NIE TYLKO WE LWOWIE CZERWONY PAŹDZIERNIK Z BIAŁYM ORŁEM BEZ KORONY i ŚLADAMI LENINA W TLE CZ. IV
STOWARZYSZENIE PAMIĘĆ I NADZIEJA DR LUCYNA KULIŃSKA PRZYPOMINA:
„(…)po ponad 60 latach przemilczania faktów większość Polaków ulega propagandzie wybielania katów i obwiniania ofiar. Dzieje się tak pomimo jednoznacznych ustaleń prokuratorów z Komisji d/s Badania Zbrodni przeciw Narodowi Polskiemu, wiedzy zawartej we współczesnych wydarzeniom dokumentach i świadectw zawartych w tysiącach relacji ocalałych.
Operacja „odpolszczenia” Kresów została przygotowana przez OUN i UPA perfekcyjnie pod względem militarnym i organizacyjnym. Przeprowadzono ją z dyscypliną i przy umiejętnym wykorzystaniu aparatu represji obydwu okupantów.
Najpierw Ukraińcy pomagali Sowietom w eksterminacji i zsyłaniu polskiej inteligencji i osadników, potem we współpracy z Niemcami przyczynili się do zgładzenia polskich profesorów Lwowa, Krzemieńca, nauczycieli Stanisławowa i innych miejscowości kresowych, a wreszcie niemal wszystkich potencjalnych lokalnych polskich przywódców. Kiedy wyniszczenie polskich elit dobiegło końca, OUN, a następnie UPA z pomocą ukraińskich chłopów przystąpiły do fizycznego unicestwienia polskiej ludności wołyńskich i małopolskich wsi. Działania te przyniosły pełne powodzenie: Polacy, żyjący na tych ziemiach od 600 lat, zostali niemal w całości wymordowani lub wypędzeni. Jedynie większe miasta z niemieckimi czy potem sowieckimi garnizonami dawały szansę przetrwania.
W dokumentach Rady Głównej Opiekuńczej, która starała się obejmować opieką uchodźców, znajdziemy opinię, że na skutek niespodziewanej i okrutnej akcji ukraińskich szowinistów na wsi wołyńskiej nie została w komplecie ani jedna większa polska rodzina! Ludobójcza akcja antypolska została poprzedzona holokaustem kresowych Żydów, których wyniszczenie dokonane zostało wprawdzie z inspiracji niemieckiej, ale rękami policji ukraińskiej i innych ukraińskich formacji pomocniczych. W wielu wsiach mordowaniem żydowskich mieszkańców zajmowały się lokalne placówki OUN. Częstokroć przy egzekucjach nie było żadnego Niemca. Łupy dzielono między siebie. Część trafiała do miejscowej ludności, wzmagając w niej żądzę zawłaszczenia mienia polskich sąsiadów.
Zachęceni łatwością, z jaką pozbyli się Żydów, nacjonaliści ukraińscy przystąpili do fizycznego usunięcia z Kresów pozostałych nacji: Polaków, Ormian, Czechów, Rosjan, Cyganów, a także tych Ukraińców, którzy nie godzili się na ich okrutne rządy. Nie zapominajmy, że zarówno ofiary, jak ich oprawcy, byli obywatelami polskimi, państwa, które przecież nadal istniało, choć jego rząd był na wygnaniu i co ważniejsze, było członkiem antyhitlerowskiej koalicji.
Od wiosny 1943 roku eksterminowana ludność wiejska Wołynia chroniła się w pobliskich miasteczkach i miastach. Latem i jesienią 1943 terror ukraiński osiągnął niespotykane rozmiary: płonęły całe wsie, a ludność polską, nie szczędząc kobiet, dzieci i starców, mordowano w bestialski sposób. Wśród Polaków wybuchła panika. Interwencje u władz niemieckich, które wyraźnie sprzyjały Ukraińcom, najczęściej nie odnosiły żadnego skutku.
