, która będzie przyjęta na wiecu. Pod uwagę brana jest również możliwość wystawienia wspólnych list w najbliższych wyborach do Parlamentu Europejskiego.
Bez względu na to, czy zapowiadana przez liderów tych ugrupowań „korekta kapitalizmu” zyska szerszą akceptację, czy też nie, mamy jednak do czynienia z rodzącym się sojuszem politycznym. Na naszych oczach powstaje nowy Front „Ludowy”, znany nam już z historii, który w latach trzydziestych ubiegłego wieku, dążył do przejęcia władzy w wielu państwach europejskich, a we Francji i Hiszpanii nawet przejściowo ją sprawował. Miller z Palikotem wspólnie manifestujący swoje antypolskie poglądy podczas komunistycznego święta, to jeszcze nie powód do tragedii, ale ostrzeżenie dla świadomych sił narodu. Nie można bowiem lekceważyć ich licznej reprezentacji parlamentarnej składającej się z 67 posłów oraz znacznych wpływów politycznych, co przy szkodliwych rządach Platformy Obywatelskiej może być poważnym zagrożeniem dla Polski. W sytuacji kryzysowej premier Tusk sięgnie zapewne po wsparcie lewicy, za cenę znacznych ustępstw w sprawach przez nią podnoszonych. Już teraz zresztą w kwestii wzmocnienia Unii Europejskiej, kosztem ograniczenia suwerenności państwa polskiego, rząd PO może liczyć na niezawodne poparcie ze strony „hunwejbinów” Palikota i Millera.
W takiej sytuacji jedyną skuteczną odpowiedzią powinno być powołanie Frontu Narodowego, który zjednoczy pod biało-czerwonym sztandarem wszystkich świadomych patriotów i postawi tamę rozprzestrzeniającemu się lewactwu. Ponieważ tylko zdecydowana reakcja może powstrzymać proces demontażu polskiej państwowości i zapobiec recydywie komunizmu w Polsce.
Wojciech Podjacki
Źródło: „Myśl Polska”, Nr 3-4, z 15-22 stycznia 2012, s. 5.