Stanowisko w strukturach centralnych, które służy do celów prywatnych. Dalekie wyprawy w imieniu Krajowej Izby Gospodarczej z rezultatem ostatecznie szargającym dobre imię naszego kraju. A przy tym coraz większa umiejętność „czarowania”, by uzyskać wynik satysfakcjonujący głównego zainteresowanego. tj. jak największą sumę pieniędzy.
Feralne pismo
Zdaniem przedstawicieli jednej ze spółek giełdowych, zresztą jak i większości osób, które znają sprawę, Witold K. wykorzystuje piastowane stanowisko Wiceprezesa w Krajowej Izbie Gospodarczej (KIG) do szeroko pojętych celów prywatnych. W związku z tym, spółka zdecydowała się napisać pismo, w którym zawarła swoje spostrzeżenia oraz fakty w wiadomym temacie. W odpowiedzi jednak, Członek Zarządu owej spółki przeczytał, że „w KIG działa wielu przedstawicieli polskiego biznesu, którzy jednocześnie zajmują stanowiska we władzach statutowych izby, co jest naturalne w działalności samorządu gospodarczego na świecie”. Bardzo ogólna riposta w rzeczywistości miała mieć jedno, lecz niezwykle dosadne przesłanie: nikt nie jest w stanie zburzyć, ani nawet podważyć, pozycji Witolda K. w Krajowej Izbie Gospodarczej.
Co więcej, wczytując się w dalszą treść pisma, możemy się dowiedzieć, iż „ Prezes K. przewodniczył misji gospodarczej w imieniu KIG oraz jako prezes Izby Handlowej w Białymstoku, gdzie podpisał porozumienie nt. współpracy samorządu gospodarczego Polski i Senegalu”. Wspomniana misja miała miejsce w dniach 24.07.-28.07.2016 r., a kopia feralnego pisma trafiła również do wiadomości Podsekretarza Stanu w Ministerstwie Rolnictwa oraz Prezesa Dolnośląskiej Izby Gospodarczej. Zatem przytoczone powyżej zdanie, jak łatwo wywnioskować, miało uzmysłowić wszystkim zainteresowanym, że wszelkie działania przeciwko Czarodziejowi są daremne.
Nagranie prawdę Ci powie
Silna, niczym nie zagrożona pozycja Afrykańskiego Czarodzieja, to nie tylko domysły, lecz również fakty. Sam zainteresowany w nagraniu z wojaży zagranicznych, którym Fundacja Lex Nostra dysponuje, oświadcza, że o wysłaniu wspomnianego pisma doskonale wiedział. Co więcej, osobiście posiada wszystkie dokumenty pisane na jego temat. Pan K. w ewidentny sposób wyśmiewa się ze swojego adwersarza, do którego odpowiedź była adresowana, kwitując słowami, iż „jest on nikim”. W dodatku ma ogromną świadomość poparcia, na którą może liczyć ze strony Prezesa KIG, Andrzeja Arendarskiego.
Prócz tego, słuchając nagrania dowiadujemy się, że afrykański rynek jest niezwykle podzielony i zdecydowanie inni, a nie jak mogłoby się wydawać jedna ze spółek giełdowych, w tej grze rozdają karty. Jednak, chwilowa niedyspozycja czarodziejskich mocy dała się odczuć w kwestii feralnego pisma, które zostało wysłane przez przedstawicieli firmy i miało na celu zachwiać pozycją K., W związku z tym, mężczyzna ma ogromny żal do przedstawicieli firmy. Przecież to on, niczym Afrykański Czarodziej, jego zdaniem, wypromował ich markę i to jego sprawcze działanie pozwoliło na rozszerzenie interesów na rynki Tanzanii, czy też Kenii.
Aczkolwiek Witold K. nie pogrążył się w rozpaczy, gdyż w jego opinii „i tak wyjdzie im to bokiem”. Ostatecznie słowami, które zostały zawarte w nagraniu: „nawet gdybym był najgorszy na świecie, to i tak na dzień dzisiejszy ja zwyciężam wszystko” – reasumuje swe nadprzyrodzone wpływy.
Czarodziejskie magazyny żywności
Wypowiadając kolejne magiczne zaklęcie Czarodziej sprawi, że w Kizota (Tanzania) polski inwestor rozpocznie budowę magazynów żywności w sześciu tamtejszych prowincjach. Co interesujące, wszelkie inwestycje powstaną przy użyciu kredytu otrzymanego od Rządu Rzeczypospolitej Polskiej. A nie będą to małe kwoty, gdyż silosy mają mieć zdolność jednoczesnego przechowywania około 100 000 ton ziarna.
Warto zaznaczyć, że w oczach Tanzańczyków Witold K. jest właścicielem ogromnego zakładu przetwórstwa zbóż w Polsce oraz fabryki produkującej surowce wykorzystywane do budowy silosów, bo takimi kłamstwami ich faszerował.
Być może, przy sprzyjających mocach oraz prawidłowo wypowiedzianym zaklęciu tak też się stanie, jednak na razie pozostaje to jedynie, a może aż, w głowie Afrykańskiego Czarodzieja. Z informacji uzyskanych od Ruwaichi Mambali, który jest szefem Centrum NFRA wynika, że cała powierzchnia terenu Kizota wynosi 33 ary, a na niej istnieją tylko trzy magazyny żywności mogące przechowywać tak ogromne ilości towaru.