W tej rozpaczliwej sytuacji część Polaków skupiła się w wybranych wsiach, tworząc samoobrony i odpierała ataki. Nie wszystkie przyniosły ocalenie. Część samoobron została pokonana, a ludność tam skupiona wymordowana.
Uciekający do miast stanęli przed innym problemem – głodu. Miasta były przepełnione, a próby powrotu po pozostawioną żywność częstokroć kończyły się mordowaniem śmiałków. Do tego organizacje ukraińskie zakazywały sprzedawania jedzenia Polakom grożąc represjami, a nawet śmiercią. Pomimo to zdarzały się przypadki udzielania pomocy. Najczęściej w stosunku do krewnych lub powinowatych. Ostatnio w Polsce podnoszą się głosy, aby owych odważnych ludzi uhonorować. Niestety zbyt duże wpływy pogrobowców OUN-UPA na Ukrainie powodują, że inicjatywa taka budzi obawy samych zainteresowanych i ich rodzin.
Z tragicznej sytuacji, w jakiej znaleźli się Polacy, korzystali Niemcy. Teren był „oczyszczany” z niechcianej ludności, a zdesperowanych Polaków masowo wywożono do niewolniczej pracy do Niemiec. Okupanci podstawiali pociągi ewakuacyjne, najczęściej węglarki, wydając równocześnie oświadczenia, że nie odpowiadają za bezpieczeństwo osób, które pozostaną. Była to przysłowiowa „propozycja nie do odrzucenia”. W Niemczech poddawano ich eksploatacji, głodowali i ginęli pod bombami alianckich nalotów. Informacje na ten temat docierały z Niemiec do Rady Głównej Opiekuń czej ( RGO) w Krakowie. Część transportów trafiała m.in. do budowy sieci podziemnych schronów na Dolnym Śląsku. Warto zwrócić uwagę, że sieroty z Kresów przekazane do sierocińców w Polsce centralnej, a nawet do prywatnych rodzin w Krakowie umierały jeszcze kilka lat później od choroby sierocej, gruźlicy i innych dolegliwości, mimo starań nowych opiekunów.
Podobno dokumenty tematyczne znajdują się w Archiwum Miasta Krakowa. Gdyby nie zbrodnia ludobójstwa, dzieci te zapewne by żyły, podobnie jak duża liczba przymusowych uchodźców, którzy, przywiezieni niemieckimi transportami z Wołynia, a potem z Małopolski Wschodniej do Krakowa, przedwcześnie kończyli życie w schroniskach i byli chowani na krakowskich cmentarzach. To oczywiście również banderowskie ofiary.
We Lwowie i Przemyślu zorganizowano dla uciekinierów obozy przejściowe, które bardziej przypominały obozy koncentracyjne niż obozy ratunkowe.
Ci, którzy chcieli uniknąć wywiezienia i nie mieli dokąd wracać, próbowali samodzielnie przekraczać granice Generalnego Gubernatorstwa ( GG ), często jednak byli zawracani i ostrzeliwani przez ukraińską policję.
Jednak rosnących mas uchodźców sterroryzowanych przez OUN i UPA w pewnym momencie nie dało się już powstrzymać. Pieszo i furmankami ruszali na zachód, na Chełm, Lublin i Warszawę, rozpraszając się w centralnej Polsce i na południe, na Lwów i Przemyśl, a potem do Małopolski Za-
chodniej. Większość była w położeniu wręcz katastrofalnym. Pełno było rannych i chorych, półnagich i bosych, sierot i rodziców poszukujących zaginionych dzieci.
