Urzędy, urzędu, urzędy! Polskie państwo jest jednym wielkim urzędem, którym nikt nie zarządza. Problem znany nie od dziś. Jak zwiększała się liczba ułatwiających nam życie biurokratów widzimy tu: Wykres kończy się na roku 2012, zatem trzeba brać pod uwagę, że do tej pory z pewnością przybyło kolejne setki pracowników. Dla porównania w Złotym dla Rzeczypospolitej XVI wieku całą unią zarządzało około 500 urzędników, którzy nie posiadali ani samochodów, ani komputerów czy chociażby telefonów! W wieku XXI trzeba zapełnić mnóstwo pustych foteli. Zapewne strzałka na wykresie nie bez powodu jest czerwona, chociaż dzisiaj alternatywą mógłby być kolor niebieski- to dla tych, którzy szukają urozmaicenia. No dobrze, ale co z tego? No jak? Czy Ciebie drogi Czytelniku nie zatrważają te dane!? […]
Urzędy, urzędu, urzędy! Polskie państwo jest jednym wielkim urzędem, którym nikt nie zarządza. Problem znany nie od dziś. Jak zwiększała się liczba ułatwiających nam życie biurokratów widzimy tu:
Wykres kończy się na roku 2012, zatem trzeba brać pod uwagę, że do tej pory z pewnością przybyło kolejne setki pracowników. Dla porównania w Złotym dla Rzeczypospolitej XVI wieku całą unią zarządzało około 500 urzędników, którzy nie posiadali ani samochodów, ani komputerów czy chociażby telefonów! W wieku XXI trzeba zapełnić mnóstwo pustych foteli. Zapewne strzałka na wykresie nie bez powodu jest czerwona, chociaż dzisiaj alternatywą mógłby być kolor niebieski- to dla tych, którzy szukają urozmaicenia. No dobrze, ale co z tego? No jak? Czy Ciebie drogi Czytelniku nie zatrważają te dane!? Oto krótka lista zbędnych urzędów, w których ktoś pracuje i bierze ciepłe pensje z pieniędzy podatników:
Teraz analogicznie wyliczmy zbędne ministerstwa:
Rozrost urzędów ma bardzo prostą genezę. Ważny urzędnik to taki, który stoi na czele obszernej instytucji, decyduje w dużym zakresie spraw i ma pod sobą jak najwięcej urzędników. Jest to zależność dokładnie odwrotna do tej jaka istnieje w firmach na wolnym rynku. Dobry przedsiębiorca to taki, który przy jak najniższym zatrudnieniu potrafi być na tyle wydajnym, żeby konkurować z innymi. Co więcej nie istnieje w ogóle żadna zależność pomiędzy liczbą urzędników a objętością wykonywanej pracy. Wzrost ilości, kochanych wśród nas, biurokratów, będzie dokładnie taki sam bez względu na to, czy pracy będzie więcej, mniej, czy też nie będzie jej w ogóle.
Jak już wspominałem urzędnik pragnie mnożyć podwładnych, dodatkowo ludzie tego gatunku mają skłonność do obkładania siebie nawzajem zbędną robotą. Kiedy urzędnik Kowalski czuje się nie na siłach, od zbytniej pracy, przed jego oczami pojawiają się trzy możliwości: może podać się do dymisji, może podzielić się pracą z kolegą, może wreszcie poprosić w celu odciążenia swojej osoby o przydzielenie podkomendnych. Jak myślicie, który wariant wybierze? Oczywiście trzeci. W przypadku pierwszego straci pensyję i lata do emeryturki, w wariancie numer dwa przysporzy sobie konkurencji, więc po co? Także nowi podwładni zażądają takiej samej pomocy i po jej przydzieleniu mamy już małe stadko krwiożerczych urzędników, którzy tak naprawdę wykonują tę samą pracę co Kowalski w początku swojej kariery. I tak się właśnie dzieje! Co więcej nasz premieru Donaldu Tusku stwierdził kiedyś, że nie może zwolnić urzędników, gdyż oni się bronią. Klasyczna sytuacja tragiczna rodem z Edypa. Bo jakim mianem określić stan, w którym szef Rady Ministrów nie może spełnić swojej obietnicy uszczuplając szeregi własnych podwładnych? Świadczy to tylko o zaawansowanym stadium rozwoju tego wrzodu. Nawet nadzieja na lepszą Polskę, skrywana w prezesie Jarosławie Kaczyńskim, planuje po dojściu do władzy pomóc nam Polakom stwarzając kolejne ministerstwa, i to nie darmowe! Przytoczyć należy także ten fragment
„W celu poprawienia wydajności powiatowych urzędów pracy planuje się uchwalenie nowej ustawy o promocji zatrudnienia i instrumentach rynku pracy, którą jutro zajmie się rząd. Urzędy pracy miałyby być premiowane za efektywność, a zwłaszcza za utrzymanie w zatrudnieniu osób, którym np. skończył się staż. Nowa ustawa wprowadza także szereg rozwiązań dla ludzi młodych np. to, że w ciągu czterech miesięcy od rejestracji muszą otrzymać pomoc. W ustawie zapisano też konkretne możliwości pomocy dla osób długotrwale bezrobotnych.”
