Te dane są dość szokujące i stanowią kolejny dowód na to, iż 10 kwietnia 2010 roku nie mieliśmy do czynienia ze zwykłym wypadkiem lotniczym, ale z czymś znacznie poważniejszym, co spowodowało prawdziwą masakrę.
W ostatnich dniach, przy okazji skandalu związanego z ekshumacjami ciał dwóch ofiar katastrofy smoleńskiej, pojawiła się informacja, że zaledwie 28 osób zostało zidentyfikowanych przez rodziny w Moskwie. Pozostałe 68 ciał było w stanie uniemożliwiającym bezpośrednią identyfikację, w związku z czym przeprowadzono badania DNA celem ustalenia tożsamości ofiar. Te dane są dość szokujące i stanowią kolejny dowód na to, iż 10 kwietnia 2010 roku nie mieliśmy do czynienia ze zwykłym wypadkiem lotniczym, ale z czymś znacznie poważniejszym, co spowodowało prawdziwą masakrę.
Na wyjątkowość katastrofy smoleńskiej, szczególnie w kontekście możliwości przeżycia ofiar, czy stanu zachowania ciał, wskazuje porównanie ze statystykami służb lotniskowych, zawartych w podręczniku ICAO, a przywołanych w „Uwagach RP do raportu MAK”. Wynika z nich, iż w wypadku samolotu ze 100 osobami na pokładzie może zostać poszkodowanych 75 osób,w tym 15 z bardzo ciężkimi obrażeniami wymagającymi natychmiastowej pomocy i transportu do szpitala, 23 z obrażeniami średnio-ciężkimi nie zagrażającymi życiu, ale wymagające transportu oraz 37 z lżejszymi obrażeniami.Wspomniane statystyki pokazują nie tylko duże szanse zachowania w dobrym stanie ciał ofiar katastrofy, ale nawet całkiem spore szanse przeżycia. Do podobnych wniosków doszli twórcy eksperymentu przeprowadzonego przez brytyjską telewizję Channel 4, przy użyciu prototypu TU 154 M – Boeinga 727 – na pustyni Sonoran w Meksyku. W tym eksperymentalnym wypadku samolot zaledwie przełamał się na dwie części, zaś 78 % pasażerów uszła cało z katastrofy.
Jak było 10 kwietnia 2010 roku każdy pamięta: natychmiastowy przekaz „wsie pagibli”, ogłoszony zanim ktokolwiek kompetentny zdołał dotrzeć na miejsce tragedii. Robiło to wrażenie ponurego spektaklu, którego scenariusz został wcześniej napisany w zadymionych gabinetach. Od razu też ruszyła machina dezinformacji, mającej uzasadnić fakt natychmiastowej śmierci wszystkich pasazerów, choć przecież samolot nie spadł z wysokości kilkuset metrów, a zaledwie kilkunastu. Wymyślono więc brzozę i beczkę, a także raczono nas wizjami totalnej masakry, będącej wynikiem odwrócenia samolotu w chwili upadku na ziemię. Tylko, że to nie daje odpowiedzi na pytanie o obecność tysięcy odłamków, których nie można inaczej wytłumaczyć, niż eksplozją, jak również na pytanie o tragiczny stan ciał ofiar, z których większość została całkowicie zdekompletowana.
Doktor Andrzej Ossowski, genetyk z Zakładu Medycyny Sądowej w Szczecinie, który brał udział w identyfikacji ofiar katastrofy w Mirosławcu, w opublikowanym dzisiaj na jednym z portali wywiadzie powiedział:
„Rzadko zdarzają się takie katastrofy, kiedy ciała są kompletnie zniszczone. Przykładem może być 11 września 2001 r., kiedy samolot uderza w budynek. Wtedy naukowcy mieli ogromny problem, bo ciała były rozczłonkowane na bardzo małe fragmenty i była ich bardzo duża liczba. Po katastrofach lotniczych ciała są w lepszym stanie i nie widzę problemów z rozdzieleniem fragmentów”.
Jak to się stało, że w katastrofie smoleńskiej, która według oficjalnej wersji nie była spowodowana wybuchem, czy innym gwałtownym zdarzeniem, doszło do tak ogromnego rozczłonkowania ciał ofiar, że tylko 28 można było rozpoznać w czasie bezpośredniej identyfikacji? I jak mogło dojść do takich zdarzeń, jak zamiana ciał ofiar, które akurat zachowały się w bardzo dobrym stanie? Cytowany wyżej genetyk, powołując się na swoje wieloletnie doświadczenie i wiedzę powiedział:
„Normalnie, standardowo takie sytuacje się nie zdarzają. Przecież mamy wypadki komunikacyjne, katastrofy masowe, no i nigdy nie zdarzyła się taka sytuacja [zamiana ciał – przyp. M.]”.
