Niech Tusk „ściągnie” od Merkel
30/06/2012
495 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
Niemiecki przykład – negocjacji z Bundestagiem i Bundesratem, powinien być wskazówką dla rządu Tuska, by coś wspólnie zrobić, żeby w sprawach polityki zagranicznej szukać kompromisu z opozycją.
Gdy w Polsce koalicja PO-PSL przegłosowuje wszystko, co chce, łącznie z absurdami typu lista leków refundowanych, gdy kompletnie marginalizuje opozycję choćby w kwestii polityki międzynarodowej i europejskiej, to w tym czasie mądrzejsze – niż obecne polskie – elity władzy w Republice Federalnej Niemiec robią wszystko, aby dojść do konsensusu właśnie w zakresie polityki zewnętrznej.
Kanclerz Merkel z jednej strony prowadzi ponadpartyjne negocjacje z opozycyjną SPD, aby uzyskać zgodę Socjaldemokracji, na istotny dla niej i prestiżowo i politycznie i gospodarczo Pakt Fiskalny – a z drugiej strony prowadzi żmudne rokowania z poszczególnymi landami, obiecując im istotne wsparcie finansowe z budżetu federalnego oraz wsparcie dla ich projektów „unijnych”. Dlaczego dla frau Merkel tak ważne są landy? Ano dlatego, ze również Bundesrat czyli, powiedzmy, niemiecki „senat”, który tworzą właśnie przedstawiciele poszczególnych niemieckich krajów związkowych, musi zaakceptować ów Pakt Fiskalny. A więc szefowa rządu RFN musi się z nimi ułożyć.
Trudno jest uzyskać poparcie niemieckiej lewicy, która podobnie jak lewica francuska, nie chce oszczędnościowej „randki w ciemno”, bo woli przeznaczać środki budżetowe i unijne na rozwój i tworzenie nowych miejsc pracy. Być może zresztą ma sporo racji.
Niemiecki przykład – negocjacji z Bundestagiem i Bundesratem, powinien być wskazówką dla rządu Tuska, by coś wspólnie zrobić, żeby w sprawach polityki zagranicznej szukać kompromisu z opozycją. Choć, być może, dla koalicji PO-PSL jest to mission impossible. Może niech Merkel da „ściągę” swojemu pomocnikowi – Donaldowi Tuskowi.