POLSKA
Like

NIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGO

14/07/2019
1209 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEM

0


UJAWNIAMY KTO MORDOWAŁ ŻYDÓW W JEDWABNEM

 NIEMIECKA ZBRODNIA W JEDWABNEM – TAJEMNICA ŁUSEK Z JEDWABNEGO

Autor dr Tomasz Sommer

 Mord popełniony przez Niemców w Jedwabnem 10 lipca 1941 roku został wbrew faktom przypisany Polakom i wciąż funkcjonuje jako polska zbrodnia. Tymczasem na jaw wychodzi coraz więcej dowodów wskazujących, że śledztwo prowadzone przez prokuratora Radosława Ignatiewa z IPN celowo działało w kierunku zbagatelizowania przesłanek wskazujących na sprawstwo niemieckie. Jednym z aspektów takich działań jest interpretacja historii łusek, które znaleziono na miejscu zbrodni podczas przerwanej przez Lecha Kaczyńskiego ekshumacji, przeprowadzonej częściowo w 2001 roku. Gdy zespół ekshumacyjny poinformował o tych znaleziskach od razu zaczęła kampania prowadząca do takiego zinterpretowania ich pochodzenia, by przypadkiem nie można było wyciągnąć narzucającego się wniosku, że skoro są łuski – to na miejscu byli Niemcy. W dodatku ci Niemcy używali broni.

Początek tej negacjonistycznej narracji znajdujemy już w wywiadzie, jakiego prowadzący ekshumację prof. Andrzej Kola udzielił latem 2001 roku dziennikarzowi „Rzeczpospolitej” Andrzejowi Kaczyńskiemu. Dziennikarz już w pierwszym pytaniu dotyczącym łusek starał się udowodnić, że wystrzelili je tam nie Niemcy…a przyniosły dzieci.:”-(Andrzej Kaczyński „Rzeczpospolita”). Proszę opowiedzieć o odkrytych przedmiotach. W marcu (2001 r. przypisek Red.) natrafiliście w stodole na cztery łuski karabinowe odpalone, skupione w jednym miejscu, co by wskazywało, że nie zostały wystrzelone w stodole, tylko przyniesione, na przykład w kieszeni, może przez dziecko. Znaleźliście też osobno jeszcze jedną nie wystrzeloną, czy tak? – (prof. Andrzej Kola) Nie. Jedna łuska, od mosina, znaleziona w narożniku stodoły, rzeczywiście była niewystrzelona; to mogła służyć np. do zabawy. A te cztery łuski znaleźliśmy w hołdzie ziemi z płytkiego rowu wykopanego w celu zlokalizowania podmurówki. Normalnie byśmy je pieczołowicie lokalizowali, analizowali miejsce, ale to był jednodniowy rekonesans. Dlatego nie mogę powiedzieć, czy pierwotnie te cztery łuski leżały obok siebie. Później, na przełomie maja i czerwca, gdy przekopaliśmy cały teren stodoły, łusek było dużo i też nie w jakimś charakterystycznym układzie. – Nie zostały wydobyte z grobu? – Owszem, były też łuski znalezione w mogile np. jedna od mauzera leżącego pod głową z pomnika Lenina. Należy je wiązać z wypadkami 10 lipca 1941r.Leżały na głębokości nie więcej niż 60 cm. Musiały dostać się tam wtedy, kiedy powstawał grób. Nie mogły tam zostać wciśnięte później. W grobie zewnętrznym ponad szczątkami w układzie anatomicznym , znaleźliśmy, odsiewając spalone kości od ziemi pocisk pistoletowy kalibru 9 mm. A właściwie był to tylko zewnętrzny płaszcz pocisku niezdeformowany. O czym to świadczy? Że został wystrzelony do człowieka i uwiązł w miękkiej tkance. Następnie tkanka spłonęła, a ołowiany rdzeń pocisku wytopił się. -Prokurator Lucjan Nowakowski z IPN uważa, że skoro większość znalezionych łusek była wykonana nie z mosiądzu, lecz ze stali, nie mogła być użyta w 1941 r.ponieważ Niemcy zaczęli je produkować dopiero w 1942 roku. – Mnie ta interpretacja nie przekonuje. Nie wyjaśnia na przykład z jakiej przyczyny tak znaczna liczba znalazła się w jednym miejscu. Pewna część łusek , tych z mosiądzu, miała na spłonce wybitą datę 1939 r. Jak widać z tego fragmentu wywiadu od razu rozpoczęła się próba przesunięcia czasu  wystrzelenia łusek pochodzących z miejsca zbrodni  na okres po 1941 roku, aby wykluczyć niemieckie sprawstwo. I kampania ta przyniosła efekty. Dziś na polskiej stronie Wikipedii znaleźć można następujący passus, który jest jednym z elementów doktryny o polskim sprawstwie:  

