Nieznośna niedorzeczność kłamstwa.
16/11/2011
458 Wyświetlenia
0 Komentarze
7 minut czytania
Niedorzeczność, nieprawda, kłamstwo, bzdura, fałsz, manipulacja, propaganda, ściema, matriks, iluzja, fatamorgana, oszustwo – prawda ma wielu wrogów. A kłamstwo?
Wymień, proszę, jednego – poza prawdą – wroga kłamstwa. Ja zacząłbym od siebie, ale uczciwie nie potrafię aż tak kłamać. Zdarzało mi się bowiem niedorzecznie bredzić – świadomie lub bez świadomości tego faktu. Gorzej, bo kłamałem jak z nut, choć zdawało mi się, że były to niewinne kłamstewka, potrzebne zazwyczaj dla ochrony rodziny i przyjaciół lub dla własnych korzyści.
Ale ponieważ blog to nie konfesjonał, poprzestanę na ogólnym stwierdzeniu faktu, że grzech kłamstwa rzucił własne cienie na ścieżki mojego losu i zostawił smugi brudu na duszy mojej. Zmyć tego nie da się ot tak pod prysznicem i nie jest tak, że samo postanowienie poprawy polegające na obietnicy, że chcę i będę zawsze prawdomówny, wystarczy do przemiany siebie.
Nie wystarczy! Musi zdarzyć się coś więcej. O wiele więcej. Nie wystarczą tu zewnętrzne rytuały spowiadania się z własnych grzechów, po to tylko, żeby natychmiast po spowiedzi powrócić do nawyku kłamliwej mowy. Konfesjonał musi trafić w samo serce sumienia. I tam, z pola wewnętrznej przytomności, gdy dusza staje się jednym z Aniołem Stróżem, zaczyna się przemiana.
Prawdomowność jest wielką cnotą, ale wymaga świadomej praktyki. Uwagi i uważności. Duch musi być ćwiczony w modlitwie, medytacji i kontemplacji, umysł – w mowie (i rozmowie z bliźnim i samym sobą), która dba, aby wypowiadane zdania były zgodne z rzeczywistością, ze stanem faktycznym (…). To jeden proces, jak jeden jest zintegrowany człowiek, gdy wyznaczył dla siebie drogę do prawdy. Pozostaje ciało, serce i wola.
Ciało ma mało kłopotów z prawdą, bo – metaforycznie – lubi oddychać prawdą. Ciało brzydzi się kłamstwem – dosłownie.
Kłamca ma przyśpieszony puls, rozbiegane oczy, niezdrowe napięcie na skórze, niesymetryczną mimikę twarzy, wykrzywia się w grymasie, unika spojrzenia prosto w oczy, na poziomie reakcji podprogowych wierci się i wije jak wąż. Nie przypadkowo ojcem kłamstwa jest Lucyfer, czy jeśli wolisz, szatan. Kłamstwo wykrzywia ciało kłamcy i po latach wydobywa z wnętrza na wierzch naturę brzydoty. Widać to wyraźnie na niektórych twarzach, które zmieniły się w gęby. (…) I długo można tak gawędzić, gdyby nie to, że są i mają się cudownie zawodowi kłamcy, wyćwiczeni perfekcyjnie w kłamstwie, którzy w świetle jupiterów i na ekranach, jawią się jako wzór cnót wszelakich. W nimbie sławy, kariery, władzy, bogactwa zdają się iść jak burza od sukcesu do sukcesu. Zazdrościsz?
Nie zazdrość! Oni tylko – do czasu – ukryli prawdę o własnej marności w całunach iluzji i matriksu. Wcześniej czy później, demon doskoczy do kłamliwego gardła takiego gada w ludzkiej skórze i pociągnie za sobą w otchłań. Nie wchodź matriks, przebij się przez iluzję – do siebie, do ciała prawdy.
Serce kreuje pole prawdy w organizmie i świecie, gdy ciąży ku miłości bezinteresownej. Kto ma takie serce, wie, że zranione przez oszustów, nie rozpada się na dwie połówki niespełnienia. Nie rozbija się jak lustro z Baśni Andersena na tysiące kawałków, w których może pomieścić się wyłacznie cień grozy, zło, nienawiść i kłamstwo. Wprost przeciwnie, bezinteresowna miłość wzmacnia się pod wpływem ciosów losu. Czy tak jak w przysłowiu: „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni“? Tak, dokładnie i mniej więcej, ale pod warunkiem, że nie wypuścisz z lewej ręki tarczy prawdy a z prawej ręki miecza woli, która poddaje się Woli Bożej.
Mała wola musi poddać się Wielkiej Woli, żeby zakończył się proces wyrywania ostatniego korzenia kłamstwa z duszy. To pełen tajemnic proces, który zaczyna się od wiary, że jest prawda i warto szukać prawdy, że jest Bóg i warto kochać Boga. A z tą wiarą, choć wiele razy upadniesz, będziesz musiał biec przez całą noc, długą noc trwającą zazwyczaj wiele lat…aż wzejdzie jutrzenka łaski.
Jutrzenka łaski może wzejść zasadniczo w każdej chwili, rozwalić każdą skorupę brudu, rozwiać odór kłamstwa wokół najtwardszego grzesznika…Bywało i tak w naszym świecie, gdzie niezbadane są wyroki Boskie. Bywało, ale największym cudem życia tu i teraz na ziemi jest cud uważności. Radość z piękna, które otacza koroną światła ciało prawdy człowieka przytomnego.
A człowiek przytomny nie kłamie. Czy dlatego wybiera ciszę i milczenie? Czy dlatego chroni się w świątyni modlitwy? Po części dlatego.
To nie wszystko. Rozważania o prawdzie, zapisywane w strumieniu spontanicznej refleksji, mogą przejść do całkiem innych wymiarów i komnat ducha. Do tematu będę więc powracał, jak pielgrzym, który praktykuje prawdomówność.