Chłopi polscy na Kresach najczęściej do ostatniej chwili trzymali się kurczowo swego dobytku i opuszczali go dopiero wtedy, gdy było już za późno na jakąkolwiek sensowną i zorganizowaną ewakuację. Najczęściej z pożogi nie udawało im się ocalić dosłownie nic. Zresztą nawet wtedy, gdy cokolwiek uratowali, musieli to porzucać, bo inaczej nie przeżyliby tak długiej drogi w terenie opanowanym przez zorganizowane bandy napastników. Dlatego uchodźcy byli kompletnymi nędzarzami. Bezpieczniej mogli poczuć się dopiero w większych miastach, a zwłaszcza w samym Lwowie, do którego większość się kierowała. Tam dopiero był czas na wytchnienie i ochłonięcie z przerażenia. Mogli liczyć na pomoc RGO i mieszkańców, którzy choć wielu przygarniali pod swój dach, nie byli w stanie ich karmić, leczyć, ani ubrać. Mimo wysiłków nie udało się zapobiec wielu nieszczęściom. Z opowieści uciekinierów wielu Polaków dowiedziało się po raz pierwszy o bestialstwie oprawców. Stereotyp nacjonalisty ukraińskiego – rizuna nabrał nowego wydźwięku.
Dopiero lata programowej propagandy i przemilczania spowodowały, że zaczął on blednąc, pozwalając na manipulowanie prawdą historyczną.
Od początku roku 1944 mordy przeniosły się do trzech województw Małopolski Wschodniej: tarnopolskiego, stanisławowskiego i lwowskiego. Zrozpaczeni Polacy na próżno wyglądali jakiejkolwiek pomocy. Wszelka obrona była bezcelowa, gdyż nie tylko Ukraińcom, ale także dwóm pozostałym okupantom sytuacja taka była na rękę. Każdy z nich dążył do wyniszczenia ludności polskiej. Nie było więc dobrych rozwiązań. Samoobrony nie były wystarczająco silnie uzbrojone – o to zadbał okupant niemiecki. Tak charakteryzował to autor jednego z raportów opisujących sytuację w Małopolsce Wschodniej:
„Przewaga Ukraińców wobec żywiołu polskiego jest tak przygniatająca, że Polacy skutecznie bronić się nie mogą. Tylko tam, gdzie Polacy są w znacznej większości, organizowanie obrony może mieć widoki powodzenia, lecz i to nie zawsze, ponieważ w tych wypadkach Ukraińcy występują w znacznej sile, przy odpowiednim uzbrojeniu, którego Polakom brak […] Ukraińcy są dobrze zorganizowani, mają na swoje usługi całą policję ukraińską. Dlatego wymienione wypadki skutecznej obrony (Jacowce, Kołtów, Łuka, Kozaki itp.) należy raczej przypisać indywidualnej inicjatywie. Również zamiarów odwetowych ze strony polskiej nie można w tych warunkach traktować poważnie. Rezultaty tak prowadzonej antypolskiej operacji ludobójczej okazały się przerażające. Dziesiątki, setki tysięcy zamieszkujących Wołyń, Małopolskę Wschodnią, a także część Polesia i Lubelszczyzny, bądź zginęły, bądź znalazły się bez dachu nad głową i bez środków do życia. Sen o „Ukrainie czystej jak szklanka wody” spełniał się”…
Społeczność kresowa czuła się rozgoryczona przemilczaniem przez władze Polskiego Państwa Podziemnego trwającego ludobójstwa. Dotyczy to także braku reakcji na ukrywanie się w Generalnym Gubernatorstwie Ukraińców winnych zbrodni.
Polskie władze podziemne popełniły w tej dziedzinie również inne błędy.
Oficjalne ogłoszenie przez Polskie Państwo Podziemne współpracy z Rosją Sowiecką było wydaniem wyroku na małopolskie samoobrony. Niemcy dali deklarującym współpracę nacjonalistom ukraińskim wolną rękę w tępieniu Polaków, mało tego, zaczęli dostarczać im broń. Oczywiście Polacy byli skrępowani w swych działaniach umowami koalicyjnymi, natomiast Ukraińcy bez skrupułów manewrowali pomiędzy dwoma okupantami, by wykonać swój jedyny cel: zlikwidowanie kresowych Polaków. Wobec trzech wrogów ludność polska okazała się bezradna. To zaś, że dla ocalenia musiała sporadycznie oddawać się pod opiekę okupantów, jest zrozumiałe.
