„Naprawianie” Łażącego Łazarza
13/02/2011
489 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
„Naprawianie” Nowego Ekranu
Otóż ja czytam od dni kilku, jak wielu szanownych blogerów/blogerek naprawia Nowy Ekran. NOWY …, powtarzam nowy :). W pewnym momencie przestałam czytać „racje” tych i owych.
Każdy zapewnia, że, o jakość mu chodzi. Łazarz odpowiada, tłumaczy, że też mu o to chodzi, prosi o cierpliwość. Nic to, nikt go nie słucha, przeciwnie, wielu ma coraz więcej „racji”.
Jeden argumentuje, że ucieknijmy OD kłopotów (cenzurujmy). Drugi na to pisze dążymy DO przekonania tych, którzy mają inne zdanie (nie cenzurujmy).
Jednemu wystarczy, że napisał tekst i cieszy się jego publikacją, bo wie, gdzie ją zamieścił i ktoś, kto chce, zawsze ją znajdzie (ma swój własny punkt odniesienia). Drugi na to, że potrzebuje potwierdzenia, że jest czytany w liczbie bardzo mnogiej (potwierdzenie na SG przez cały dzień, albo i dwa).
Jeden pisze, że pisze dla siebie, a drugi, że dla innych.
Jeden wspomina przeszłe fora, w których pisał, drugi TU (na nE) zaczyna i nie ma doświadczeń (jak ja).
Jeden skupia się na ludziach, którzy mają czytać/pisać Nowy Ekran (bo uciekną), drugi skupia się na tym, jak ludzie mają czytać, skoro np. suwak nie taki?, czyli na problemach.
Jeden widzi drobne niedogodności, drugi widzi zagrożenie dla całości przedsięwzięcia, jakim jest ten portal.
Jeden chce, żeby pisali (i czytali) TU podobnie myślący, drugi mówi, że trzeba odnieść się do różnych poglądów (może uda się je zmienić?).
A ja tam wierzę, że Łażący Łazarz (i jego ekipa) jest marzycielem (ma wizję) + racjonalistą/krytykiem (potrafi zobaczyć problemy) + jest realistą/organizatorem (myśli praktycznie).
Nie naprawiajcie Łażącego Łazarza, on ma ciężki orzech do zgryzienia z nami wszystkimi, WIELKIMI i małymi uczestnikami tego dzieła.
Jesteśmy różni w tym, co wyżej napisałam. Nic z tego, co chcemy nie jest ani dobre, ani złe. Jest nasze, tak jest i już.
Jednak Łazarz jest jeden. Nie naprawiajcie go na swoją „modłę i podobieństwo”, bo On wyjdzie nam z tego wszystkiego strasznie pokręcony;)
Przepraszam Łazarzu, że ja tak … To nie wazelina, ani nie jestem Twoim adwokatem, świetnie sam sobie radzisz. To jest tak, że „czasami jak mnie coś wzruszy, rzuca mnie się na uszy” (mój wiodący tekst piosenki J. Stuhra).
Tym razem rzuciło mnie się na klawiaturę;)