Nie ma chyba takiej instytucji w Polsce, na której powiesiliby tyle psów.
Co mówicie? Rząd! Oj nie, to nie instytucja, to agencja i to obcego mocarstwa.
Zarzucono jej chyba wszystko. Brak znajomości języka polskiego. Brak umiejętności czytania. Tendencyjność i złośliwość.
Przestępczość założoną jak we krwi, tak i w genach.
Ale chcę was pocieszyć. Nie takie PKW straszne jak go malują. Nie wierzycie? No to posłuchajcie:
Proces nad Julią Tymoszenko doszedł dzisiaj do fazy debat sądowych.
Wypowiedziało się już oskarżenie, czyli prokuratorzy, oraz obrona. Dzisiaj głos otrzymała "winowajczyni" tego wydarzenia, Julia Tymoszenko, która ku ździwieniu wszystkich obserwatorów procesu pierwszy raz wstała.
Poinformowała wszystkich, że wstaje, gdyż zwraca się do Narodu i dlatego z szacunku dla niego wstała.
Przemawiała kilka godzin, ale mnie utrwaliły się w pamięci dwa momenty. Obydwa były związane z datami bardzo ważnych dokumentów dołączonych do sprawy.
Kilka postanów śledczego, którymi on jakoby dołączał dokumenty do sprawy, były datowane 31 kwietnia 2011.
Kilka innych ważnych analitycznych dokumentów były datowane grudniem 2011.
Oczywiście, tych kuriozalnych dokumentów, nie ma w fotokopiach, które posiada obrona.
Jak więc widzicie, szanowni narzekacze na naszą PKW – nie taki diabeł straszny.
Nasza PKW nie zajmowała się fabrykacją dokumentów, a przecież posiadając odpowiednie, bolszewickie kwalifikacje – MOGŁA!
Fizyka dla tych, którzy chca zrozumiec! Polityka dla tych, którzy zrozumieli!