W związku z powyższym należy zadać pytanie: czy zamiana ciał ofiar, a póki co nieznane miejsce pochówku legendy Solidarności, są dziełem przypadku, czy może efektem celowych działań, by z jednej strony utrudnić badanie przyczyn katastrofy, a z drugiej po raz kolejny upokorzyć Polaków? Znając mentalność czekistów i sposób postępowania po 10 kwietnia 2010 niczego wykluczyć nie można. Wbrew zapewnieniom minister Kopacz, poszukiwanie i przewożenie szczątków ofiar katastrofy odbywało z pogwałceniem nie tylko międzynarodowych norm, ale także przy braku elementarnego szacunku dla zmarłych. Wydaje się, że główną przesłanką do takich działań był widoczny od samego początku nacisk, by niczego nie wyjaśnić, a wszelkie ślady zatrzeć.
Jakub Opara, który był na miejscu katastrofy tak wspomina tamte chwile:
„Byłem na lotnisku w Smoleńsku tuż po katastrofie. Ciała, które były najmniej okaleczone, najmniej rozczłonkowane, wkładano do trumien. Szczątki pozostałych ciał zbierali żołnierze, milicjanci, ludzie w czerwonych strojach, pewnie ratownicy, słowem – niemal wszyscy. Szczątki były zbierane i kładzione na takie foliowe płachty rozłożone na ziemi. Kiedy płachta już była pełna, to dzięki jakimś taśmom ściągano ją w podobny sposób jak worki na śmieci. I ten worek ze szczątkami wkładano do trumien. Nie zauważyłem, żeby ktoś te szczątki na miejscu opisywał, robił jakąkolwiek dokumentację lub dopasowywał do innych znalezionych. Zapełniano po prostu kolejne trumny tymi workami ze szczątkami. Nie zauważyłem też lekarzy sądowych”.
Jak powinno wyglądać profesjonalne podejście do miejsca katastrofy lotniczej, a szczególnie do szczątków ofiar?? Doktor Ossowski szczegółowo opisał stosowane procedury:
„Najpierw miejsce katastrofy powinno być podzielone na sektory, następnie do takiego sektora wchodzą specjaliści i oznaczają kolorowymi chorągiewkami szczątki ciał – chorągiewki pomarańczowe bądź czerwone – oraz szczątki maszyny i dowody rzeczowe – chorągiewki żółte. Potem wchodzi zespół, który podejmuje ciała. Każdy fragment ciała powinien być włożony do osobnego pojemnika i opisany. Nie widzę problemów z rozdzieleniem tych szczątków”.
Dlaczego w przypadku katastrofy smoleńskiej, naszej narodowej tragedii, uczyniono wszystko, aby niczego nie udało się wyjaśnić i by wszelkie ślady zostały zatarte? Dlaczego wszyscy – prokuratorzy, lekarze, biegli – zachowywali się tak, jakby pierwszy raz w życiu mieli do czynienia z wypadkiem, z koniecznością zabezpieczania miejsca i ciał ofiar wypadku? Powtarzana przez niektórych, niczym mantra, fraza o znanym rosyjskim bałaganie, mającym być wytłumaczeniem tych wszystkich skandalicznych zaniedbań, pozwala przyjąć również inne założenie.
Skoro znamy rosyjską mentalność, Rosjan i ich niezmienny od wieków sposób postępowania z Polakami, przyjmijmy również do wiadomości i to, że ta katastrofa mogła być spowodowana zamachem na polskiego prezydenta, polskich generałów oraz polityków, a wiec de facto zamachem na państwo polskie.
http://wiadomosci.wp.pl/kat,8173,title,Kto-lezy-w-tych-grobach,wid,14949331,wiadomosc.html?ticaid=1f383
http://obserwator.com/blog/autor:50422f4d-5a4c-4ea1-87e6-50425bd6007b/brytyjska-telewizja-za-miesiac-podwazy-raport-mak-i-raport-millera
http://www.radiomaryja.pl/multimedia/ekshumacja-ciala-anny-walentynowicz-2/
"Im większe kłamstwo,tym łatwiej ludzie w nie uwierzą"
J. Goebbels
http://niepoprawni.pl/blog/3415/nigdy-nie-zdarzyla-sie-taka-sytuacja-czyli-horror-smolenski
Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.