„Nie wytrzymaliśmy. A właściwie to kobiety z Ruchu nie wytrzymały. Dość tej obłudy. W poniedziałek w Wołominie, przed szpitalem, rozpoczniemy akcję pokazywania drastycznych zdjęć dzieci z wadami, akceptowanymi przez PiS i Kościół” – napisał był na swoim blogu w portalu NaTemat Janusz Palikot. I tym sposobem wszystko stało się jasne, pierwszy łowca nazistów i faszystów w polskim sejmie okazał się być… jednym z nich. Będzie pokazywał przed szpitalem zdjęcia chorych ludzi, których nie akceptuje i których – jego zdaniem – należało zabić.
Ciekawe, że zarzutem podnoszonym przez Palikota jest akceptacja wobec ciężko, nieuleczalnie i śmiertelnie chorych ludzi. Akceptacja! Paradne, zwłaszcza w sytuacji, kiedy ten sam Palikot i jego wesoła banda tym samym środowiskom (czyli w głównej mierze katolikom) zarzuca brak akceptacji i tolerancji wobec zboczeń i innych sztandarowych postulatów „nowoczesnej lewicy”. Hipokryzja i zakłamanie człowieka, który swego czasu przytargał do sejmu swoje alter ego przekroczyło wszystkie granice i kordony.
Ale jest w tym wszystkim jeden pozytyw – Janusz Palikot i jego ludzie odkryli swoją prawdziwą twarz, wprost powiedzieli, że nie akceptują ludzi chorych, że nie powinni oni się rodzić i istnieć w społeczeństwie. To – wypisz, wymaluj – twarz doktora Mengele i Viktora Bracka. Proponuję wobec tego by poseł z Biłgoraja przestał przejmować się zaściankowymi konwenansami i po prostu z otwartą przyłbicą złożył do laski marszałkowskiej projekt ustawy, na mocy której będzie mógł zorganizować polską odsłonę T4 Aktion.
Prawicowiec, wolnościowiec, republikanin i konserwatysta. Katol z ciemnogrodu.
Jeden komentarz