Premiowanie za efektywność to nic nowego. Taki sposób zwiększania wydajności urzędów stosował kanclerz III Rzeszy, a zaznaczmy, że miał co poganiać. Niestety efektywność pragnął poprawić także na polu eksterminacji ludności na zdobytych terenach, czego skutków nie ocenimy pozytywnie. No ale i tak, idea, aby problem bezrobocia rozwiązać poprzez nasilone szukanie ofert pracy zamiast dania warunków do powstawania miejsc pracy zasługuje chyba na nie mały aplauz. Czy kiedykolwiek zastanawiałeś się Czytelniku, jak wyglądałaby polska gospodarka, gdyby pieniądze z urzędniczych pensyjek trafiły na rynek? Skok miejsc pracy i obniżenie cen gwarantowane. Również poziom wychowania naszej młodzieży wywindowałby spektakularnie w górę, ponieważ matki urzędniczki, wróciłyby do domów i zajmowały się wychowaniem dzieci. Jednak teraźniejszość jest nieco inna. Bezrobotny może zobaczyć jak urzędnik wyprowadza(albo spisuje) wzór, który ma go uświadomić jak rozszerza się bezrobocie,a młodzież chowa się na ulicach.
Odwołując się już konkretnie do samej etymologii słowa „Biurokracja”- czyli bureau – urząd i kratos – władza, powinniśmy odczuwać lęk. Bo jak inaczej, gdy w normalnym państwie oprócz króla lub prezydenta(ze skąpą świtą) legalną władzę ma jeszcze ktoś inny? Gdy dodamy do tego stałe wady jakie możemy przypisać temu tworowi zagłębiamy się w coraz straszniejszą otchłań. Robert Merton określił kardynalne przywary biurokracji. Są to: skrzywienie zawodowe, wyuczona nieudolność, psychoza zawodowa uwarunkowana rutyną, która powoduje uprzedzenia czy antypatie, nadmierny konformizm czy chociażby kurczowe trzymanie się przepisów. Wydaję się, że wyliczyłem same truizmy. Każdy, kto choć raz musiał załatwić w urzędzie jakąkolwiek sprawę napotkał te zjawiska. Po co zatem utrzymywać i rozszerzać coś co u zarania posiada zbyt dużo wad? Właśnie zatrzymajmy się przy słowie „utrzymywać”. Za najlepszych czasów urzędy się wykupywało, albo pełniło się je nieodpłatnie, a za złe decyzje płaciło się swoim majątkiem. Kiedy urzędnik spełniał swoje obowiązki dobrze sprzedawał urząd drożej, a jak źle to po niższej cenie. Na krótko przed rewolucją francuską, ziemianin, który chciał zabezpieczyć swojego potomka, sprzedawał akry ziemi, a za gotówkę wykupywał stanowisko municypalne w najbliższym mieście. Fakt faktem, że jest to dość niewłaściwy przykład jeśli chodzi o wspaniałomyślność urzędów, ale coś takiego miało miejsce. Może odpowiadanie prywatnym majątkiem skłoniłoby biurokratów do zmiękczenia swoich zatwardziałych serc. Summum ius, summa iniuria, co się wykłada zbyt formalne prawo może być krzywdą, trzymanie się takich samych przepisów także.
Czy biurokracja ma swoje granice? Wiem, że maksymalna liczba urzędników powinna zamknąć się w tysiącu, natomiast końca obecnego potwora mogę się tylko domyślać. Pokażą nam go najbliższe lata. Przyglądajmy się bacznie polskiemu, a także unijnemu aparatowi terroru, sacrebleu … urzędniczemu, gdyż zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, jego czas jest już policzony.
Zapraszam do odwiedzenia portalu Junta.pl
Portal konserwatywno-liberalny junta.pl Piszę, mówię, komentuję, otwieram oczy tym, którzy nie chcą widzieć.
Jeden komentarz