Za skrajną hipokryzję i nieuczciwość należy uznać twierdzenie pogrobowców OUN-UPA, że była to „współpraca”. Konieczność szukania ratunku u wrogów świadczy jedynie o tym, że Ukraińcy bestialstwem przebili wszystkich.
Zachowane dokumenty i relacje, z którymi zetknęła się Autorka, w sposób jednoznaczny wskazują na odpowiedzialność strony ukraińskiej za dokonaną akcję ludobójczą.
Spory dotyczyć mogą jedynie proporcji, w jakich inspiracja rozkładała się na poszczególne nacjonalistyczne organizacje ukraińskie i Cerkiew greckokatolicką.
Nie może być mowy o usprawiedliwianiu sprawców i kwalifikowaniu band OUN i UPA jako oddziałów partyzanckich czy wojskowych.
Nie było też żadnego „konfliktu polsko-ukraińskiego”. Żadna formacja wojskowa ani partyzancka nie może dopuszczać się ludobójstwa.
Używanie takich określeń w odniesieniu do OUN i UPA jest niemoralne i nieuprawnione. Oznacza tylko jedno: lekceważenie ofiar w imię polityki. Ale ani Polska ani Ukraina nie osiągną pożytku z „heroizacji” banderowców. Faszyzm zawsze obraca się w końcu przeciwko własnym obywatelom, a ukraiński nacjonalizm jest jednym z najstraszniejszych i najokrutniejszych w dziejach ludzkości.
Mając to na uwadze należy pamiętać o tysiącach (według Wiktora Poliszczuka 60 tysiącach) Ukraińców, którzy zginęli z ręki lub na rozkaz OUN-UPA.
Analizując zachowane dokumenty i relacje w żadnym wypadku nie wolno zgodzić się z twierdzeniem, że na Kresach doszło do „wybuchu masowej samowoli i nienawiści wobec Polaków”.
Niemniej taką wygodną tezę, bo znoszącą odium zbrodni z OUN-UPA na „czerń ukraińską” , prezentuje dzisiaj wielu ukraińskich historyków.
Tymczasem nacjonaliści z OUN i UPA mieli w tym czasie nie tylko absolutny „rząd dusz”, wśród ukraińskiej młodzieży, ale stosowali wobec wszystkich pozostałych Ukraińców przymus fizyczny i terror. Kto nie chciał z nimi współpracować w dziele „oczyszczania” Ukrainy z „obcoplemieńców”, albo krytykował metody owego „oczyszczania”, ten stawał się wrogiem „Samostijnej” i ginął, często śmiercią męczeńską. Egzekutorami były oddziały siepaczy z osławionej „Służby Bezpeky” UPA.
Nie wolno pomijać kwestii formalnej odpowiedzialności władz okupacyjnych (niemieckich i sowieckich), które zobowiązane były do zapewnienia bezpieczeństwa na okupowanych przez siebie terenach, ale nie ma wątpliwości, że inspiratorami i wykonawcami opisywanych masowych mordów byli Ukraińcy rodem z Małopolski Wschodniej i Wołynia.