„W pobliżu stodoły w Jedwabnem   znaleziono około dwustu łusek lub innych części amunicji oraz części uzbrojenia, a w masowej mogile znaleziono przedmiot, który wstępnie uznano za płaszcz pocisku kalibru 9 mm. 20 grudnia 2001 śledztwo IPN potwierdziło, że znalezione przedmioty pochodziły prawdopodobnie z okresu I Wojny Światowej lub najwcześniej z roku 1942. Ekspertyza wykazała, że fragment metalu znaleziony w mogile nie był elementem amunicji, lecz metalowym przedmiotem nieznanego zastosowania”

Co ciekawe, zdania te są cytatem z kolejnego tekstu dziennikarza Andrzeja  Kaczyńskiego z „Rzeczpospolitej”, tym razem z grudnia 2001 roku. Dziennikarz ten najwyraźniej został rzucony na odcinek „załatwienia problemu łusek”.

JAK WYKLUCZONO ROK 1941 Z HISTORII ŁUSEK  

Duża ilość łusek typu Mauser 7,92 mm, w dodatku ze specyficznymi odkształceniami części wylotowej skłaniała do wniosku, ze zostały one wystrzelone z karabinu maszynowego typu MG. Problem dla antypolskiej interpretacji ich datowania stanowiła jedna z łusek, na której została wybita data 1939 – bo sugerowało to użycie w Jedwabnem wersji karabinu bliskiej tej dacie, a ponieważ w 1939 roku w Jedwabnem z karabinów maszynowych nie strzelano, wchodził w grę właśnie rok 1941, gdy w miasteczku znów pojawili się Niemcy. Ponieważ na łusce, a dokładnie w jej środku znajdował się charakterystyczny ślad odkształceniowy będący efektem usuwania łuski z karabinu, prokurator Ignatiew całkiem słusznie zadecydował o zwrócenie się do władz niemieckich o przeprowadzenie eksperymentu polegającego na odstrzelenie pocisku kontrolnego z wytypowanej broni i stwierdzeniu, jakie ślady ten proces pozostawił – co miało dopasować łuskę do modelu broni z której ją wystrzelono.

Jako, że łuska datowana jest na 1939 rok, w grę wchodziły dwa modele karabinu z identycznym mechanizmem odwodzącym  – MG 34/41 i MG 42.Jak się okazało, władze niemieckie nie posiadają modelu MG 34/41. Eksperyment został wykonany na modelu MG 42. I okazało się, że ślady się zgadzają – pociski mogły być wystrzelone z tej broni. To jednak wcale nie oznacza, że pocisk nie mógł równie dobrze wystrzelony z wersji MG 34/41 – zwłaszcza, że posiadała ona identyczny mechanizm opróżniania komory.

Prokurator Ignatiew dokonał więc nieprawidłowej interpretacji efektów eksperymentu. Dowiódł on bowiem tylko tyle, że łuski wypadły z karabinu MG 42  albo MG 34/41, natomiast nie wykluczyły użycia tej drugiej broni. Prawidłowy wniosek wyciągnięty z eksperymentu powinien więc brzmieć: łuski zostały wystrzelone z modelów MG 42 albo MG34/41 w latach funkcjonowania tej broni, czyli w okolicach lat 1941 i 1942     

Co ciekawe, z dokumentów śledztwa wynika, że prokurator Ignatiew znów źle interpretując niemieckie dokumenty starał się udowodnić, że model 34/41 był w użyciu od lutego 1942 roku, co wyraźnie wskazuje, iż zdawał sobie sprawę, że naciąga fakty.

To też jednak nieprawda. Model MG 34/41 był w użyciu w 1941 roku podczas realizacji planu Barbarossa, czyli czerwcowego ataku na Związek Sowiecki, bo generalnie został przygotowany na tę kampanię. Istnieje nawet zdjęcie pokazujące niemieckich żołnierzy z taką bronią na Białorusi w okolicach Mohylewa, w lipcu 1941 roku  – a trzeba pamiętać, że Jedwabne do niemieckiego ataku w czerwcu 1941 roku było częścią właśnie Białorusi Republiki Sowieckiej.

ZAFAŁSZOWANA BALISTYKA

Wbrew ustaleniom prokuratora Ignatiewa, całkiem możliwe jest więc, że w 1941 roku Niemcy strzelali z tej broni w Jedwabnem. A contario  ( przeciwnie – dop. AS) nie ma żadnego historycznego uzasadnienia dla jej użycia w tym miejscu w roku 1942. Oczywiście śledczy powoływali się, by uzasadnić pojawienie się tam łusek na walki toczone w okolicach Jedwabnego przez Niemców z atakującymi Sowietami w styczniu 1945 roku. Tyle, ze prawdopodobieństwo, by karabin maszynowy  z 1942 roku został  użyty w walce w 1945 roku, jest bardzo niewielkie – po modelu MG 42  tworzono kolejne wersje tej broni, a zużywalność karabinów maszynowych o takiej szybkostrzelności jak MG jest bardzo duża.

