Dzisiaj Nara, dawna stolica Japonii, z ósmego wieku. Po drodze zatrzymujemy się w Inari, żeby obejrzeć świątynię z tysiącem bram, warto było. Spotkaliśmy tam innych Polaków. Żona dzisiaj ubrana w kolorze świątyni …
W połowie drogi znak w toalecie, który instruuje gaijina, jak ma kucać na narciarzu, żeby poprawnie się załatwić.
Nara byłem zawiedziony, co prawda jest tam największa na świecie drewniana budowla, świątynia z ósmego wieku, dwukrotnie spalona i odbudowana w XVIII wieku w skali 2/3, z olbrzymim buddą, warta zobaczenia na 100%, ale miasto jest nowoczesne, a główna ulica-deptak trochę jarmarczna. Nie mogłem sobie odmówić wykonania paru technik karate, które przez wiele lat ćwiczyłem, w końcu jestem w Japonii.
Dzieci mają frajdę bo mogą karmić sarny krakersami dla sarna, jak się im za długo nie daje to bodą w tyłek. Ale nie boli, bo mają obcięte różki.
Na koniec polski akcent z pociągu z Kyoto do Nara.