Podczas dyskusji o krzyżu na Krakowskim Przedmieściu wywiązała się pewnego rodzaju debata o modlitwie w miejscu publicznym.
Krzyż do kościoła!, Jak chcą się modlić to niech idą do kościoła, To nie miejsce na takie cyrki – między innymi takie argumenty wysuwali przeciwnicy modlących się pod Pałacem Prezydenckim. Były one w gruncie rzeczy na poziomie, który prezentują je wypowiadający, a który dawno przebił dno. Kulminację i swojego rodzaju liturgię przebijania się przez wspomniane dno były wydarzenia, w których maczał palce m.in. p. Taras et consortes. Dlaczego uważam, że to dno? Bo są zaprzeczeniem naszej cywilizacji? Tak. Bo obrażają w katolickim kraju publiczne praktyki katolików? Tak. Ale nie tylko. I nie chodzi tu o argumenty religijne, czy kulturowe.
Gdy dzisiaj spałem obudziła mnie głośna muzyka z bloku obok. Było to coś w rodzaju techno – muzyki której nie znoszę. Jednak szczerze powiedziawszy nie miałem nic przeciwko temu, tym bardziej, że dzięki niej szybciej wstałem. Muzyka ta, będąc tak głośna, iż wszyscy mieszkańcy obok ją słyszą, jest niejako w sferze publicznej. Pomyślałem wtedy: jeśli wszyscy ludzie tolerują to dudnienie (przynajmniej gdy nie ma ciszy nocnej), a z drugiej strony narzekają na publiczne modły – to gdzie tu logika?
Organizacja tzw. domówki nieraz bywa trudna ze względu na życzliwych sąsiadów. Wiedzą o tym młodzi ludzie i dlatego często zanim zdecydują się na taką imprezę informują o niej mieszkańców i proszą o wyrozumiałość nawet kiedy będzie trochę głośniej niż zazwyczaj.W większości przypadków taka wyrozumiałość jest. To cieszy, ponieważ takie miłe gesty cementują dobre relacje pomiędzy ludźmi i wzbudzją zaufanie. I tu pojawia się argument przeciwko już wspomnianej krytyce modlitw w miejscu publicznym: niszczy ona bowiem wspólnotę.
Jeśli zaś przyjmiemy, że w większości ludzie poprzez indywidualne zachowanie starają się współpracować w sposób pokojowy z drugimi osobami, dochodzimy do prostego wniosku, że krytyka publicznej modlitwy nie jest reakcją naturalną. Jest ona prowokowana i jest efektem manipulacji. Manipulacji medialnej, która zbiera swoje żniwo (vide: ostatnie wybory gdzie Palikot wszedł do Sejmu). I to jest smutne.