Półtora miesiąca po śmierci chorego NFZ wydał zgodę na jego leczenie. Stało się tak dlatego, że onkolodzy, którzy występowali o terapię dla niego – choć miała ona kosztować prawie pół miliona złotych – nie interesowali się jego stanem.
Sprawę opisuje "Gazeta Wyborcza".
Urzędnicy krakowskiego NFZ są przygnębieni i sfrustrowani. Od kwietnia walczą o prawo do finansowania leczenia przerzutów czerniaka bardzo drogim lekiem o nazwie Yervoy. Terapia dla jednej osoby to koszt prawie pół miliona złotych. Walczą, bo przepisy, czy za nią płacić, czy nie płacić, tworzone na zlecenie Ministerstwa Zdrowia są niejasne.
W ubiegłym roku NFZ miał zakaz płacenia, w tym roku od kwietnia może wydawać zgody. Teoretycznie, bo zalecenia nadal są tak mętne, że tylko krakowski oddział NFZ ma dość odwagi, żeby chorym nie odmawiać. Żaden inny oddział takich zgód nie daje, a w Małopolsce w tym roku czterech pacjentów już taką ma.
14 sierpnia została ona wysłana do rodziny pana B. z Podkarpacia, pacjenta krakowskiego Centrum Onkologii. Dopiero wtedy NFZ dowiedział się, że chory zmarł 4 lipca! Jak doszło do takiej sytuacji?
Z tego, co udało nam się ustalić, chory – 46-letni mężczyzna z małej wioski na Podkarpaciu – do Instytutu Onkologii trafił na początku lata. 21 czerwca instytut przesłał do Funduszu wniosek o leczenie dla niego.
Wcześniej przypadek opiniował Krzysztof Krzemieniecki, małopolski konsultant ds. onkologii. 13 czerwca napisał, że chory jest w dobrym stanie ogólnym i kwalifikuje się do leczenia.
Więcej: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114883,12367908,NFZ_wyslal_zgode_na_leczenie_martwemu_pacjentowi.html