W konsekwencji nie ma innego wyboru, niż składowanie kukurydzy na zewnątrz, przykrywając ją brezentem, dlatego owa inwestycja jest niezbędna. Aby każde jego słowo miało przełożenie na rzeczywistość – oczywiście zdaniem Afrykańczyków – Czarodziej osobiście zadbał o wszelkie konieczne aspekty. A mianowicie chciał poznać infrastrukturę miejsca, powierzchnię obszaru, jak również metody, które aktualnie są stosowane do przechowywania żywności. Właśnie powyżej wymienionych danych potrzebował do sporządzenia mapy terenu, by móc rozpocząć realizację kolejnego kroku, którym było przysłanie polskich ekspertów, by jak najszybciej zacząć budowę. Tyle w teorii i to wyłącznie marzeń. A w praktyce? Cisza. Zatem cel może i był słuszny, gdyż obecnie rząd Tanzanii stoi w obliczu wyzwania, jakim jest stworzenie pewnego rynku produktów rolnych, jednak gorzej z jego realizacją. Ale tak to bywa w świecie magii.
Polskie pieniądze na wyciągnięcie ręki
Najważniejszą kwestią w budowie ogromnych magazynów żywności na terenie Tanzanii są fundusze. Jak się okazuje – polskie fundusze, które – jak przystało na czarodzieja – Pan K. wyczaruje. Według informacji sprzed dwóch lat premiera Mizengo Pindy, tamtejszy rząd sprawdza możliwość uzyskania pożyczki na bardzo korzystnych warunkach od Rządu Polskiego, co bezpośrednio sfinansuje krajowe magazyny żywnościowe, a pośrednio przyczyni się do poprawienia sytuacji produktów rolnych w Tanzanii.
To informacje z punktu widzenia Tanzańczyków. Co prawda, pewność Tanzanii rozmija się z wiedzą, a raczej jej całkowitym brakiem, charakteryzującą rząd polski, jednak wiedza zawsze może być nadrobiona, gorzej tylko z wcieleniem jej w realne życie. Ponadto, premier potwierdził także, że wyśle on zespół ekspertów, którzy dokładnie omówią procedury z polskimi przedstawicielami władzy.
Warto zaznaczyć, że sam Mizengo Pinda odwiedził Polskę, a dokładnie fabrykę MLYNPOL w Chojnowie, Witold K. – podając się za właściciela przedsiębiorstwa, oprowadził go po „swoim” dorobku…
Co więcej, Czarodziej skrupulatnie opowiedział jak funkcjonuje fabryka, nie omieszkając stwierdzić, iż skupuje ona produkty od rolników z 16 województw w kraju. Oczywiście uczynił tak, ponieważ nasz Magik musiał uwiarygodnić swą osobę, a tym samym zajmowaną pozycję i dostępne kontakty. W dodatku fabryka ma się dobrze, przynosząc kolejne zyski. Jedyna rozbieżność to osoba jej właściciela, lecz kto by zwracał uwagę na tak drobne niuanse, tym bardziej, gdy dotyczą Czarodzieja…
Jedno dotknięcie różdżką i po problemie. To też dlatego większe zakłopotanie można było dostrzec na twarzy premiera Tanzanii, który podsumował swą wizytę w fabryce słowami: „Nasi przyjaciele mają nowoczesne silosy, technologię budowlaną oraz najlepsze metody przechowywania żywności. A my stoimy przed wyzwaniem, jak pomóc naszym rolnikom w sprzedaży swoich produktów, co jest skutkiem tegorocznej nadwyżki w produkcji ziarna”.
Opinia coraz częściej powielana
Jak się okazuje, negatywne zdanie o bohaterze naszej „bajki” – Witoldzie K.– podziela coraz więcej – nie związanych ze sobą – osób. Jedną z nich jest Nicholas Ronoh, który już na wstępie rozmowy informuje, że Pan K. nie należy do uczciwych, dlatego zaleca zachowanie nadzwyczajnej ostrożności w kontaktach z nim. Jego zdaniem, warto skorzystać z porady prawnika, który stosując umiejętny podstęp, zwabi Afrykańskiego Czarodzieja do podjęcia współpracy.
W pierwszym artykule wspominaliśmy, że sprawa dotyczy mężczyzny, który przez ostatnie dwa lata w magiczny sposób zaprezentował swe umiejętności oraz kontakty biznesowe, doprowadzając do realizacji przetargów wartych około 100 milionów USD. Co więcej, udowodnił możliwość wpływu praktycznie na każdą decyzję, a także fakt, że nie straszne jest dla niego wynajęcie samolotu rządowego, czy też właściwe przyjęcie premiera Tanzanii.
Skąd człowiek może mieć tak ogromne wpływy? Odpowiedź – jak przystało na Czarodzieja – jest bardzo prosta: wystarczy mieszanka magicznych składników, czyli lokalizacji – Afryka, planu – który jest notorycznie i do znudzenia powielany oraz „czarodziejskich wpływów” pomocnika. Powyższe składniki mają to do siebie, że nadal – pomimo upływu czasu i coraz większej wiedzy na temat nadprzyrodzonych zdolności Witolda K. – przynoszą zamierzony rezultat, skutkując kolejnymi obietnicami, które z przyczyn ekonomicznych nie mogą być spełnione.
Krajami, do których podróże, nazywane zagranicznymi wojażami fundują Polacy, a raczej pieniądze pochodzące z ich podatków, gdyż misje gospodarcze są dotowane przez Polskie Ministerstwa. A że są to tereny odległe, to kwoty potrzebne na ich zorganizowanie również do małych nie należą.
Tak więc pozycja Afrykańskiego Czarodzieja wciąż wydaje się mocna i nie wiadomo, czy odpowiedzialne są za to jego „czarodziejskie” moce, czy też niewiedza afrykańskich współpracowników i brak reakcji ze strony odpowiednich – nie związanych ze światem magii – polskich urzędników…
Maciej Lisowski
Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA