Nie zbankrutujemy Mongolii, narobimy kumysu !
30/04/2011
410 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
Jak podał Dziennik, wspomniany skarbnik miasta Warszawy, zarobił w ubiegłym roku – ponad 421 tys. zł
W jednym z
poprzednich tekstów * , zachwyciłem się mongolską, wynoszącą przypomnę – ponad 43 miliony, w zamieszkałym przez 2,7 miliona ludzi kraju – populacją kopytnych (wielbłądów, koni, baranów i kóz).
Wysnułem też szereg oczywiście niesłusznych wniosków, z których chciałbym się przy okazji długiego weekendu wycofać.
Wnioskiem najbardziej niesłusznym, był ten o bankructwie Warszawy (i Poznania), które tylko dzięki kreatywnej księgowości, uniknęły przekroczenia zakazanego ustawą, progu 60% dochodów.
Wniosek ten, wyciągnięty został na podstawie tzw. suchych liczb, bez, też tak zwanego, całościowego spojrzenia na skomplikowaną kwestię finansowania metropolii.
Na swoje wytłumaczenie mam tylko to, że już po opublikowaniu przeze mnie wspomnianej notki, Rada Warszawy (na wniosek
skarbnika miasta) uchwaliła podwyżkę cen biletów komunikacji miejskiej o prawie 30% od sierpnia i o ponad 85% w ciągu najbliższych 2,5 roku.
Bankruci, pomyślałem, jak amen w pacierzu bankruci! Inflacja ok. 4%, a oni, przepraszam – rżną warszawiaków, jak barany w rzeźni.
Życie, jak to życie, przyniosło zaskakujące rozwiązanie tego, użyjmy fachowego określenia – kejsu:
Jak podał
Dziennik, wspomniany skarbnik miasta Warszawy, zarobił
w ubiegłym roku – ponad 421 tys. zł. , z tego gołej pensji 297 tysięcy, a z tytułu zasiadania (jak rozumiem, po nocach i w weekendy), w radach nadzorczych PKO BP i MPT – 123 tys.
Wnioski są dwa:
– Miasto, które płaci swojemu skarbnikowi 421 tys. rocznie, bankrutem nie jest, bo pierwszym objawem bankructwa firmy jest to, że, jak to media określają , brakuje na pensje.
A w Warszawie, jak widać, nie brakuje.
– Drugi jest ściśle związany ze wspomnianą wizytą mongolskich parlamentarzystów:
Przyjechali na naukę dojenia bo, jak Państwo może nie wiecie, najpopularniejszym napojem w Mongoli jest kumys, czyli sfermetowane, kobyle mleko.
I jako, że popyt na kumys rośnie, a kobyły nie wyrabiają, postanowili poszukać nowych źródeł.
U najlepszych w tym fachu.
*