Ksiązki Normana Daviesa zawsze wzbudzają w polskiej opinii publicznej zainteresowanie, rozpoczynają historyczną debatę n.t. polskości. "Powstanie 44", czy "Boże Igrzysko" świetnie się sprzedawały, i dużo się o nich mówiło. Ale najnowsza – "Zaginione Królestwa", przeszła bez echa. Osobiście jestem pasjonatem historii, a już tak tajemniczej jaka została opisana w ksiażce Daviesa największym, więc oczywiście kupiłem to prawie dziewieciusetstronicowe dzieło. i przeczytawszy historię, skróconą oczywiście przez Daviesa, m. in. Burgundii i Wielkiego Księstwa Litwskiego, dotarłem do dzialu "Gedanium" (Gdańsk). Zaniepokoił mnie ten fragment: " W 2006 roku podczas obchodów rocznicy strajku z 1980 roku miła miejsce w Gdańsku pewna niechlubna scena. Jaden z dawnych współpracowników Wałęsy, zwolniony swego czasu z powodu kłopotówjakie sprawiał, oświdczyłzuchwale, że on i jego towarzysze dziś "stoją […]
Ksiązki Normana Daviesa zawsze wzbudzają w polskiej opinii publicznej zainteresowanie, rozpoczynają historyczną debatę n.t. polskości. "Powstanie 44", czy "Boże Igrzysko" świetnie się sprzedawały, i dużo się o nich mówiło. Ale najnowsza – "Zaginione Królestwa", przeszła bez echa. Osobiście jestem pasjonatem historii, a już tak tajemniczej jaka została opisana w ksiażce Daviesa największym, więc oczywiście kupiłem to prawie dziewieciusetstronicowe dzieło. i przeczytawszy historię, skróconą oczywiście przez Daviesa, m. in. Burgundii i Wielkiego Księstwa Litwskiego, dotarłem do dzialu "Gedanium" (Gdańsk). Zaniepokoił mnie ten fragment:
" W 2006 roku podczas obchodów rocznicy strajku z 1980 roku miła miejsce w Gdańsku pewna niechlubna scena. Jaden z dawnych współpracowników Wałęsy, zwolniony swego czasu z powodu kłopotówjakie sprawiał, oświdczyłzuchwale, że on i jego towarzysze dziś "stoją tam, gdzie wtedy stałą >>Solidarność<<", podczas gdy ich obecni przeciwnicy polityczni – wszyscy dawni koledzy z "Solidarności" – rzekomo "stoją tam, gdzie stąło ZOMO". Takie pełne żółci wypowiedzi szkodzą polskiej demokracji. W latach 2005-2007 główny wichrzyciel zdobył największą liczbę mandatów w polskim Sejmie, zorganizował wybory swojego brata bliźniaka na urząd prezydenta Rzeczypospolitej i na krótko stanął na czele polskiego rzadu. Pierwszy raz w dziejach świata zdarzyło się, żeby dwóch identycznych braci bliźniaków sprawowało dwa najwyższe urzędy w państwie. Działając we dwójkę, razem se swoja partią Prawo i Sprawiedliwość wykorzystali okazję, aby podkopywać demokratyczny ład ustawiony po 1990 roku, grożąc wprowadzeniem autorytarnej czwartej Rzeczypospolitej i wymyślajac nową historie współczesnej Polski.Jeśli wierzyć szerzonej przez nich propagandzie, reżim komunistyczny nie został ostatecznie obalony w latach 1989-1999: przy pomocy Wałąesy został przekształcony w pseudodemokrację, w której liberałowie i spadkobiercy epoki komunistycznej mogli się bogacić kosztem ludu. Ton tej demagogicznej retoryki jeszcze bardziej wzmocniła katastrofa lotnicza w Smoleńsku z kwietnia 2010 roku, w kórej zginął jeden z braci." ~ " Zagnione Królestwa", Norman Davies, wyd. Znak, 2010.
Obcokrajowiec w Polsce.
Norman Davies urodzony w 1939 roku w Bolton, przez przypadek trafił do Polski. Chcąc z przyjacółmi dotrzeć do Istambułu, podróżował przez Węgry gdzie tamtejsze służby bezpieczeństwa aresztowały ich i oszkarżyły o szpiegostwo. Przewieziono go do Jugosławi. W konsekwencji kilka lat póżniej Davies nie otrzymał wizy do Rosji, którą tak bardzo chciał zwiedzić. Zdołał dotrzeć do Polski, gdzie zacżał studiowac na UJ.
