Za bardzo groźny znak czasu, wskazujący na szczególną w naszej epoce aktywizację sił zła, bł. Jan Paweł II uznał cywilizację śmierci, która nie waha się mordować milionów niewinnych istnień ludzkich, stosując aborcję, eutanazję i zbrodnicze doświadczenia genetyczne. Obłudnie przy tym i całkowicie fałszywie ogłasza siebie obrończynią godności i praw człowieka. Cywilizacja śmierci jest wyrazem tego, co Jan Paweł II nazwał w swojej ostatniej książce, zatytułowanej "Pamięć i tożsamość", nową ideologią zła. Z dawniejszych, potwornych ideologii zła, które spowodowały, że wiek XX stał się najstraszliwszym czasem w dziejach ludzkości, Jan Paweł II wymienił przede wszystkim hitleryzm i komunizm. Były one, jak stwierdził, prostą konsekwencją odrzucenia Boga z ludzkiego życia, zarówno życia indywidualnego, jak i społecznego. Były spełnieniem się swojego rodzaju przepowiedni, wypowiedzianej przez niemieckiego filozofa Friedricha Nietzschego pod adresem wielu europejskich przedstawicieli inteligencji końca XIX wieku, propagujących ateistyczne filozofie. Oskarżając ich o to, że ogłosili śmierć Boga, co zresztą on sam także uczynił, Nietzsche zadał im budzące trwogę pytanie: "Cóż to – zapytał – zamordowaliście Boga w swojej świadomości i myślicie, że ujdzie to wam bezkarnie?´´. Wystarczyło kilkadziesiąt lat, by okazało się, że zamordowanie Boga w duszach ludzkich nigdy nie uchodzi bezkarnie. Bezbożne ideologie – hitlerowska i komunistyczna, odrzucając Boga, odrzuciły też godność człowieka i wszelkie jego prawa. Tak było, tak jest i tak będzie zawsze. Bez Boga nie da się obronić człowieka. Godność ludzka jest nietykalna i prawa ludzkie są zagwarantowane tylko wtedy, gdy istnieje powszechna zgoda na to, że człowiek jest dzieckiem Bożym stworzonym na Boży obraz; że jest w nim element boski, którego nikomu nie wolno deptać i niszczyć.
Korzenie zła
Jeśli przyjmie się antropologię, tj. materialistyczną filozofię człowieka, w myśl której człowiek to tylko jedno ze zwierząt, istotnie nieróżniących się od innych zwierząt – to konsekwencje są do przewidzenia. Człowieka można w takiej sytuacji potraktować jak zwierzę. Można go zabić, sprzedać, podzielić na części. Można to uczynić w imię obłędnej komunistycznej teorii o walce klas, nie mniej obłędnej, wymyślonej przy udziale szatana teorii o wyższości i niższości rasowej, czy też w imię tak samo zbrodniczej, wszystko relatywizującej, współczesnej, postmodernistycznej ideologii "poprawności politycznej", która w imię kompletnej samowoli moralnej, zwanej fałszywie wolnością, czy też w imię innych rozmaitych obłędnych teorii – skazuje na śmierć dziesiątki milionów ludzi nienarodzonych, ludzi starych, chorych, którzy zdaniem wyznawców tej ideologii są po prostu zbędni na ziemi. Ta hekatomba, to krwawe żniwo agresji, skierowanej przeciw życiu ludzi najbardziej bezbronnych, odbywa się przy tym w imię i w duchu prawa ustanawianego przez demokratycznie wybrane parlamenty, które wydając zbrodnicze ustawy przeciw życiu lub obłędne, sprzeczne z naturą i rozumem ustawy zrównujące związki homoseksualne z małżeństwem, powołują się na postęp, na demokrację, na wymogi nowoczesności i na troskę o człowieka, co jest wyrazem trudnej do przelicytowania hipokryzji. Parlamenty te nie zwracają przy tym uwagi na fakt, że depczą prawa Boże, które chronią człowieka i tak bardzo dziś zagrożoną rodzinę. Mówi się słusznie, że myślenie to przewidywanie. Współcześni prawodawcy w wielu zachodnich krajach i promujące ich potężne organizacje oraz media nie myślą, ponieważ nie przewidują, co czeka ich narody za kilkadziesiąt lat, jeśli tak zbrodniczo i bezmyślnie traktować będą własne rodziny i własne dzieci. Można powiedzieć, że żyją chwilą. Dziś chcą zasłużyć na aplauz sił zła, które rozpanoszyło się jak mało kiedy, zła, które bezczelnie kłamie, które zwodzi absurdalnymi mirażami raju na ziemi, które cieszy się, że może tak łatwo sprowadzać miliony ludzi na manowce, z których nie ma powrotu.
W swojej książce "Pamięć i tożsamość", a także w innych swoich pismach i wystąpieniach, bł. Jan Paweł II pytał o korzenie współczesnej ideologii zła. Wnikał przy tym w największą głębię poznania, wnikał w tajemnicę samego Boga, w najgłębszą istotę stworzenia oraz człowieka. I dochodził do wniosku, że wszelki byt, wszystko, co istnieje, realność swojego istnienia czerpie z Boga, z Jego nieskończonej miłości. Podkreślał przy tym, że to w pierwszym rzędzie przeciw tej Bożej miłości kieruje swoją agresję przerażające, transcendentne zło, którego istotę dobrze wyraził żyjący na przełomie IV/V wieku św. Augustyn, definiując je jako egoistyczną miłość samego siebie, że posuwa się ona aż do odrzucenia, i aż do pogardy Boga, do zanegowania i podeptania wszystkich Bożych przykazań. Przykłady tak rozumianego zła widzimy na co dzień. Widzimy je wtedy, gdy małżonkowie, nie licząc się z tragedią własnych dzieci i innych pokrzywdzonych ludzi, zdradzają się, rozrywają więzy małżeńskie, niszczą rodziny – własne i cudze, usprawiedliwiając się przy tym, że mają przecież prawo do szczęścia. Nawiązując do definicji zła, ujętej w duchu św. Augustyna, można powiedzieć, że ukochali samych siebie, aż do pogardy Boga. Tak samo jest w każdej innej sytuacji, gdy z egoizmu, pychy, chciwości czy żądzy cielesnej – ludzie łamią i depczą Boże przykazania.
Bunt przeciwko Bogu
Błogosławiony Jan Paweł II korzeni współczesnej, nowej ideologii zła upatruje właśnie w tej gardzącej Bogiem egoistycznej miłości samego siebie wielu współczesnych ludzi. Jego zdaniem, odrzucający Boga człowiek zaprzecza prawdzie, że jako Boże stworzenie całkowicie zdany jest na swojego Stwórcę, że stworzony został do wiecznego szczęścia wraz z Nim, ale nigdy przeciw Niemu. Tymczasem niejeden współczesny człowiek chce być całkowicie suwerenny w stosunku do Boga. Chce być całkowicie niezależny od Jego woli. I postępuje tak, jakby Boga nie było, jakby On nie objawił mu swojej woli, jakby nie zostawił mu swoich przykazań. W ten sposób powtarza się dziś to samo, co stało się z pierwszymi rodzicami, którzy uwierzyli kuszącemu ich szatanowi, gdy kłamliwie mówił do niech: "Bóg wie, że gdy spożyjecie zakazany owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak On będziecie znali dobro i zło" (Rdz 3, 5). Istotnie, otworzyły się im oczy, ale otworzyły się na ich godny pożałowania los. Spostrzegli, że utracili wieczne szczęście. Spostrzegli, że sami skazali się na tragiczne, pełne niewypowiedzianego cierpienia, pozbawione sensu rozpaczliwe istnienie.
Błogosławiony Papież zwrócił uwagę na to, że owo, tkwiące u korzeni bezbożnych, okrutnych ideologii zło, w nowożytnej Europie przejawiło się najpierw w postaci nowego sposobu myślenia. Błogosławiony Jan Paweł II był świadom, jak niezmiernie istotna jest ludzka myśl. Pamiętał o słowach Chrystusa zapisanych w Ewangelii: "Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym" (Mk 7, 21-22). Jan Paweł II odwołał się więc do oczywistego porządku w ludzkim działaniu, które poprzedza najpierw myśl, potem przychodzą słowa, będące jej nośnikami, a w końcu następuje czyn, będący realizacją myśli – dobrej, ale niestety także złej.
