Masz informację a inni jej nie mają? Możesz zostać bogaczem.
Ongiś pewien Amerykanin złowił rekina, który w swoim brzuchu (a dokładniej – w żołądku) miał europejską gazetę, z której wynikało, że niektóre surowce znacznie podrożały. Odpowiednio wykorzystał swoją wiedzę i został bogatym człowiekiem, zanim owa wiadomość morską drogą dotarła do USA (nie było wówczas jeszcze radia).
W sprawie Amber Gold mamy podobna sytuację, choć jakby odwrotną – bogactwa nie można było zdobyć, ale przynajmniej można było ocalić przed rozkurzem swój kapitał na podstawie reglamentowanej informacji.
Okazuje się bowiem, że od wielu miesięcy wiele instytucji (czyli konkretnych ludzi) miało wiedzę, że parabankowa instytucja – pod pięknie brzmiącą nazwą 'Amber Gold’ – chwieje się i lada moment zawali, grzebiąc pod lawiną niewypłacalności wszystkich marzycieli o lepszym życiu opartym na wysoko oprocentowanych interesach prowadzonych przez tę firmę, o której głośno jest od paru tygodni.
Jeśli ludzie mawiają, że dobry interes można zrobić na informacji, to istnieje wiele dowodów popierających to twierdzenie. Jeśli jakikolwiek urzędnik – premier, minister, prokurator, sędzia lub choćby sekretarka czy kopista dokumentów, wiedział, że bankructwo wisi nad AG, to przynajmniej mógł ratować oszczędności, jeśli nie tysięcy rodaków, to… swoje. Mógł także przekazać swe cenne informacje całkiem bezinteresownie swoim znajomym, w tym rodzinie albo mógł nawet uzyskać jakieś konkretne profity za dostarczenie takich informacji.
To jasne, że w państwie – choćby najlepiej zorganizowanym – są równi i równiejsi, czyli dzięki wiedzy o planowanym przebiegu autostrady (albo o nagłej zmianie trasy) przez wybrany region, można zostać majętnym człowiekiem, co po wielokroć udowodniono także w raczej dobrze rządzonych Stanach Zjednoczonych, gdzie większość fortun została zdobyta przecież nie podczas rzetelnie wykonywanej pracy klasycznie rozumianej. Ciężka praca zawsze była lichym zajęciem dla milionerów – trzeba mieć właściwy charakter i możliwości, aby dzięki wiedzy, inteligencji, intrygom i poparciu właściwych osób, zostać krezusem. Iluż to (także polskich) polityków oraz urzędników zostało bogaczami, bo wiedzieli, potrafili i mieli poparcie oraz pewien kapitalik na dobry początek?
Należałoby przejrzeć wypłaty środków z AG, bo może okazać się, że znane osobistości (lub ich rodziny) na czas zdążyły uratować swoje wkłady dzięki informacjom, które po amatorsku pałętały się po biurkach a to Prokuratury Generalnej, a to po niższych szczeblach naszych innych instytucji. Być może niewiele zrobiono (właściwie nie uczyniono nic), aby zapobiec katastrofie, która dotknęła tysiące naiwnych naszych obywateli, ale może przynajmniej część z naszych lepszych obywateli zdołała ochronić swoje kabzy?
Bycie polskim oszustem, to bycie niemal księciem w państwie bezprawia – procesy ciągną się latami, ofiary oszustów często dają sobie spokój z dochodzeniem sprawiedliwości, zaś sami cwaniacy mają się coraz lepiej – to już drugie pokolenie naszych oszustów wytwarza sobie niejako odpowiednie genetyczne procedury, dzięki którym oszukują nas coraz skuteczniej, nie ponosząc w zasadzie żadnej kary.
Coraz więcej prawników zamieszanych jest w przestępstwa, w tym oszustwa, i mają się dobrze – są najlepiej chronioną bandą przez przepisy, które im sprezentował naród, oczywiście wbrew jego woli, bowiem zapis i właściwe podpisy załatwiła sama władza wybrana przez oszukiwany nasz naród. To także kolejne pokolenie, które wytworzyło swoje procedury łamania prawa pod parasolem ochronnym odpowiednio stosowanych przepisów i brania za to kasy.
Kilka lat temu odbyło się spotkanie polskiej strony z irlandzkimi odpowiednikami, którzy przekazywali naszym fachowcom swoje doświadczenia, dzięki którym nasze togowe orły miały się nauczyć, w jaki sposób uniemożliwić kombinowanie (typu fikcyjne rozwody i przepisywanie majątku na współmałżonków), aby uniknąć sprawiedliwości, ale co z tego wynikło, to chyba widać po opisach w mediach na temat oszustw wszelakich.
Powołanie specjalnej komisji jest koniecznością, aby ukazać wszelkie mechanizmy, które rządziły przewałem AG a także innymi, podobnymi, piramidami finansowymi. Społeczeństwo musi poznać te mechanizmy, aby już nigdy nie wdepnąć na taką minę, a przynajmniej nie aż z tak wielkim hukiem. Temidzie również przyda się taka nauka, bo okazuje się, że nie zna sztuczek stosowanych przez – to osobny skandal – młodych, inteligentnych i cwanych rodaków, choćby po to, aby w przyszłości unikać takich afer.
Tym razem nowoczesna i „zaradna” młodzież bez studiów wyższych wygrała starcie z nestorami polskiej sprawiedliwości! Cóż warte są studia prawnicze i stanowiska na służbie Państwa?
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny mogą organizować codziennie spotkania z mediami, wyjaśniać swoje stanowiska i dowodzić, że niemal wszystko jest OK, ale już większość z nas wie, że są to zwykłe kłamstwa i gra pozorów.
Wyroki może nie powinny być wysokie (za pierwsze oszustwo), ale bezwzględne – bez zawieszenia. Ilu uczciwych ludzi nie byłoby oszukanych, ilu z nich nie popełniłoby samobójstwa, gdyby nasze państwo właściwie i na czas zareagowało na rozwijający się „biznes” aferzysty?
Państwo nasze mogło uniknąć katastrofy, o której wiedziano na najwyższych szczeblach. Z lenistwa, indolencji, braku procedur nie zapobiegnięto dramatowi. Gdyby prześledzić historie katastrof kolejowych albo lotniczych, to można byłoby dostrzec sporo analogii. Z każdego błędu powinny być wyciągnięte wnioski na przyszłość, zatem – jakie będą wnioski z afery Amber Gold?
PS „Dziennik Gazeta Prawna” podaje szokujące liczby – „Za malwersacje i oszustwa skazano w minionym roku w Polsce około 27,5 tys. osób. Tylko 10% z nich trafiło do więzienia; pozostałych 24 tys. cieszy się wolnością”. W niektórych europejskich państwach, zawieszenie kary dotyczy poniżej 5% spraw. Wielu prawników uważa, że to dowód na to, że u nas nie ma racjonalnej polityki karania przestępców, a to oznacza, że nawet polska prawnicza śmietana krytykuje nasz system prawny – i co z tego wynika?