Zastanawiąjące jest co obywatej świata jakim był wtedy Norman Davies zobaczył w perelowskiej Polsce. Krajem wtenczas atrakcjyjnym nie byliśmy dla obcokrajowców, a już dla brytyjczyków, którzy II wojną światową pokazali jakimi są bezdusznym, bojaźliwymi ignorantami ( "dziwna wojna", konferencja w Jałcie). Powodu tego zakochania według niektórych należy szukać w akademiku UJ. Według tej histori Davies był w pokoju z człowiekiem, który ostrzegł go przed SB i powiedział, żeby Davies nic mu nie mówił, bo owy kolego jest SB-ekiem. O, ironio! Podczas gdy Davies (zaznaczam, podobno) już z SB wspołpracował.
"PiS to sekta i ruch wywrotowy"
Wracajac do czasów współczesnych. W sierpniu 2010 roku Davies udzielajac wywiadu dla Newsweek’a popełnił takie słowa: "PiS nie jest normalną opozycją, a sektą polityczną, posiadającą guru, misję i własnych świętych. To raczej ruch wywrotowy, który próbuje nie tyle polepszyć III RP, co ją zburzyć"
Nie będę tutaj komentował treści, tych słów, bo do takiego pozimu zniżać się nie będę. Bo nawet tych słów w kontekście przytoczonej wyżej historii z SB w tle, mógłbym się spodziewać. Bardziej bulwesującym jest fakt, że takie słowa w ogóle padły. Powód jest jeden. Jakim prawem?
Tak… Jakim prawem Norman Davies, mieszkając w Oxfordzie, śmie komentowac polskie życie publiczne. Tam mieszkając i żyjac życiem Wlk. Brytanii, nie sposób jest poznać w 100% polskich realiów. Nie czytając wszystkich lub chociaż niektórych, tytułów polskiej prasy, nie ogladajac telewizji polskiej, i mając do dyspozucji jedynie Internet, który w swej propagandowej działalności wspomaga antypisizm, nie możliwym jest odnalezienie sie na polskeij scenie polityczno-społecznej.
Davies a’la Sikorski.
Powracając do przytoczonego fragmentu książki "Zaginione Królestwa". Myślę, że Davies jako historyk, jest fenomenem, bo ksiażkami takimi jak "Boże Igrzysko" pokazuje szeroko pojętemu Zachodowi, historię Polski. Choć według Pawła Zyzaka nie zachowuje w nich proporcji. poszczególne epoki w historii opisuje z różnym zaangażowaneim, jeden okres szczegółowo drugi bardziej ogólnie, przez co mogłoby się wydawać, że jest ten ogólnie opisany okres krótszy od innych. Tak czy inaczej, historykiem poza niektóeymi błedami, jest dobrym. Pisarzem również bo jego książki czyta sie z przejęciem, i chęcią poznania dalszej historii.
Ale słowa, zamieszczone w tej książce są nie porównywalnie bardziej haniebne i bulwesujace, niż te dla Newsweek’a. Przełknę tą gorzką pigułkę z Newsweek’a i pominę niedoinformowanie Daviesa w temaci polskiej polityki, ale takich słów w książce historycznej nie jestem w stanie pominąć. Ksiązka historyczna z prawdziwego zdarzenia powinna byc opiniotwórcza, czyli nie narzucać nam, czytelnikom, zdania autora, ale pokazywać historię z każdej persepktywy, aby kazdy mógł sie w tej historii osadzić z własnym suwerennym zdaniem. Takich książek jest niewiele, niestety. "Zaginone Królestwa" do nich się nie zaliczają. Przez te właśnie słowa.
Z mojego punktu widzenia takie słowa w książce, która ma być podróżą po tytułowych zaginionych królestwach, są odrażające, nie godne historyka za jakeigo uważa się Norman Davies. Potworna gra historia, manipulacja faktami, i diabelskie przedstaiwenie, jakie serwuje nam Davies w tym rozdziale, zszokowłąo mnie i przeszylo mnie do szpiku kości. "Dziwności" tym słowom dodaje fakt, że w żadny z poprzednich rozdziałów Davies nie publikuje swojego zdania, nie ustosunkowywuję sie do danej historii. Treśc tych słów przypomina raczej wypowiedź Sikorskiego ("Prezydent może być niski, ale nie powinien być mały"), niżeli historyczna rozprawę. Wstawka godna Michnika.
Podsumowanie.
Z całym szacunkiem dla wiedzy i osiagnięć Normana Daviesa, to jednak nie jest on Polakiem, ba nawet nie mieszka w Polsce, a nie posiadanie jednej z tych dwóch form obcowania i Polskości, plus niedoinformowanie w tym temacie, wyklucza z jakiegokolwiek komentowania spraw wewnętrznych Polski. Nie znam powodu, dla którego tak bardzo Davies ukochał sobie nie tyle Polską co bezpodstawne komentowanie jej życia publicznego. Czy jest to zemsta za Adama Zamoyskiego? Czy Davies jest zazdrosny o wzięcie Zamoyskiego w brytyjskich mediach, o to że jest młodszy? Sam nie wiem.
Obywatel swiata w Polsce, obywatel Polski na swiecie. - w mysl felietonu B.Prusa