Dramat historii zbawienia
W zachodniej, nowożytnej kulturze i historii, to nowe myślenie wystąpiło najpierw u siedemnastowiecznego filozofa francuskiego Kartezjusza, stwierdza Jan Paweł II. O ile dotychczasowa, klasyczna filozofia, zwłaszcza realistyczna filozofia, prezentowana przez Arystotelesa i Tomasza z Akwinu, za punkt wyjścia w swojej refleksji nad całą rzeczywistością brała byt istniejący realnie i niezależnie od ludzkiej jaźni, byt, który podstawę swojego istnienia miał w Bogu, w swoim Stworzycielu – to u Kartezjusza punktem wyjścia w refleksji nad całą rzeczywistością, w tym także nad Bogiem i człowiekiem, nie jest byt realny, istniejący niezależnie od umysłu ludzkiego, lecz byt będący wytworem tego umysłu.
Skoro tak – stwierdza bł. Jan Paweł II – to w filozofii Kartezjusza Bóg przestał być bytem realnie, niezależnie od ludzkiego umysłu istniejącym; bytem, który jest samoistnym, niezależnym od kogokolwiek i czegokolwiek Istnieniem, a stał się tylko ideą, myślą ludzkiego umysłu, został zredukowany do treści ludzkiej świadomości. W filozofii Kartezjusza Bóg przestał być Stwórcą, który powołuje do istnienia, który wybawia człowieka od zła, który go doskonali i obdarza wiecznym szczęściem, a stał się Bogiem wyimaginowanym, tworem umysłu filozofa. W tej filozofii nie ma już realnie istniejącego Boga. Nie istnieje w niej On jako realny Bóg odkupienia, objawienia i łaski. Pozostała tylko subiektywna idea Boga, pojętego jako temat do dowolnego kształtowania przez ludzki umysł. Filozofia kartezjańska i wszelkie inne filozofie, które przyjęły jej punkt wyjścia w refleksji nad światem i Bogiem, stały się filozofią czystego myślenia, a nie filozofią rzeczywistości. Podjęły refleksję nad bytami o tyle, o ile są one treścią ludzkiej świadomości, a nie o tyle, o ile istnieją realnie poza nią. To sprawiło, zdaniem zmarłego Papieża, że z pola widzenia ludzkiej świadomości zniknęło zło. Zawaliły się podstawy "filozofii zła". Zło bowiem, powiada Jan Paweł II, realnie może istnieć tylko w relacji do dobra, zwłaszcza w relacji do najwyższego Dobra, jakim jest Bóg. O takim właśnie złu mówi Księga Rodzaju. Ani grzechu pierworodnego, ani grzechu osobistego człowieka nie da się zrozumieć, jeśli odrzuci się realnie istniejącego Boga, a pozostawi, co najwyżej, Jego ideę w ludzkim umyśle. Prawda, że zło, o którym opowiada Biblia, zostało odkupione przez Chrystusa na krzyżu, w tym największym w historii kosmosu dramacie dziejowym zbawienia, znikła więc z kartezjuszowskiej filozofii. Jednocześnie znikła ona także z nawiązującej do niej filozofii oświeceniowej i oświeceniowej mentalności. Nie znajdziemy już w niej nawet śladu owego wielkiego dramatu, przedstawiającego chrześcijańską wizję upadku i odkupienia człowieka. Tak więc z nowożytnej filozofii znikła wówczas chrześcijańska historia zbawienia. Znikło to, co jest istotą chrześcijaństwa. Pozostał sam człowiek, który, ogłosiwszy śmierć realnie istniejącego Boga, uznał, że jedynie on sam, na mocy swojego rozumu, bez odwoływania się do Boga, może rozstrzygać między dobrem a złem. Zaczął więc żyć i postępować tak, jakby Bóg nie istniał.
To wypaczenie ludzkiej świadomości stało się dominujące w nowożytnej myśli filozoficznej, poczynając od oświecenia aż po współczesność, i materialnie skrystalizowało się w bezbożnych, zbrodniczych ideologiach XX wieku – w sowieckim komunizmie i niemieckim nacjonalizmie, w których to ideologiach uwidocznił się w całej pełni bezmiar zła, stanowiącego perwersję, tj. całkowite zwyrodnienie bytu ludzkiego, który jako dobry wyszedł z Bożej ręki, ale który poddał się bez reszty władzy szatana.
Wspomniane w tym kontekście zjawisko ideologii należy rozumieć jako całość poglądów, wartościowań i ocen określonej grupy społecznej czy politycznej, połączonych z określonym programem działań w sferze politycznej, społecznej, gospodarczej i edukacyjnej, podejmowanych w celu realizacji interesów tej grupy i zapewnienia jej władzy w państwie czy społeczeństwie. Przeciwwagą dla ideologii może być tylko prawda rozumiana jako zgodność naszego umysłu, naszego poznania – z realną, a nie z wymyśloną lub projektowaną – mniej lub bardziej utopijnie – rzeczywistością; a także personalistyczna wizja człowieka pojętego jako osoba, która posiada godność i prawa płynące z jej stałej, nienaruszalnej natury.
Fałszywy raj
Wymienione w książce bł. Jana Pawła II ideologie – komunistyczną i hitlerowską – można porównać do biblijnych kosmicznych mocy, do niewidzialnych demonicznych centrów władzy, które zniewalają ludzi i które wprost przeciwstawiają się niosącej prawdziwą wolność mocy Chrystusa zbawiającego człowieka. Pisze o nich wyraźnie św. Paweł w swoim Liście do Kolosan (por. Kol1, 12-20; 2, 20).
Chociaż oświeceniowa filozofia i wszystkie zrodzone z niej bezbożne ideologie odrzucały chrześcijańską historię zbawienia, to wprost automatycznie i natychmiast dawały swoim wyznawcom w jej miejsce własne historie zbawienia. Nie bez powodu szatan nazywany jest małpą i karykaturą Pana Boga. Tak więc marksistowski komunizm przyjął także teorię raju utraconego, który według partyjnych ideologów podobno istniał w czasach prehistorycznych, kiedy pierwotni ludzie żyli rzekomo w całkowitej harmonii ze sobą i z otaczającym ich światem przyrody, a dopiero rozwój techniki i związany z tym proces podziału i specjalizacji pracy doprowadził do wzajemnego ich wyobcowania, następnie do oddzielenia kapitału i środków produkcji od będącej rezultatem zaistniałej niesprawiedliwości społecznej, która polega na tym, że liczni ludzie, żyjący wyłącznie z pracy rąk, wyzyskiwani są przez nielicznych, posiadających kapitał i środki produkcji i ciągle bogacących się kosztem ludu pracującego kapitalistów, właścicieli ziemskich i innych przedstawicieli tzw. pasożytniczej burżuazji.
Tak więc grzechem pierworodnym w marksistowskiej historii zbawienia był proces specjalizacji pracy wytwarzający wchodzące w konflikt klasy społeczne. Natomiast zbawienie, mające polegać na tzw. komunistycznym raju, w którym ludzie żyć będą w wiecznym pokoju, sprawiedliwości i harmonii, a ich wszystkie potrzeby będą natychmiast zaspokajane, ma nastąpić w wyniku światowej rewolucji proletariatu, która zlikwiduje własność prywatną i klasy wyzyskiwaczy, tj. ludzi posiadających własność, zlikwiduje też religię i duchownych utrzymujących lud w ciemnocie oraz inteligencję burżuazyjną, sprzymierzoną z kapitalistami. Rewolucja bolszewicka miała stanowić początek realizacji tego planu. Czym był stworzony w jej wyniku "raj", wie każdy myślący współczesny człowiek, który ma świadomość niewyobrażalnych zbrodni, jakie popełnił komunizm realizujący ideologię marksistowską.
