Nie byłam w ‘Harendzie’, miejscu narodzin Nowego Ekranu.
Powstanie Nowego Ekranu obserwowałam tylko w sieci. Wiem, że nie znam wielu szczegółów organizacyjnych, ani wszystkich głosów (pozytywnych czy krytycznych) na ten temat, mimo to, zabieram głos w sprawie. Wiecie Państwo, że nie jestem dziennikarzem, ani politologiem i moje zdanie jest tylko moje.
Podzielę się swoimi obserwacjami i emocjami, jakie mam w związku z fenomenem sieciowym, jakim jest ten portal. Otóż pamiętam, jak na samiutkim początku postanowiono, że NE skupia zapaleńców wolnej myśli, którzy gdzie indziej byli kneblowani w różny sposób. Ci zapaleńcy otrzymali po 10 kodów (dla siebie i znajomych) na założenie tu swojego konta. Dotyczyło to autorów tekstów i komentarzy.
NE do upadłego mogli czytać wszyscy i jeśli zechcieli włączyć się w dyskusję, to tylko po zgłoszeniu do Redakcji, i kiedy otrzymywali kod dostępu do niej.
Oczywiście ta procedura miała jakiś cel, a był nim poziom dyskusji o ‘myśli prawej’.
Ileż to wtedy było dyskusji o naszym nowym medium, (co w jakiś sposób ilustruje mój post z tamtego czasu: http://inamina.nowyekran.pl/post/2632,naprawianie-lazacego-lazarza ), m.in. o ograniczaniu się portalu przez te kody, co w rezultacie doprowadziło do ‘uwolnienia’ komentatorów od rejestracji.
Do chwili obecnej nastąpiło w NE wiele innych zmian, nazwijmy je organizacyjnymi, w celu poszerzenia kierunków i jakości debaty.
Tak, jak opisywałam w w/w poście, każdy z nas miał swoje wyobrażenie o tym, jaki i czym ma być NE.
Nic nie jest takie, jakie nam się wydaje po słuchaniu tych samych piosenek przez lata. Kiedy sąsiad nagle wyśpiewuje coś innego, to dziwimy się, że ‘takie coś’ można śpiewać.
Czy spodziewaliśmy się tego, że pierwszymi obrażonymi na NE będą „najprawdziwsi” z prawej strony? Nie. Tego nikt się nie spodziewał. Stało się. Oni poszli sobie stąd i wrócili tam, gdzie szalała cenzura. Kiedy przyznawali się, że porzucili NE, to nie doświadczali już niegdysiejszej cenzury? Nawracają więc owieczki gdzie indziej, bo tu z jakichś powodów woleli się pogniewać, niż przekonywać.
W warunkach wolności trudno funkcjonować. Prawda?
Parafrazując klasyka, „miała być wolność, a każdy gada, co chce”;-)
Za to, że NE pozwala każdemu pisać, zrobiło się niebezpiecznie, bo faktycznie pęka bańka mydlana przekonań jedynie słusznych.
Za to, ze NE pozwala ostro ponarzekać, nawet na siebie, za wszystkie poglądy, jakie są tu zamieszczane, zrobiło się jeszcze niebezpieczniej. Co to za zarządca budynku, który pozwala ‘panom bez krawata, bardziej awanturować się’ w swoim mieszkaniu?
Za to, że poziom dyskusji bywa czasami wkurzający, przez niewyparzone języki, kogo winić? Nowy Ekran, bo zwolnił komentatorów z kodów i każdemu autorowi je posyłał? Czy może dyskutantów, którzy korzystają z wolności ile chcą?
Za to, że portal internetowy NE nie mógł zrealizować planów związanych z tygodnikiem, kogo winić?, Inni (też ‘prawi’) mogą wydawać bez oporu tygodniki, dwutygodniki, miesięczniki. To, kto jest niebezpieczny i dla kogo?
Nie wchodzę w personalia i zawiłości bieżączki politycznej, opisuję tylko swoje odczucia po tekstach atakujących Nowy Ekran. Moim zdaniem niesłusznie atakujących.
Moim zdaniem „Naprawianie Łażącego Łazarza” nadal trwa, tylko, że teraz ma ‘naprawiane’ poglądy;-)
Grafika: http://us.123rf.com/400wm/400/400/chode/chode0811/chode081100186/3862390-koncepcja-naprawy-komputera–pracownikow-naprawianie-klawiatury.jpg
PS Filmik z komentarza pod wzmiankowanym postem, jest przeniesiony na inny adres: