Mama Łukaszka próbowała jakoś udobruchać kierownika księgarni obiecując mu, że na pewno kupią jakąś książkę.
Mama Łukaszka próbowała jakoś udobruchać kierownika księgarni obiecując mu, że na pewno kupią jakąś książkę.
– No, to dobrze – rozchmurzył się trochę pan kierownik. – W końcu, gdzie, jak nie tu?
– Oczywiście, przecież to największa księgarnia!
– A skąd pani wie, że największa?
– Z artykułu w "Wiodącym Tytule Prasowym".
– A nie z reklam?
– Nie.
– Acha. No i widzi pani, a inne księgarnie wykupują reklamy. A dzieci głodują.
– Dzieci! – przypomniała sobie mama Łukaszka, runęła ku drzwiom i przyłapała Łukaszka, który zamierzał ulotnić się po angielsku. – A ty dokąd?! Mieliśmy kupić ci książki do szkoły!
Zrezygnowany Łukaszek westchnął i podreptał posłusznie za swą rodzicielką.
– W naszej księgarni każdy się odnajdzie! – mówił z emfazą kierownik. – Mamy najwięcej personelu, i co więcej, reprezentuje on najszerzej społeczeństwo! Mężczyzna, kobieta, dziecko, rodzic, osoba która nie lubi innych księgarni czy też osoba, która lubi inne księgarnie… nie lubić. Każdy znajdzie dla siebie miejsce. A może ty, kawalerze, też chciałbyś u nas pracować?
– A ile płacicie? – spytał Łukaszek.
– Nie pytaj, co księgarnia może dać tobie, lecz co ty możesz dać księgarni! – rzucił żartobliwie kierownik.
– Książki – przypomniała mama Łukaszka.
– Co: książki? – kierownik zatrzymał się wpół kroku. – A! Racja! Przecież po to państwo przyszli! Już państwa prowadzę!
I zaprowadził na środek hali, gdzie na skrzyżowaniu alejek między regałami stała niewielka mównica. Kierownik wszedł za pulpit i zaczął mówić:
– Radykalnie podniesiemy sprzedaż książek. Radykalnie obniżymy ceny. Wyeliminujemy kradzieży w księgarniach naszej sieci. Zatem jeśli wszyscy księgarnie będą należeć do nas, nie będzie złodziejstwa w żadnej księgarni. Powiedzmy to sobie szczerze i powiedzmy to sobie wprost. Polacy zasługują na dobre księgarnie! Na księgarnie na europejskim poziomie, gdzie nie będzie czuł się jak klient drugiej kategorii! Zapewnimy dostęp świeżego powietrza umysłom naszych rodaków…
Mama Łukaszka spojrzała na swojego syna, wpatrywał się w kierownika księgarni.
– Co podoba ci się, co pan mówi? – spytała mama.
– No.
– A co konkretnie?
– Konkretnie, że pitoli już kwadrans, a my nie kupiliśmy żadnej książki.
– No wiesz…! – żachnęła się mama.
– A założymy się? – wyciągnął dłoń Łukaszek.
– A ja pokażę ci, że się mylisz, i kupimy tu co najmniej jedną książkę! – zmarszczyła brwi mama.
– …nasza księgarnia skupia optymistów, ludzi patrzących na jasne strony książek… – nadawał dalej kierownik.
– Przepraszam! – przerwała mu mama. – Ale chcielibyśmy zobaczyć książki.
– Jak będziecie mi przerywać to nigdy nie skończę! – zirytował się kierownik.
– Ale my chcemy kupić książki! Przecież po to chyba jest księgarnia!
– No tak – przyznał niechętnie kierownik.
– Interesują nas podręczniki.
Kierownik stanął na skrzyżowaniu alejek i w zamyśleniu skrobał się po głowie.
– Nie kupimy – po cichu śmiał się bezczelnie Łukaszek.
– Nie wie pan, gdzie macie podręczniki? – mama denerwowała się patrząc na swego syna.
– Proszę pani! – zawołał kierownik. – Dziesięć lat temu był tu antykwariat. Wie pani jak oni zapuścili to miejsce?! Lata zaniedbań…
I mrucząc pod nosem zapuścił się pomiędzy regały, a Łukaszek i jego mama poszli za nim.
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!