Podobnie jak ideologia marksistowska także ideologia narodowego socjalizmu, zrodzona zresztą z tych samych, co tamta myślowych źródeł, odrzucając chrześcijańską historię zbawienia, przygotowała w jej miejsce swoją własną. Zdaniem twórców nacjonalizmu niemieckiego, nawiązujących podobnie jak komuniści do Marksa i Darwina, w naturze i w historii trwa odwieczna, konieczna i zbawienna walka, której celem jest doprowadzenie do zwycięstwa i do władzy rasę ludzi najsilniejszych i najsprawniejszych, a jednocześnie wyniszczenie ras ludzi niepełnowartościowych i pasożytniczych oraz zniewolenie i wykorzystanie dla interesów rasy panów – ludów niższych rasowo, zwanych "podludźmi", w tym zwłaszcza Słowian. Według hitlerowskich ideologów nie mają prawa do życia ludzie chorzy i kalecy jako nieprzydatni w społeczeństwie, a także Żydzi i Cyganie jako ludy pasożytnicze, jako rodzaj wampirów wysysających krew z czystego rasowo, nordyckiego narodu "nadludzi". Przeciw ciemnym mocom żydowskim, które opanowały finanse i świadomość współczesnego świata, zniewalając w ten sposób całe, czyste rasowo, przeznaczone do władzy nad całym światem narody, według hitlerowskiej ideologii zmuszony był poderwać się do walki nordycki "nadczłowiek", przedstawiany przez ideologów nazizmu jako zbawiciel świata od żydostwa oraz od tego, co niepełnowartościowe i zbędne. Dochodzi w ten sposób do totalnej wojny nordyckich "synów światła" prowadzonej przeciwko pozostającym pod żydowską władzą "mocom ciemności". A w tej wojnie przewodzi zesłany przez "opatrzność" Fźhrer, prowadzący swój naród do ostatecznego zwycięstwa.
Obydwie wyżej przedstawione wizje raju na ziemi stanowią karykaturę biblijnej historii zbawienia, która, usunięta z "oświeceniowej" mentalności, pojawia się w XX wieku w wykrzywionym zwierciadle obydwu ideologii zła: komunizmu i narodowego socjalizmu. A źródłem tej karykaturalnej zmiany jest odchodząca od realizmu filozofia oraz wypływająca z niej fałszywa antropologia przez te ideologie przyjęta. Zarówno w marksizmie, jak i w hitleryzmie człowiek nie jest już bowiem zależnym od Boga i kochanym przez Niego stworzeniem; nie jest już zależny od Bożych zasad moralnych, lecz sam staje się bogiem, twórcą historii, twórcą moralności i ostateczną instancją rozstrzygającą o dobru i złu oraz o prawdzie i fałszu. W marksizmie personifikacją takiego twórcy historii jest walczący o sprawiedliwość społeczną człowiek pracy, proletariusz; w narodowym socjalizmie natomiast jest nim nordycki "nadczłowiek" podejmujący bój z żydowskimi siłami ciemności.
Złudne namiastki religii
Na przykładzie scharakteryzowanych wyżej ideologii widać, że dramatu historii zbawienia nie da się wyrugować z historii człowieka. Można go tylko karykaturalnie wykrzywić, odwracając porządek rzeczy, zło nazywając dobrem, a dobro złem, odrzucając ustanowione przez Boga wartości moralne, a w ich miejsce wstawiając antywartości. Zamiast życia śmierć, zamiast miłości nienawiść.
