Nie spodziewałem się po „mężu stanu” tego ,że zamiast szarpiącego go za nogawkę kundla zdzielić kułakiem między oczy, a jeśli to nie pomoże to walnąć kijem po grzbiecie; on ściagnie spodnie i ucieknie z gołym tyłkiem..
I jak naiwniacy (mam na myśli wszystkich którzy liczyli na "zmiany" w pejzażu politycznym) nadal myślicie,że wyborami jesteście wstanie cokolwiek wywalczyć?? Nie wiem jak o Was myśleć, jako o naiwnych jak wspomniałem wcześniej, czy też w kategoriach pożytecznych idiotów. Wasze opinie na temat wczorajszych wyborów skłaniają mnie jednak do opcji nr 2…
Jak długo można nadstawiać tyłek, ja uważam ,że tak długo się nie da…chyba ,że to się lubi! Ale wtedy potrzebna jest odwaga, żeby powiedzieć wszem i wobec: Tak lubię być dymany w dupsko, czasami bez mydła i nikomu nic do tego!! I w takim wypadku mamy jasność sytuacji, na wszystkich frontach. Ale jak powiedziałem do tego potrzebna jest ODWAGA, której niestety brak i nie mam na mysli tylko"szarych mas" mam na mysli przede wszystkim tzw. "liderów" . Liderów kreowanych na mężów stanu; z całą stanowczością chcę oświadczyć ,że na obecnej polskiej scenie politycznej nie ma ani jednego, zero, nul. Powiem więcej w obecnym systemie partyjno-wyborczym nie ma najmniejszych szans na pojawienie sie takowego. Pewnie część z Was zaraz bedzie chciała oponować , bo przecież jest…JK! Ale ja będę się upierał dalej przy swojej tezie, mało tego powiem nawet , że JK mężem żadnym nie jest , co akurat kazdy wie, a mężem stanu w szczególności.
Żeby nie było zarzutów o gołosłowność, postaram sie tą tezę uzasadnić. Otóż na początek muszę powiedzieć kiedy ta teza zaczęła sie formować, a było to w…2007 roku. Tak moi drodzy w 2005 rok naprawdę myślałem, że marzenia moich przodków i moje o wolnej i niezaleznej Polsce nareszcie mają szanse na powodzenie. Jednak wystarczyło tylko niecałe 2 lata aby marzenie to prysło jak mydlana bańka na wietrze.. Rok 2007 był pierwszym etapem mojego zwątpienia. Oddanie władzy przez JK praktycznie bez walki było dla mnie pierwszą oznaką jego słabości, lub wyrachowania. Osobiście oczekiwałem, jak zapewne kilka milionów moich rodaków, że będzie zupelnie inaczej. Nie spodziewałem się po "mężu stanu" tego ,że zamiast szarpiącego go za nogawkę kundla zdzielić kułakiem między oczy, a jeśli to nie pomoże to walnąć kijem po grzbiecie; on ściagnie spodnie i ucieknie z gołym tyłkiem.. Wtedy tłumaczyłem sobie to wyrachowaną grą polityczną (ale naiwniak ze mnie był:)) Tak minęło kilka lat i nadszedł czarny 10.04.2010. Pomimo ogromnej tragedii. jaka sie wydarzyła jakiż ja byłem podniecony, że w końcu "ruscy szachiści" przegieli i naród ruszy do przodu z widłami gotowy na uprzątnięcie tej wielkiej kupy gnoju zalegającej na naszej ziemi. Cóż kilka miesięcy i znowu wielkie rozczarowanie. Wybory prezydenckie dopełniły czarę goryczy i utwierdziły mnie w przekonaniu , że jedyne podobieństwo JK z Napoleonem to wzrost. Natomiast wczorajsze wybory czarę tą przepełniły i spowodowały , że piszę tą notkę bo chce to z siebie wykrzyczeć.
Panie premierze Kaczyński, zawiódł mnie pan ogromnie, również moją rodzinę i mych przyjaciół, ze smutkiem muszę przyznać rację tym którzy wybrali nie uczestniczenie w tym popisie "demokratycznej" ustawki.
Jeszcze Polska nie zginęła..!!
Wnuk legionisty i przedwojennego przedsiebiorcy zamordowanego przez Niemców w 1941 roku, syn zolnierza AK i NSZ skazanego w 1947 roku na potrójna kare smierci. Odraza do germanców i obrzydzenie do kacapów wyssane z mlekiem matki.