Ta wiadomość o gwałtownym ubytku lodu z lodowców w południowej części Półwyspu Antarktycznego pasuje świetnie organizatorom przewały klimatycznej do ich oszukańczej koncepcji.
http://www.sciencemag.org/content/348/6237/899
Jak zwykle mogą liczyć na pomoc tych półgłówków „naukofcuw” którzy bez najmniejszych oporów …. dla paru srebrników mając w poważaniu zasady moralne obowiązujące podobnież w tej profesji.
Tak można ocenić prace niejakiego Bert’a Wouters’a z uniwersytetu w Brystolu który wraz z kolesiami stwierdzili w pomiarach dokonywanych przez satelitę CryoSat-2, że obszar ten traci dziesiątki kilometrów sześciennych lodu rocznie.
W pomiarach posłużono się radarem mierząc czas jaki potrzebują impulsy na osiągniecie satelity po odbiciu się od powierzchni ziemi. Wyszło im że nagle od roku 2009 lodowce w tym rejonie tracą 4 m wysokości rocznie, co w sumie daje 60 km³ lodu na rok.
Wyniki te oczywiście natychmiast zostały opublikowane w czasopiśmie „Science” bo pasują idealnie do propagandowej nagonki amerykańskich koncernów robiących krociowe zyski na sprzedawaniu ropy naftowej po ekstremalnie zawyżonych cenach, uzasadniając to koniecznością ochrony środowiska i ograniczeniem emisji CO2.
Oczywiście to wszystko to jest gówno prawda. W podanym rejonie nie doszło do żadnych katastrofalnych zmian w szybkości topnienia się lodu. Owszem proces topnienia jest w toku ale jest on globalnie bez znaczenia.
Dlaczego więc doszło do opisanych w artykule zmian?
Przyczyną jest oczywiście katastrofalna durnota fizyków którzy propagują absurdalne widzenie natury i mierzą swoimi durnowatymi zabawkami rzeczy które nie istnieją.
W konkretnym przypadku południowej części Półwyspu Antarktycznego mamy do czynienia z lokalną zmianą wartości Tła Grawitacyjnego powstałą po zaćmieniu słońca na tym terenie w dniu 7.02.2008 (patrz Rys.1).
W efekcie atomy materii zwiększyły minimalnie częstotliwość oscylacji własnych a ta z kolei ma wpływ na re-emisje promieniowania odbitego od lodowca i na pokładzie satelity mierzony jest minimalnie inny efekt Dopplera niż przewidywany teorią. Sam proces wyznaczania wysokości pokrywy lodowej nie jest w rzeczywistości pomiarem jako takim, ale zastosowaniem konstrukcji matematycznej uwzględniającej cały szereg zjawisk w tym również prędkość własną satelity i związanego z tym przesunięcia częstotliwości rejestrowanego promieniowania. Nie uwzględnienie zjawiska zaćmienia słonecznego na tym obszarze prowadzi oczywiście do liczenia bzdur i dopóki naukowcy nie potwierdzą tych wyników normalnym pomiarem geodezyjnym to mogą sobie je wsadzić do pewnej części ciała o której nie będę się tutaj dokładniej rozwodził.
Podobne zjawisko zaobserwujemy aktualnie oczywiście na obszarze następnego zaćmienia słonecznego z dnia 29.04.2014 (patrz Rys.1), dokładnie po przeciwnej stronie Antarktydy i tylko czekać jak jakieś dupki wyskoczą już niedługo z kolejnymi rewelacjami na temat kilometrów sześciennych stopionego lodu który znikł przy pomocy ich durnowatych matematycznych sztuczek.
Nauka to jest rzeczywiście dobra rzecz. Społeczeństwo daje zajęcie wariatom i zboczeńcom zamiast wsadzać ich do ośrodków odosobnienia w kaftanie bezpieczeństwa. Tylko ten eksperyment może się dla nas wszystkich diabelnie źle skończyć.
Jeden komentarz