Scenariuszowi zakładającemu nieuchronność ludobójczej akcji antypolskiej przeczą prawie wszystkie zachowane relacje polskich mieszkańców Wołynia i Małopolski Wschodniej. W ich świetle przeciętny Ukrainiec nie żywił do swych sąsiadów-Polaków nienawiści. Polacy nie nienawidzili Ukraińców – bo nie mieli za co. Zwalczali jedynie, chociaż niekonsekwentnie, członków organizacji komunistycznych i nacjonalistyczno-terrorystycznych z UWO i OUN na czele, jako zagrażających integralności państwa i bezpieczeństwu obywateli. Istotne znaczenie miała tu współpraca komunistów i nacjonalistów z wrogami Polski – Rosjanami i Niemcami. Państwo polskie miało do tego pełne prawo. Współżycie z resztą ludności było w większości powiatów poprawne. Sąsiedzi pomagali sobie nawzajem, zapraszali się na uroczystości rodzinne, święta religijne, częste były mieszane małżeństwa. Oczywiście zdarzały się odstępstwa od tych zachowań, ale głębię skrywanej zawiści, urazów i chęci rewanżu ujawnił dopiero upadek Polski.
Ale nawet wtedy, gdyby nie katalizator w postaci zbrodniczej agitacji sfanatyzowanych przywódców OUN, UPA i dużej części greckokatolickiego kleru, nie doszłoby do tragedii o takich rozmiarach.
Akcja ludobójcza zrealizowana przez OUN-UPA z pomocą lokalnego chłopstwa, jako działanie polityczne, została zaplanowana z zimną krwią, a zrealizowana z konsekwencją i okrucieństwem. Chodziło o to, by w chwili zakończenia wojny nie było już Polaków na Kresach. Wtedy nie trzeba by było przeprowadzać żadnego plebiscytu, dzielenia ziemi jak po 1 wojnie światowej. Zwycięzca brałby wszystko.
Wiktor Poliszczuk w swych pracach zwraca uwagę, że jeżeliby OUN Bandery chciała wykorzystać konflikt niemiecko-rosyjski do zbudowania państwa ukraińskiego, to w roku 1944, gdy przegrana Niemiec była już tylko kwestią czasu, a nadzieja na choćby namiastkę samodzielności państwowej upadła, masowe mordowanie ludności polskiej traciło jakikolwiek sens polityczny. Nieprzerwanie tej operacji w przededniu wkroczenia Armii Czerwonej i kontynuowanie jej pod sowiecką okupacją ujawniło, o co naprawdę chodziło bandom OUN-UPA. Celem było fizyczne unicestwienie Polaków. Zrealizowanie tej operacji, podjętej z najniższych, grabieżczych pobudek pod przykrywką wzniosłych haseł dążenia do niepodległego państwa wyczerpuje wszystkie znamiona zbrodni nieprzedawnialnej, zrealizowanej w oparciu o ideologię faszystowską.
Wszystkich polskich ofiar nacjonalistów ukraińskich w latach 1939-1947 nie sposób dziś policzyć, co jest niezwykle wygodne dla chcących ukryć prawdę.
Szacując je na 150-200 tysięcy osób nie popełnimy błędu. Wielu oprawców, w tym esesmanów z SS-Galizien, żyło i żyje wygodnie na Zachodzie. Czasem „papiery” pomordowanych Polaków służyły mordercom, mówiącym przecież po polsku, do urządzenia sobie życia, wyłudzania świadczeń w Polsce, w Zachodniej Europie, USA, Kanadzie. Dla większości z nich właśnie znienawidzone polskie obywatelstwo stało się przepustką do wolności i bezkarności.
Według ustaleń badaczy bezpośrednio odpowiedzialne za zbrodnie popełnione na Polakach były następujące osoby z kierownictwa OUN-UPA:
– Mykoła Łebed ps. „Ruban” – główny autor i realizator idei ludobójczej przed wojną, terrorysta z UWO i OUN odpowiedzialny za najpoważniejsze zamachy w międzywojennej Polsce;
– Roman Szuchewycz ps. „Taras Czuprynka” – przywódca UPA, będący równocześnie na żołdzie hitlerowców, współodpowiedzialny za mord profesorów lwowskich, autor przechwyconego przez Armię Krajową rozkazu o konieczności przyspieszenia likwidacji ludności polskiej w związku ze zbliżaniem się Armii Czerwonej. Przed wojną, podobnie jak Łebed, odpowiedzialny za zamachy terrorystyczne, członek UWO i OUN;
– Rostisław Wołoszyn ps. „Horbenka” – zastępca Szuchewycza, szef Służby Bezpieczeństwa (SB) UPA, przed wojną związany z terrorystyczną UWO-OUN;
– Dymytr Hrycaj ps. „Perebinis” – szef sztabu głównego UPA, przed wojną związany z terrorystyczną UWO i OUN;
– Wasyl Sidor ps. „Szełest” – jeden z twórców UPA.
