„Ukryty”, to nowa powieść Bronisława Wildsteina. Znany dziennikarz wrócił do tematu, który wychodzi mu najlepiej: na kanwie kryminału opisał współczesną rzeczywistość medialno-polityczną.
"Dolinę nicości" przeczytałem w czasie krótszym niż 2,5 godziny jadąc pociągiem na nagranie programu z Warszawy (nota bene prowadzonego przez Wildsteina). Książka była pierwszą beletrystyczną próbą zmierzenia się z warszawskim "salonem". Wildstein stosując czytelne aluzje i nadając fikcyjnym bohaterom czytelne rysy autentycznych odpowiedników napisał co chciał nie ryzykując pozwów. Książka miała drobny mankament w postaci niezdarnie opisywanych scen erotycznych, ale jako całość broniła się świetnie. Książka zawierała ogromną ilość prawdziwych historii, świetnie znanych w medialnym "światku" wplecionych w fikcyjną fabulę, ale tworzoną z "prawdziwych" puzli. Nikt nie miał wątpliwości kogo autor miał na myśli pisząc o Returnie, dziennikarzu – celebrycie, który robi wszystko, aby ujawnienie jego współpracy z SB nie zakończyło jego kariery.
W ubiegłym roku Wildstein poszedł o krok dalej i napisał wielowątkową sagę "Czas niedokonany" pokazującej losy rodziny polsko-żydowskiej na tle XX wieku. Książka zebrała poztywne recenzje, ale dla mnie była rozczarowaniem. Brakowało jej świerzości i łamania tabu "Doliny nicości".
W "Ukrytym" (czyta się naprawdę szybko) Wildstein wraca do opisywania mechanizmów manipulacji medialnych, które były najmocniejszą stroną "Doliny". Fabułą jest kryminalna historia trzech tajemniczych śmierci: oto w domu artysty, syna pupilka salonu (genialnego pisarza), jego kochanka rzekomo popełnia samobójstwo dźgając się kilkukrotnie nożem w brzuch, kilka dni później ginie inna kochanka tegoż artysty i bliski kolega. W pierwszym wątku policja i prokuratura forsują wersję samobójstwa. Policjant badający dwa inne zgony znajduje powiązania między tymi zgonami. Intryga i jej czas (kilka miesięcy po katastrofie smoleńskiej) są pretekstem do narysowania, dość grubą kreską, postaw ludzi ocierających się o władzę: dziennikarzy, policjantów, polityków. Książka ma wszystkie zalety "Doliny nicości", jednocześnie nie mając jej wad.
Na razie Wildstein, bądź co bądź, czynny dziennikarz, w swojej prozie ostro recenzuje "salon". Osobiście czekam na książkę, w której zaryzykowałby opisanie prawicowych dziennikarzy i ich postaw moralnych. Byłyby to nie mniej szokujące niż obnażanie hipokryzji salonu.
Zysk i S-ka 2012