PiS robi od wyborów prezydenckich w roku 2010 roku politykę na poziomie publicystyki.
Potanowiłem napisać o tym jeszcze jeden tekst, ponieważ wołanie; nic się nie stało, chłopaki, nic się nie stało, nie cichnie wcale, a wręcz przeciwnie wzmaga się i tłumek co zdobył trzydzieści procent mandatów w wyborach zaczyna już falować w rytm. Widzę nawet, że niektóre powieki zamykają się w jakimś półśnie, a może ekstazie nawet. Nic się nie stało? A co to według was znaczy – stało się? Co opisalibyście słowem – stało się? Rozstrzeliwania, prowokacje uliczne, śmierć Jarosława Kaczyńskiego? Nie, to także skwitowalibyście chórkiem – nic się nie stało. No, bo przecież o co chodzi? My żyjemy, możemy dalej publikować uspokajające teksty i wzywać do „ciężkiej pracy u podstaw” albo „zwarcia szeregów”. Możecie nadal pisać swoje idiotyczne analizy porównując rzeczy nieporównywalne i ignorując fakty. Co tam ignorując – fałszując ich wagę po prostu. Albo więcej – włażąc wprost w zastawione pułapki i prowokacje.
No więc jeszcze raz. Po przegranych wyborach roku 2011 partia o nazwie Prawo i Sprawiedliwość została absolutnie z niczym. Jest jak dobrze sprawiony baran, którego nacierają właśnie czosnkiem i będą piec na rożnie. Jakoś tak się składa, że baran nie rozumie swoje sytuacji, żyje nada i pobekuje wesoło, o tym że jeszcze im pokaże. Jeszcze wszystko będzie dobrze, bo przecież nic się nie stało. PiS nadal żyje. Oczywiście. I jeszcze jakiś czas pożyje. Będzie powód do wyrażania entuzjazmu i dawania ludziom złudzeń.
PiS robi od wyborów prezydenckich w roku 2010 roku politykę na poziomie publicystyki. Nie ma w tym nic realnego. Poza Smoleńskiem oczywiście, w którą to narrację PiS został wmanewrowany. Napiszę to jeszcze raz, bo chyba nadal nie wszyscy rozumieją. Podam taki przykład – wielu ludziom wierzącym w żydo-masoński spisek wydaje się, że jak będą biegać po ulicach i z ogniem w oczach opowiadać przechodniom, że światem rządzą Żydzi, to Żydzi tym światem przestaną rządzić. Otóż, zakładając że oni rzeczywiście rządzą, stanie się dokładnie odwrotnie. Władza ta umocni się i będzie jeszcze silniejsza. Takie zachowanie więc, w świecie ludzi myślących poważnie i do przodu nazywa, się prowokacją albo idiotyzmem, w zależności od tego kto wznosi okrzyki – rządzą Żydzi.
Wybory roku 2011 zostały zorganizowane „pod Smoleńsk” całkowicie bez rozpoznania rzeczywistej siły jaką hasło rozliczenia Smoleńska ze sobą niosło. Użycie tego hasła do wyborów i tych wyborów przegranie uniemożliwia rozliczenie Smoleńska na zawsze. Musimy sobie z tego zdawać sprawę. Nie będzie już żadnego śledztwa, będą tylko kolejne coraz bardziej fantastyczne narracje, które posłużą jedynie prowokatorom i filmowcom. Ponieważ ja zakładam zawsze, że podejmujący jakieś szerokie działania bliźni mają jak najgorsze intencje, a im szczytniejsze przy tym hasła propagują tym intencje są bardziej ponure i niebezpieczne, muszę takie założenie uczynić i tym razem. Uważam, że użycie Smoleńska w wyborach i posłużenie się przy tym zorganizowaną specjalnie na te wybory słabą i na żenującym poziomie robioną „Gazetą Polską Codziennie” spowodowane było tym jedynie, że sztab wyborczy PiS nie chciał tych wyborów wygrać, za to miał jakieś plany względem budżetów na kampanię wyborczą przeznaczonych. Nie wiem jakie plany, być może równie szlachetne jak hasło rozliczenia Smoleńska, z którym szliśmy do urn.
Można oczywiście dyskutować, czy było możliwe jakieś rozsądniejsze rozegranie sprawy Smoleńskiej. Moim zdaniem tak, sprawa ta powinna być na zawsze i jak najściślej związana z krzyżem, ze sferą sacrum. Została tymczasem związana z publicystyką najniższego lotu, z historiami rodem z tygodnika „Gwiazdy mówią” i miesięcznika „4 wymiar”. Oczywiście – można powiedzieć, że Kościół opuścił wiernych, ale skoro tak to był to pewien sygnał, pewien znak wyraźny, który powinien wpłynąć na strategię. Jeśli Kościół opuszcza wiernych to trzeba mieć w zanadrzu 10 „zbuntowanych’ księży, którzy się nie boją, a jeśli ich nie ma to wystarczy jeden, ale wsparty mocno zdesperowanym tłumem. Tymczasem tłum rzednął, z tygodnia na tydzień. Winnych tej sytuacji oczywiście nie można wskazać, bo taki jest już trend i tego nie odwrócimy. Ale to także był pewien sygnał, który wskazywał, że może trzeba sprawę Smoleńska postawić w nieco innym świetle. Nic z tego, mieliśmy cały czas intensywne działania publicystyczne zmierzające wprost do wyjaśnienia jak spadł samolot, czy była bomba, itp. Przy jednoczesnym parciu medialnym i deklarowanej chęci opinii publicznej na wyjaśnienie Tragedii. Te dwie sprawy nie łączyły się ze sobą realnie w żaden sposób. One się łączyły w głowach publicystów jedynie. I łączą się tam nadal. Nawet teraz kiedy wybory są przegrane i nie ma już mowy o żadnym wyjaśnieniu Smoleńska.
Przewiduję, że teraz o Smoleńsku nie będzie się pisać wcale. Nie będzie tego robił nawet redaktor Sakiewicz, choć właśnie teraz jest moim zdaniem dobry moment na pisanie o Smoleńsku, bo za kilka miesięcy nikt z potencjalnych wyborców nie będzie kojarzył o co chodzi i o jaki samolot pytają. Redaktor Sakiewicz rozpoczął teraz pisanie o Palikocie i nazywa go szatanem, bo to właśnie będzie od dziś głównym tematem prawicowej publicystyki – walka z szatanem Palikotem. To będzie stanowiło napęd prawicowych narracji i będzie sprzedawało wydawnictwa, których szefem jest pan Sakiewicz. Smoleńsk po wyborach nie przyda się już na nic. Zostanie porzucony.
Otóż rola Palikota jest właśnie taka, żeby się przykleić do PiS na stałe i robić za temat do publicystyki. To widać już teraz i nie trzeba być doprawdy bardzo starym wróblem, żeby te plewy ominąć. Nie wszyscy jednak to rozumieją. Nie wszyscy rozumieją, że główna narracja, co tam narracja, byt realny, będzie teraz płynął z dala od PiS i Palikota, który skutecznie zwiążę ręce tej partii za pomocą coraz silniejszych prowokacji. Publicystyka prawicowa zaś, choćby się nie wiem jak zarzekała, będzie pisać wyłącznie o Palikocie i jego wyczynach, bo taki scenariusz podyktuje rynek. Klikalność tekstów o Palikocie będzie o wiele większa niż innych tekstów. Palikot będzie działał jak goła baba w publicznym miejscu. Każdy się obejrzy, nie ma na to siły.
Smoleńsk był potrzebny bardziej PO i jej ludziom niż PiS, ale to widać dopiero dziś. Palikot jest potrzebny bardziej PO niż PiS, ale to prawica i jej publicyści będą się nim zajmowali intensywniej. Dzieje się tak ponieważ to prawica jest rozgrywana i to jej się podsyła tematy do dyskusji. Na tym polega kneblowanie publicystyki i tego co tak wszyscy kochamy i na co się powołujemy – rzeczowej dyskusji. Na tym polega też fałszowanie obrazu rzeczywistości.
Najgorsze więc co można dziś zrobić to podejmować te tematy, międlić je i przeżuwać wierząc, że w ten sposób załatwiamy jakieś ważne sprawy. Niczego nie załatwiamy i nie walczymy z żadnym szatanem panie redaktorze Sakiewicz, z Palikota bowiem taki sam szatan, jak z pana redaktor. O ile Pis ma zamiar jeszcze cokolwiek wygrywać powinien zająć się przebudową oferty dla wyborców. To po pierwsze, po drugie powinien zacząć coś tworzyć, bo póki co obraca się jedynie wokół treści tworzonych przez propagandę PO i do nich się odnosi. Po trzecie prominentni członkowie PiS muszą zrozumieć, że przy takim nasileniu ataków medialnych ich rola jest szczególna. To oni powinni mówić do ludzi i tłumaczyć im wszystko. Tylko ilu z nich na to stać? Od roku słyszę, że do naszego miasta ma przyjechać Mariusz Kamiński, póki co nie przyjechał i pewnie nie przyjedzie. Nie ma czasu. Niech się jednak pan Mariusz nie martwi, jeśli sprawy będą się toczyć w tym kierunku jak dotychczas, już wkrótce będzie miał mnóstwo czasu na różne wycieczki.
PiS musi mieć swoją opowieść i powinna być ona tak skonstruowana, by przyciągnąć jak najwięcej ludzi, nie tylko przekonanych, ale także innych, tych którzy poszukują. Nie można takiej opowieści budować w oparciu o filmy z rodziną siedzącą na tle ceglanego muru, która w dodatku popłakuje. To jest coś strasznego. Opamiętajcie się. To jest masochizm jakiś i w to właśnie nas wkręcają. W posadę biednego żuczka. Narracja PiS musi być silna i uderzać w najsłabsze punkty narracji PO czyli w oszustwo dotyczące długu i manipulacje wokół własności, bo to dotyczy wszystkich. Trzeba wejść na ich teren, my tymczasem walczymy na własnym, w dodatku narzędziami, które dostaliśmy od nich w prezencie. I jeszcze się dziwimy, że nie działają jak należy.
Koledzy blogerzy wzywający do spokoju i dziwiący się, że media znowu straszą Kaczyńskim, choć ten nie ma wpływu na nic, koledzy zacierający ręce z tego powodu, że Pis ciągle żyje powinni wziąć z drogi solidny kamień i stuknąć się nim w czoło.
W 2005 PiS wygrał wybory. Okazało się, że to za mało, żeby trzymać władzę dłużej niż dwa lata. W 2007 roku PiS poszedł do wyborów z tymi samymi hasłami, co w 2005 nie rozumiejąc nic z tego co się dookoła działo. Przegrał. Potem nie wyciągnięto żadnych wniosków z takich wypadków jak śmierć Michniewicza, Zielonki i zmiana stosunku Rosjan do wizyty prezydenta w Katyniu. PiS, być może także ludzie z otoczenia prezydenta, grali w typowe chciejstwo polityczne ufając każdemu kto się ładnie uśmiechał, dali dowód politycznej niedojrzałości i w tym samym tkwią do dziś. I my także, dzięki naszej kochanej prawicowej publicystyce. Potem był 10 kwietnia 2010 roku i szaleństwo emocji, demonstracji, i jeden tylko moment, w którym władza naprawdę się przestraszyła – krzyż. Nic z tym nie zrobiono. Rozegrano to jak najgorzej, świętość zamieniono na publicystkę, której słabość i żenujący poziom usprawiedliwiano z kolei słabą siłą medialną. To po co się za to w ogóle braliście nie mając siły? Zdawało wam się, że doprowadzicie do wyjaśnienia tragedii? Teraz też wam się tak zdaje?
Nikt lub prawie nikt nie rozumiał, że tkwimy w sytuacji nadzwyczajnej, która wymaga działań nadzwyczajnych. A te czasem to także uspokojenie emocji kiedy trzeba, a nie rzucanie koktajlami Mołotowa. Jeśli ktoś nie rozumie o czym piszę i chce mi mówić, że nigdy za dużo o Smoleńsku niech obserwuje czy prawicowe gazety będą nadal o tym Smoleńsku pisać i niech przypomni sobie angielską gwarancję dla Polski z roku 1939.
Kolejne wybory roku 2011 PiS przegrywa znowu i znowu słychać głosy, że media nie mają nic innego do roboty poza jechaniem na Kaczyńskiego, a PiS ciągle przecież żyje. Powtórzę to jeszcze raz – sytuacja jest nadzwyczajna, a media będą jechać na Kaczyńskiego nawet wtedy jeśli ten będzie leżał w szpitalu pod dwóch zawałach bez szans na przeżycie. Media bowiem chcą go zniszczyć naprawdę. Nie na niby. Oni nie chcą, żeby Jarosław Kaczyński był jakąś tam opozycją. Chcą, żeby zniknął. Niech to do was w końcu dotrze i przestańcie się głupio dziwić i robić te kretyńskie miny. Mamy więc kolejny etap niszczenia PiS i trzeba mieć doprawdy wiele bezczelności w sobie i dużo złej woli, żeby wznosić okrzyki radości z powodu tego, że PiS ciągle żyje. Czy stać was na coś więcej poza szydzeniem z Żakowskiego, że ten myśli tylko o niszczeniu Kaczora? Tak myśli, myśli o tym i to wcale nie jest śmieszne. To jest bardzo zła wiadomość. Te 30 procent mandatów nie powstrzymają nikogo. Zaraz – jak przypuszczam – zaczną się próby skaptowania posłów PiS do innych partii. Ilu na to pójdzie? Zobaczymy. Zaraz zacznie się gra Palikotem, tak skwapliwie podchwycona przez redaktora naczelnego GP. Zacznie się cały ten taniec podnoszący klikalność. A jeśli będzie trzeba rozpiszę się nawet wcześniejsze wybory, które PiS także przegra, bo najlepszym sposobem wykończenia słabego i nic nie rozumiejącego gracza jest przyspieszenie tempa gry. Pis już musi mieć plan. Jeśli go nie ma zniknie w ciągu najbliższych lat. Najgorsze zaś, że wszyscy po tym odetchną z ulgą. Nawet Ufka.
Ponieważ prócz czarnowidztwa uprawiam także handel zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie można kupić moje książki; Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie”, opowieść o dawnych czasach i dawnych, pięknych ludziach, „Dzieci peerelu” – bajki z epoki późnego Gierka i wczesnego Jaruzela, „Atrapia” – rzecz o Polsce lat ostatnich. Można tam także kupić książkę Toyha – „O siedmiokiloghramowym liściu” oraz tomik poezji ojca Antoniego Rachmajdy „Pustelnik północnego ogrodu”.
swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy