Oczywiście mowa o czasie Euro 2012.
Do tej pory Tusk i jego banda (niestety trudno inaczej nazwać tą swoistą partię Dyzmów) mógł olewać opozycję parlamentarną i pozaparlamentarną, oraz nastroje społeczne, mógł mieć w nosie niezadowolenie Polaków, mógł udawać, że nic się nie dzieje (tak ostatnio powiedział, że nie zauważył, aby w Polsce były jakieś oznaki niezadowolenia), wyrzucić do kosza ponad dwa miliony podpisów wzywających do referendum, wyśmiewać radio-maryjnych moherów załatwionych na cacy przez Dworaka (który teraz lamentuje, że trzeba nasłać na nich policję abonamentową, bo zaczyna brakować na "lisie" kontrakty).
Z Waldkową większością mogli robić takie gangsterskie numery, o jakich w demokratycznych europejskich krajach nikomu się nie śniło. Z medialną osłoną i salonowym poparciem mogli pluć narodowi w twarz, a Gazeta Wyborcza i tak napisała, że to dla narodu dobra, bo przecież oni i aktualnie rządzący wiedzą przecież najlepiej.
Ale za trzy tygodnie coś się zmieni. Nie Tusk, nie jego mierny rząd, bo oni się zmienić nie mogą (mieli na to dużo czasu). Zmieni się sytuacja medialna. Kamery wielu telewizji, nie tylko tych rządowych, będą wycelowane w nasz kraj.
I to będzie właściwy moment, aby wykrzyczeć wszystkie te tłumione i lekceważone głosy niezadowolenia.
Wszystkie.
Co to da? Da to przynajmniej tyle, że będą musieli czerwienić się ze wstydu. Nie wszystkie kamery uda się odwrócić i tłumaczyć, że to garstki oszołomów, które chciały popsuć polskie święto. Bo święta tu nie ma od dawna i od dawna braknie elementarnej przyzwoitości. Zakłóci się obraz przekazywany na zewnątrz, że oto skutecznej władzy udało się wziąć za pyski niesfornych Polaczków (co wielu na pewno pochwala).
Śmiesznie i naiwnie brzmią nawoływania Tuska, Komorowskiego, oraz przedstawicieli tzw. salonu (powinno być w cudzysłowie), aby zaniechać zamieszek i pozwolić spokojnie świętować (co świętować, zniewolenie narodu i gwałcenie podstawowych, demokratycznych reguł). Jeśli teraz nie wykrzyczymy co nas boli, to już może więcej nie być okazji. Lepszego momentu już nie będzie.
Ci którzy są zadowoleni z premierowania Tuska i także podpisują się pod tym rządowym apelem nawołując do spokoju w czasie Euro (tak wynika z sondaży, że tacy są) przypominają niestety świadków gwałtu, czy pobicie na ulicy, którzy odwracają głowę i umykają czym prędzej, bo to ich nie dotyczy.
Dotyczy to nas wszystkich, czy tego chcemy, czy nie, nie wszyscy zdajemy sobie tylko jeszcze z tego sprawę.
Prywatny przedsiebiorca z filozoficznym nastawieniem do zycia.