Bezpośrednimi organizatorami i kierownikowi ludobójstwa na Wołyniu byli:
– Roman Kłaczkiwśkyj ps. „Kłym Sawur”- razem z Wasylem Sidorem ps. „Szełest” scalił bandy na Polesiu, tworząc z nich pierwszy oddział UPA, który przystąpił od razu do mordowania ludności polskiej.
W 1943 roku został dowódcą okręgu UPA-Północ, obejmującego swym zasięgiem cały Wołyń; – Leonid Stupnićkyj ps. „Honczarenko” – był szefem sztabu UPA-Północ;
– Mykoła Omelusik – naczelnik oddziału operacyjnego planującego akcje eksterminacyjne.
Dowódcą pierwszego zgrupowania eksterminującego powiaty: Sarny, Kostopol i Pińsk był Iwan Łytwynczuk ps.„Dubowyj” – jeden z najokrutniejszych morderców Polaków.
Zgrupowaniem drugim, prowadzącym antypolską akcję w powiatach: Łuck, Horochów, Włodzimierz, Kowel oraz części Polesia, dowodził Jurij Stelmaszczuk ps. „Rudyj”.
Zgrupowanie to robiło też wypady za Bug, gdzie dopuszczało się także morderstw na ludności polskiej i podpaleń.
Zgrupowaniem trzecim, południowym, obejmującym swym zasięgiem powiaty: Równe, Zdołbunów, Dubno, Ostróg dowodził lekarz Petro Olijnyk ps. „Enej”. Przed wojną członek terrorystycznej OUN.
Odpowiedzialni za zbrodnie ludobójstwa, wszyscy oni są obecnie uznawani za ojców Ukrainy i bohaterów. Otacza się kultem nawet takich zbrodniarzy wojennych jak Roman Szuchewycz i Roman Kłaczkiwśkyj. Architektowi zbrodni Stepanowi Banderze buduje się panteony.
Pomnika we Lwowie doczekała się nawet Dywizja SS-Galizen, której członkowie wymordowali setki mieszkańców Huty Pieniackiej, Podkamienia, Palikrowy. Jest to chyba jedyny pomnik essesmanów w Europie.
Należy podkreślić, że wielu ukraińskich mieszańców II RP w mordach nie uczestniczyło i nawet pod presją nie chciało mordować swych sąsiadów lub krewnych. Ryzykując życie ostrzegali lub ukrywali Polaków. Wielu autorów relacji właśnie im zawdzięcza ocalenie.
Historycy zdają się nie zauważać, jak istotny wpływ na przebieg późniejszych negocjacji repatriacyjnych i dyktat Stalina miało to ludobójstwo i wypędzenie Polaków. Jak można mówić o „wolnym wyborze”, skoro do połowy 1944 roku ludność polską zamieszkującą wsie zmuszono do opuszczenia ziemi ojczystej. Inaczej odnosi się do kwestii wyjazdu człowiek, którego rodzinę zdziesiątkowali, a gospodarstwo spalili Ukraińcy. On się poddaje, bo nie ma już do czego wracać! Zresztą, jak żyć obok sąsiadów, dawnych przyjaciół, którzy okazali się mordercami?
Do dzisiaj pokrzywdzeni nie doczekali się żadnego zadośćuczynienia za swoje zniszczone życie i mienie. Ale przecież nie polskie władze, ale rząd kraju, który oprawców uznaje oficjalnie za „bohaterów Ukrainy”, winien krzywdy te uznać.
