Klaun polskiej sceny politycznej, przygłup z Biłgoraja, idol starzejących się panienek (i kawalerów) którym marzy się wreszcie seksualna przygoda, nabija się z Komisji Etyki Poselskiej.
Niewymowny wie, co to penis i patroszenie, ale etyka?! Kogo obchodzą takie faszystowskie słowa?! Ukarany za kolejny słowny atak na Kaczora skunks burżuazyjnej lewicy oświadczył, że jest dumny z kary. W historii by jeden przypadek polskiego warchoła, który wyrokami podbijał delię. Ale kudy chamowi do polskiego szlachcica, jakim był Samuel Łaszcz?
Post scriptum: zwolennik totalitarnego liberalizmu (i jego odkrywca!) ma sobie za nic godność ludzką. Ma gdzieś komisje i prawo. Może za dużo jara? Albo co innego?
A tak naprawdę to człowiekowi trzeba pomóc. To fakt, nikt go nie kocha. Może nikt się do niego nie uśmiechnął. Zachowuje się jak stary, bity pies: szczerzy żółte kły do każdego i nie ufa nikomu. Co za straszne życie!