Kilkanaście dni temu, w poscie "U nas inaczej, czyli o dwóch kokpitach", pisałem o pewnym zjawisku w Polsce, które będąc jednocześnie durnym, ale i groźnym, stawia pod znakiem zapytania jakiekolwiek próby wdrożenia zasad logiki lub choćby zdrowego rozsądku w codzienne życie naszej biednej Ojczyzny. Generalnie, chodzi mi o taki pewny styl robienia z ludzi idiotów w sposób ordynarny, co Żydzi nazywają chutzpą (hucpą). Drugi aspekt tego zjawiska, to fakt, że poddawani hucpiarskim zagrywkom mają zerowy krytycyzm i może nie są stricte "lemingami", ale szczurami idącymi za czarodziejskim fletem – na pewno. Na tym wszystkim, najgorzej wychodzą ludzie myślący, nie da się przecież funkcjonować bez stressu w państwie paranoi i zdebilenia. Zaczęła się właśnie zadyma z usiłowaniem przewalenia wyborów. Już […]
Kilkanaście dni temu, w poscie "U nas inaczej, czyli o dwóch kokpitach", pisałem o pewnym zjawisku w Polsce, które będąc jednocześnie durnym, ale i groźnym, stawia pod znakiem zapytania jakiekolwiek próby wdrożenia zasad logiki lub choćby zdrowego rozsądku w codzienne życie naszej biednej Ojczyzny.
Generalnie, chodzi mi o taki pewny styl robienia z ludzi idiotów w sposób ordynarny, co Żydzi nazywają chutzpą (hucpą).
Drugi aspekt tego zjawiska, to fakt, że poddawani hucpiarskim zagrywkom mają zerowy krytycyzm i może nie są stricte "lemingami", ale szczurami idącymi za czarodziejskim fletem – na pewno.
Na tym wszystkim, najgorzej wychodzą ludzie myślący, nie da się przecież funkcjonować bez stressu w państwie paranoi i zdebilenia.
Zaczęła się właśnie zadyma z usiłowaniem przewalenia wyborów. Już "Czerwone Gitary" 45 lat temu śpiewały: "z soboty na niedzielę czasu dość…". Takie wybory z "zieloną nocą" to kusząca dla niektórych perspektywa.
No i już różne mądrale, kauzyperdzi najemni, tuzy polityki i polo-dziennikarstwa sugerują, że "wybory mogą się odbyć w ciągu 2 dni".
No… nie mogą.
W konstytucji jest bowiem art. 98, który stanowi, że wybory powinny być wyznaczone “na dzień wolny od pracy”.
Jeden dzień.
A jeżeli dzień = dni, to otwierają się nam przedziwne możliwości:
Skoro mowa o prezydencie, to może jednak możemy mieć… dwóch prezydentów?
Mnie to nawet pasuje, na tego nie głosowałem, wolę innego, za którym nie poszły szczury – nie grał cudownej melodii i nie szeptał kusząco: "chodź za mną, jesteś wyjątkowy, z nami nie musisz niczego znać, niczego przestrzegać, o nic dbać, poza swoim grillem i autem z kratką."
A co za tym idzie, zamiast minister Kopacz de domo Pinokio, mógłby jeszcze być jakiś inny, prawdziwy minister?
Może idąc za ciosem, zamiast Sejmu moglibyśmy mieć dwa?
Z drugiej strony, może zamiast jedengo procesu, będzie można w przyszłości zrobić odpowiedzialnym za ten cały burdel… dwa procesy i dać im dwa wyroki?
To jedyna, przyjemna wizja w tym idiotyzmie.
“Anyone who has the power to make you believe absurdities
has the power to make you commit injustices.”
Voltaire
http://xiezyc.blogspot.com
Do stu razy sztuka i koniec. http://xiezyc.blogspot.com tam jest wiecej