Prawdopodobieństwo użycia tej broni w 1941 roku jest więc znacznie większe niż w 1945 roku. W dodatku w 1945 roku jej użycie pozostawiłoby zapewne  znacznie większe skupiska łusek – i to nowszych, gdyż broń w celach obronnych  używana była przecież ze stanowisk stacjonarnych, a przy jej szybkostrzelności mogłoby  chodzić nawet o tysiące łusek. Oczywiście dotarcie do większej ilości łusek, które na pewno znajdują się w grobie w Jedwabnem, pewnie mogłoby tę sprawę do końca wyjaśnić. Ale do tego potrzebna jest ekshumacja.

DOWODY Z WIZNY

Tymczasem pojawiły się nowe dowody na to, że Niemcy używali karabinów MG 34/41 w akcji mordowania Żydów. Dariusz Szymanowski ze Stowarzyszenia „Wizna 1939”  przed dziewięciu laty zapisał tam relację jednego ze świadków popełnionego tam mordu na Żydach:

 Czy może Pan wskazać to miejsce, gdzie tych Żydów zamordowano, to gdzieś tutaj, tak?

– Tak,  tu o…Jakby wziął w stronę tego zboża i do tego miejsca. O gdzieś tu był kanałek wykopany…tak, o tu, mniej więcej.

– I tu Niemiec stał i z karabinu…?

– Nie jeden!, Kilku było.

-I z karabinu maszynowego strzelał tu do tych leżących?

–  Tak, z automatu.

– I co?

– I następne…

– Na tych kładli się, co leżeli zabici w dole?

– Tak, na nich. Jeszcze później jak zawalili  ziemię…tu nie jest głęboko, tak gdzieś  z tyle (ok. 80 cm – przyp. DS), to ziemia popękana była, jeszcze sie ruszali, a ci zawalili i dobijali…”

W zeszłym roku Szymanowski z kolegami ze stowarzyszenia, przy pomocy przyrządów geolokacyjnych przebadał teren gdzie doszło do egzekucji. I znalazł łuski niemal identyczne  jak te z Jedwabnego. Jego znalezisko może okazać się przekonującym dowodem, że w okolicach Jedwabnego działał uzbrojony niemiecki oddział  mordujący Żydów po którym pozostały charakterystyczne ślady archeologiczne, zapewne dowodzony przez Hermanna  Schapera, którego prokuratorowi  Ignatiewowi nie udało się przesłuchać.

DO CZEGO NIEMCY UŻYLI BRONI W JEDWABNEM?

 Według relacji części świadków Niemcy dokonali mordu na Żydach w Jedwabnem w dwóch etapach.

Najpierw do stodoły  zaprowadzono grupę młodszych mężczyzn, którym kazano nieść resztki pomnika Lenina. Dopiero później do stodoły doprowadzono resztę Żydów i podpalono ją. Ta pierwsza licząca być może kilkadziesiąt osób grupa została w jakiś sposób zamordowana. Do dzisiaj nie wiadomo jak. Jeśli grupa Niemców mordująca Żydów w Wiźnie była tożsama z mordercami z Jedwabnego, to zapewne egzekucję przeprowadziła w podobny sposób – przy pomocy karabinu maszynowego.

ROZWIĄZANIE ZAGADKI LEŻY W ZIEMI

 W czwartek 10 lipca 1941 roku w Jedwabnem zginęło pomiędzy  300 a 400 Żydów. Ich śmierć jest kamieniem węgielnym antypolskiej propagandy niszczącej wizerunek kraju za granica, a także umożliwiającej działanie antypolskich agend wewnątrz kraju. Śledztwo prowadzone na początku lat dwutysięcznych przez IPN , jak widać z powyższych danych nie było rzetelne. A ostateczna prawda w tej sprawie znajduje się bardzo blisko. Nieco ponad metr pod ziemią na miejscu zbrodni w Jedwabnem.

Trzeba tylko po nią sięgnąć….

Dokumenty, źródła, cytaty:

 –  „Najwyższy Czas” nr 29 – 30 ; 08 – 21 lipca 2019

„Ujawniamy, kto strzelał w Jedwabnem” – „Tajemnica łusek z Jedwabnego”

autor dr Tomasz Sommer.

 

 

           

0

Aleszuma http://aleksanderszumanski.pl

Po prostu zwykly czlowiek

1427 publikacje
7 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758