NARÓD BEZPAŃSKI

Naród bezpański, czyli klucz do zwycięstwa wyborczego.

Aż 28 procent społeczeństwa ankietowanego jest niezdecydowana na kogo odda swój głos w wyborach 9 października. Wydawać by się mogło, że aby wygrać wybory trzeba sprawdzić ich oczekiwania i w miarę jak najbardziej naciągnąć swoje ideologie, by niezdecydowanym się przypodobać. Tylko, że to o wiele bardziej skomplikowane, bo ci ludzie są zazwyczaj całkowitymi ignorantami, którzy o polityce nie wiedzą nic, prócz tego, ze istnieje. Oczywiście to tylko uogólnienie, bo są w Polsce, tacy ludzie, zazwyczaj panowie z długimi brodami siedzący pod sklepem, którzy dalej żyją w realiach PRL, bo faktem jest, że prócz większego wyboru trunków nic się nie zmieniło, z ich perspektywy.

Są też tacy, którzy wzorem rozkapryszonych gwiazd a’la Meller, Kukiz, Kazik się miotają, którzy tłumaczą swoją bierność, tym, ze nie ma na kogo głosować, że wszyscy zawodzą na każdym kroku. Takie marudzenie, jest problemem biedy ideologicznej nie partii a tych właśnie osób. Problem bogactwa programowego partii również występuje, choć ja się z nim nie spotkałem. Większość jednak to ludzie, którzy nie znają polityków, partii, twarzy, nazwisk, są białą kartką, którą zagarnie ten, który pierwszy coś na niej napisze. Ten kto pierwszy przedstawi się jako polityk, poseł na Sejm, lub senator, ta partia, która pierwsza pokaże tym ludziom co to jest polityka, zdobędzie najwięcej głosów. Powód jest prosty – ci ludzie nie wiedzą co to jest polityka, a pokazanie im siebie jako część tego nowego pojęcia, będzie automatycznym połączeniem polityki z tymi ludźmi, a w wyborach to sie opłaci.

Partie to rozumieją, gdyż najwidoczniej w ich wewnętrznych sondażach, grupa niezdecydowanych jest równie duża. Dlatego starają się jak najbardziej zabłysnąć w mediach, jak najbardziej się pokazać. Stąd ciągłe nawoływanie do debat, stąd ciągła gonitwa Tuska za konwojem Kaczyńskiego. Tusk, jak z resztą cała Platforma, stara się jak najbardziej przykryć wszystkie terenowe wydarzenia i wyjazdy Kaczyńskiego. Każda konwencja była zakrywana, czy też próbowano ją zakryć konferencjami premiera, spotkaniami na stadionie, czy na placu budowy. Wszystko po to, by zająć cały czas antenowy.

Kiedy Tusk do debat zapraszał, albo tylko Jarosława Kaczyńskiego, albo cały PiS i pomijał inne partie, nie robił tego przypadkowo. Jest mu na rękę spotkanie z jedna partią i spotkanie z PiS, co oczywiście da się połączyć. Po pierwsze, debata wyłącznie z PiS-em ogranicza liczbę partii, które pokazują się w telewizji, przez co w walce o niezdecydowanych PO zwiększa swoje szanse, po drugie PiS w debatach wychodzi słabo, a dla Tuska jest to jego wunderwaffe, czym znów zwiększa szansę zapanowania nad niezdecydowanymi. Obecność PiS-u w debacie z Tuskiem, czy jakiejkolwiek innej partii była konieczna, by teoretycznie nazwać to debatą, tymczasem PiS i Jarosław Kaczyński, zamknął wszystkim krzykliwe twarze i pokazał, że można pójść dalej i nie organizować debaty, a jedynie wywiad, który i tak przysłonił te śmieszne rozmowy w TVN24 z Kopacz i Fedak na czele, oraz resztą, której nie było widać.

Janke pisał kiedyś o ludzie pisowskim, czy też narodzie Kaczyńskiego, ja pisałem o narodzie Tuska i Michnika, gdzie Tusk jest jeno pinkiem, Freeman zaś pisał o ludzie antypisowskim. Wszystko fajnie, tylko, ze w tych wyborach, żaden z tych ludów nie będzie się liczył. Twarde elektoraty są przekonane do swoich racji, wiec trzeba wykonać trudniejsze zadanie i nie odpychając owego twardego elektoratu zdobyć tych niezdecydowanych. Najważniejszy jest wiec lud niczyj, naród bezpański, a żeby go zdobyć potrzebne są media i samo to, że się w nich ktoś pokaże wystarczy, treść schodzi na drugi plan. Stąd właśnie małe partie nie mają szans, a po wyborach czeka nas trój-, czteropartyjny Sejm.