Dlaczego tak mało Polaków wie o tej zbrodni? Wszak bezmiar sadystycznego okrucieństwa, które przekroczyło wszelkie znane przeszłości doświadczenia, każe postawić kresową zagładę Polaków na równi z najokrutniejszymi przykładami ludobójczego barbarzyństwa w dziejach świata.
Jednak na próżno szukać wiedzy o tej tragedii w podręcznikach i encyklopediach. Trudno pojąć, dlaczego Polacy nie okazują tu elementarnej solidarności ze swymi pokrzywdzonymi rodakami. Skazując na zapomnienie dramat polskiej ludności kresowej nie tylko odcinamy te doświadczenia od zbiorowej wiedzy historycznej ludzkości, nie tylko dajemy oprawcom przyzwolenie do wejścia na pomniki chwały, ale godzimy się na powtórzenie zrealizowanego z powodzeniem scenariusza (…)”.
A tak zabrzmiał głos poety umęczonego narodu – Józefa Szczepańskiego “Ziutka”
CZERWONA ZARAZA
Czekamy ciebie, czerwona zarazo,
Byś wybawiła nas od czarnej śmierci,
Byś nam kraj przedtem rozdarwszy na ćwierci,
Była zbawieniem witanym z odrazą.
Czekamy ciebie, ty potęgo tłumu,
Zbydlęciałego pod twych rządów knutem,
Czekamy ciebie, byś nas zgniotła butem,
Swego zalewu i haseł poszumu.
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu,
Morderco krwawy tłumu naszych braci,
Czekamy na ciebie nie żeby zapłacić,
Lecz chlebem witać na rodzinnym progu.
Żebyś ty widział nienawistny zbawco,
Jakiej ci śmierci życzymy w podzięce,
I jak bezsilnie zaciskamy ręce,
Pomocy prosząc podstępny oprawco.
Żebyś ty wiedział, dziadów naszych kacie,
Sybirskich więzień ponura legendo,
Jak twoją dobroć wszyscy tu kląć będą,
Wszyscy Słowianie, wszyscy twoi bracia.
Żebyś ty wiedział, jak to strasznie boli
Nas, dzieci Wielkiej, Niepodległej,
Świętej, skuwać w kajdany łaski twej przeklętej,
Cuchnącej jarzmem wiekowej niewoli.
Legła twa armia zwycięska czerwona
U stóp łun jasnych płonącej Warszawy
I ścierwią duszę syci bólem krwawym,
Garstki szaleńców co na gruzach kona.
Miesiąc już mija od powstania chwili,
Łudzisz nas czasem dział swoich łomotem,
Wiedząc jak znowu będzie strasznie potem,
Powiedzieć sobie, że z nas znów zakpili.
Czekamy ciebie nie dla nas żołnierzy,
Dla naszych rannych – mamy ich tysiące,
I dzieci są tu i matki karmiące,
I po piwnicach zaraza się szerzy.
Czekamy Ciebie – ty zwlekasz i zwlekasz,
Ty się nas boisz i my wiemy o tym,
Chcesz, byśmy wszyscy tu legli pokotem,
Naszej zagłady pod Warszawą czekasz.
Nic nam nie zrobisz – masz prawo wybierać,
Możesz nam pomóc, możesz nas wybawić,
Lub czekać dalej i śmierci zostawić…
Śmierć nie jest straszna, umiemy umierać.
Ale wiedz o tym, że z naszej mogiły
Nowa się Polska – zwycięska – narodzi
I po tej ziemi ty nie będziesz chodzić,
Czerwony władco rozbestwionej siły.
opracował Aleksander Szumański „Głos Polski” Toronto, „Lwowskie Spotkania”
Dokumenty, cytaty, źródła:
Stowarzyszenie „Pamięć i Nadzieja” dr Lucyna Kulińska
http://www.lwow.com.pl/wegierski.html