Siła zła okazała się tak bardzo wielka, że w XX wieku ulegli jej także niezliczeni, zdawać by się mogło, całkowicie normalni, przyzwoici, często bardzo wykształceni ludzie. To przecież oni, rzekomo nieposzlakowani obywatele, porządni ojcowie rodzin, stawali się, pod wpływem bezbożnych ideologii oprawcami, którzy w imię zbrodniczej idei dokonywali niewyobrażalnych mordów. Co paradoksalne, komunistyczni i hitlerowscy ideologowie przykrywali swoje najbardziej nierozumne – rasistowskie i klasowe teorie – białym płaszczem najnowszej nauki. Wmawiali milionom ludzi, że ich światopogląd jest jedynym naukowym, nieomylnym światopoglądem, że jedynie ich wizja zbawiania świata jest wizją na zawsze słuszną oraz że ich niedające się wyobrazić zbrodnie są konieczne do jej realizacji. Mimo dosłownie szatańskiego oblicza bezbożnych ideologii XX wieku są one świadectwem, że człowiek nie potrafi żyć bez nadziei na zbawienie. Są dowodem na to, że dramat historii zbawienia pozostanie w dziejach świata tak długo, jak długo będzie istniał rodzaj ludzki. Będzie tak dlatego, ponieważ każdy człowiek, bez względu na epokę, rasę, wierzenia i wykształcenie pragnie zbawienia. Ponieważ jego serce ustawicznie i aż do śmierci tęskni za Bogiem Zbawicielem. Ponieważ ma to zakodowane w swojej naturze. Jeśli człowiek odrzuci prawdziwą religię i prawdziwego Boga, natychmiast tworzy sobie ich namiastki, często bardzo prymitywne i degradujące godność jego ludzkiej osoby. Czymże innym jak nie namiastką religii był komunizm z jego swoistą liturgią pochodów, przemówień, nabożeństw i czytań uświęconych tekstów tzw. klasyków, z jego nieomylnymi rzekomo autorytetami, z jego czczonymi wprost religijnie wodzami i ich relikwiami, z jego odszczepieńcami, heretykami, z jego dążeniem do rajskiej wprost szczęśliwości budowanej na ziemi itp.
Podobnie było z hitleryzmem. Podobnie było we wszystkich epokach i kulturach. Widzimy to także dzisiaj. Widzimy to na przykładzie wielu współczesnych ludzi, którzy odrzucając prawdziwą religię, wikłają się natychmiast w rozmaite nowopogańskie kulty. Odchodząc od Boga prawdziwego, od Kościoła i od sakramentów świętych, natychmiast skłaniają się ku bogom fałszywym, ku rozmaitym idolom, sektom i rozmaitym guru, którym wielu współczesnych młodych ludzi składa wprost religijną cześć. Gotowi są na nadzwyczajne ofiary i poświęcenia, by zobaczyć i posłuchać modnego śpiewaka, sportowca, aktora, modela itp., chociaż wielu z nich to ludzie bardzo ułomni moralnie. A z największym wprost szczęściem identyfikują taką chwilę, kiedy mogą ich dotknąć. Po prostu pragną zakodowanej w każdym ludzkim sercu wielkości i chcą się przynajmniej otrzeć o jej pozory, zapominając o tym, że sami w sobie mają wielką godność płynącą od ich Stwórcy. Czcząc, jak starożytni poganie, bożka rozpusty, władzy, pieniądza, alkoholu, narkotyków i wszelkiego innego, wielu współczesnych ludzi popada jednocześnie w straszliwe od nich uzależnienie, które niszczy im życie osobiste i rodzinne, które pozbawia ich sensu istnienia i wiedzie ich ku wiecznej rozpaczy. Przed dwoma tysiącami lat problem czci prawdziwego Boga doskonale zrozumieli apostołowie. Gdy Chrystus zwrócił się do nich – bardzo zalęknionych, ponieważ nie zrozumieli Jego słów zapowiadających ustanowienie Eucharystii – z decydującym pytaniem: "Czy i wy chcecie – podobnie jak wielu innych – odejść ode Mnie?". Odparli od razu ustami świętego Piotra: "Panie, a gdzież pójdziemy? Tylko Ty masz słowa życia wiecznego" (J 6, 68).
Mieli rację, ponieważ poza Chrystusem nie ma ani życia, ani prawdy, ani prawdziwej miłości. Ponieważ to tylko Chrystus jest jedynym Zbawicielem świata. Tylko On jest Drogą, Prawdą, Życiem i jedyną Bramą prowadzącą do zbawienia. Tylko On potrafi zaspokoić odwieczną tęsknotę człowieka za prawdą, miłością i wiecznym, nigdy nieutracalnym szczęściem.
Tę odwieczną tęsknotę człowieka za Bogiem rozumiał doskonale św. Augustyn, który wyraził ją znanymi powszechnie słowami: "Wielki jesteś, Panie, i bardzo chwalebny… i chwalić Cię pragnie człowiek, mała cząstka Twojego stworzenia… Ty sprawiasz, że radością jest chwalić Cię, albowiem stworzyłeś nas dla siebie, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie" (Św. Augustyn, Wyznania, ks. I, I).
Zabrania się zabraniać
To dogłębne pragnienie Boga, tkwiące w ludzkiej naturze, wskazuje na to, że dramat historii zbawienia nie jest żadną spekulacją, żadnym mitem. Chrystusowa Ewangelia nie jest opowiadaniem mającym na celu pedagogiczne pouczenie słuchaczy bądź sprawienie im przyjemności barwnym opowiadaniem. Ewangelia Chrystusowa jest mocą, która ma dogłębnie zmieniać człowieka, jego sposób myślenia i życia. Jest solą konserwującą dobro w ludzkiej duszy. Gdy jednak dotknie rany grzechu, wówczas pali, i zmusza do refleksji, a w konsekwencji prowadzi do nawrócenia, do zmiany życia, do obumarcia człowieka grzechu i zrodzenia się człowieka włączonego w życie wieczne.
Nowa ideologia zła, o której pisał i tyle razy mówił bł. Jan Paweł II, nazywając ją często cywilizacją śmierci, choć pozornie różni się od starych, bezbożnych ideologii, to w istocie swojej jest taka jak one. Wyrosła bowiem z tych samych ateistycznych i anarchistycznych filozofii: z Marksa, Nietzschego, Trockiego, Gramsciego, Freuda, Sartre´a i innych jeszcze tzw. mistrzów podejrzenia. Jej erupcja nastąpiła na Zachodzie w słynnym roku 1968. Ukształtowała całe pokolenie młodych wówczas ludzi, znudzonych istniejącym porządkiem społecznym i tradycyjnymi wartościami, którzy odwołując się do marksizmu, trockizmu i maoizmu, dokonali swoistej anarchistycznej rewolty pod hasłami: "Zabrania się zabraniać czegokolwiek!", "Niszczcie to, co was niszczy, a niszczy was obecny porządek prawny, niszczy was państwo i religia, niszczą was wszelkie urzędy i wychowawcze instytucje, niszczą was uniwersytety, szkoły, rodzina, małżeństwo" itd. Na gruzach starego świata, wołali ideologowie anarchistycznej rewolty, owej słynnej "Nowej Lewicy" (Die Neue Linke), należy zbudować nowy, pozbawiony zobowiązań, absolutnie wolny od starego porządku moralnego, politycznego i kulturalnego świat, w którym każdy będzie mógł robić, co mu się będzie podobało.
Ówczesne państwa, z drugiej poł. XX w., stłumiły po wielu miesiącach anarchistyczne manifestacje wybuchające wtedy w zachodnich krajach. Wówczas trockistowscy, lewaccy anarchiści sięgnęli po przemoc. W ciągu kilkunastu lat dokonali w Europie wielu terrorystycznych zamachów. Zabili i zranili wielu niewinnych ludzi. Po latach trudnych zmagań policje: niemiecka, włoska, francuska i inne, zaprowadziły w swoich krajach względny spokój. Ale nie mogły zmienić anarchistycznej mentalności ukształtowanego wówczas pokolenia, które po kilkunastu latach, w demokratycznych wyborach doszło do władzy. Obecnie tzw. pokolenie roku 1968 nie potrzebuje już stosowania drastycznych aktów przemocy do realizacji swoich starych haseł. Ma bowiem teraz do dyspozycji dużo potężniejsze środki. Ma do dyspozycji prawo, które ustanawia w opanowanych przez lewacką inteligencję parlamentach. Przyjmuje więc ustawy, które niszczą rodzinę i małżeństwo; które pozwalają na mordowanie nienarodzonych, starych i chorych; które wbrew rozumowi i naturze ustanawiają tzw. małżeństwa homoseksualne; które co i raz wprowadzają w życie współczesnych zachodnich społeczeństw coraz to nowe źródła chaosu moralnego; które obalają wartości, na jakich zbudowana została 25 wieków licząca cywilizacja euroatlantycka; które odrzucają istnienie obiektywnego dobra i obiektywnej prawdy; które w imię rzekomego postępu niszczą procesy wychowawcze i podważają fundamenty życia społecznego całych narodów.
~o~
Jutro w "Naszym Dzienniku" druga część konferencji ks. abp. Stanisława Wielgusa.
Fotka: Radical Faeries with banner at 2010 London Gay Pride.