Nawet najlepsze samochody się psują. Ale laików pocieszam, że nie całe od razu. Psują się częściowo. A ta część taka, a to część owaka.
Nawet najlepsze samochody się psują. Ale laików pocieszam, że nie całe od razu. Psują się częściowo. A ta część taka, a to część owaka.
W samochodzie Hiobowskich popsuł się wydech. Konkretnie: przepaliła się rura przy tłumiku.
– Nie może tak zostać? Brzmi jak Ferrari – prosił Łukaszek.
– Nie może, bo za to w naszym opresyjnym grozi mandat – stęknął tata Łukaszka klękając przy aucie i sprawdzając, czy rura już ostygła. Potem razem z Łukaszkiem odkręcili tylny tłumik.
– Teraz zaniesiemy go na śmietnik i postawimy przy płocie, może ktoś weźmie go na złom – rzekł tata Łukaszka i wzięli się obaj za ciężar.
Nie donieśli.
Na środku parkingu otoczyła ich nagle grupa umundurowanych funkcjonariuszy policji z jednym cywilem na czele.
– Policja! Stać! Rzućcie to!
Rzucili.
– ŁaAaaaAaaAAAAaaAAAAaaaa!!! – rozdarł się cywil skacząc na jednej nodze, podczas gdy drugą miał przyciśniętą ciśniętym tłumikiem. Zwabieni krzykiem zaczęli wychodzić z krzaków i samochodów mafiozi i gangsterzy, a nawet jakiś młodociany gang złodziei luksusowych aut porzucił na wpół otwarte Renault Thalia i przybliżyli się.
– Wszystko w porządku, panie prokuratorze? – pytali z niepokojem policjanci usuwając część samochodową ze stopy cywila. Prokurator cicho jęczał, po czym oświadczył, że zamyka właśnie śledztwo w sprawie zabójstwa ważnego polityka sprzed dwudziestu lat.
– A zabójcą jesteście wy! – i pan prokurator pokazał Łukaszka i jego tatę.
– Dwadzieścia lat temu to mnie nie było! – odparował Łukaszek.
– A gdzie byłeś? – spytał surowo prokurator. Któryś z policjantów szepnął mu coś na ucho i prokurator zręcznie zmienił temat informując tatę Łukaszka ile mu grozi lat za morderstwo.
– Dlaczego ja? – wystraszył się tata Łukaszka.
– Bo chodzi pan po parkingu z tłumikiem!
– Ale to jest tłumik od samochodu!
– Wszyscy tak mówią! – prokurator był bezlitosny.
– Ale to było dwadzieścia lat temu! – argumentował tata Łukaszka żądając okazania świadków i innych dowodów.
– Spoko, spoko – poklepał go Łukaszek. – Nawet jak cię oskarżą i tak nic ci nie zrobią.
– Jak to? – spytał zdumiony prokurator.
– Bo pani wicedyrektor powiedziała nam, że przeciętny proces w Polsce trwa osiem lat. To razem daje dwadzieścia osiem lat. A po dwudziestu pięciu się przedawnia…
– Milcz, gówniarzu! – zakipiał prokurator. – Ciebie też oskarżę!
– Ja jestem nieletni – śmiał się bezczelnie Łukaszek.
– Poczekam aż dorośniesz i wtedy…
– …wtedy zapiszę się do gejów i gówno mi zrobicie, he he…
– A może to zrobiła mafia? – poddał hipotezę tata Łukaszka.
– Co pan opowiada? Coś pan?! – wystraszył się prokurator. – Nie! Ludzie, nie! On tylko żartował!
połowa zgromadzonych osób zaczęła wyjmować z kieszeni pistolety z tłumikami i przystawiać sobie do skroni, policjanci naprawdę się namęczyli wyrywając te wszystkie glocki i beretty.
– Pan jest nieodpowiedzialny. nie wie pan, że mafiozi mają kruchą psychikę i na najmniejszą wzmiankę o podejrzeniu masowo popełniają samobójstwa?! – zgromił tatę Łukaszka prokurator. – Niech pan nam opowie co się tutaj stało. Tylko proszę mówić prawdę!
– No więc… – rzekł tata Łukaszka patrząc na tłumik. – Jechałem samochodem. Coś mi zgrzytało pod autem. Wziąłem łuk z tłumikiem…
– Dość! Stop! Wystarczy! – krzyczał uradowany prokurator. – Przyznał się pan! Dobrowolnie!
– Do czego??? – zdumiał się tata Łukaszka.
– Do posiadania broni z której zginął tamten facet dwadzieścia lat temu!
– A z czego został zabity?
– Ktoś strzelił do niego z łuku z tłumikiem.
– A skąd pan wie, że łuk był z tłumikiem? – spytał zaciekawiony Łukaszek.
– Zginął od strzały. A nikt nie słyszał strzału!
Tata Łukaszka zaczął argumentować, że jest to bzdura, że on w ogóle z niczego nie strzelał, że nie ma na niego żadnych dowodów. Prokurator się poddał i odstąpił od zamiaru aresztowania.
– Ale tłumik rekwirujemy! – oznajmił jeden z policjantów.
– Jak to? – zaprotestował tata Łukaszka.
– W internecie piszą, że policja zbiera złom, żeby mieć na paliwo – wyjaśnił Łukaszka.
– Cicho, szczeniaku! – oburzył się któryś policjant. – To informacja niejawna!
-To wasza wina – rzekł z potępieniem prokurator. – Piszecie wszystko na ogólnodostępnych forach, czy wy do cholery wiecie co to jest tajemnica służbowa?
– Nie będzie nas uczył co to jest tajemnica jakiś fagas… – odkrzyknęli policjanci i wybuchła straszna awantura.
…wrócili do domu. Przed blokiem trwała gwałtowna, cicha strzelanina pomiędzy właścicielami psów a obrońcami trawników. Dołączyli się też siedzący na ławce emeryci oraz jeden facet próbujący wyrzucić śmieci. Wszyscy oczywiście mieli broń i wszyscy oczywiście używali tłumików.
Hiobowscy na szczęście tego nie widzieli. Siedzieli przed telewizorem i oglądali turniej kabaretowy.
– Witam serdecznie! – krzyknął prowadzący. – W dzisiejszym odcinku kabaretowych eliminacji zmierzą się prokuratury z Łodzi i z Kalisza! Pierwsza wystawi skecz pod tytułem "Rozwiązaliśmy zabójstwo Blibary-Bardy", a druga przedstawi skecz pod tytułem "Tajemnica szafy Lena-Jasiaka"! Przypominam, ze na razie zdecydowanie prowadzi prokuratura z Płocka ze skeczem pod tytułem: "Samouprowadzenie się, samozawinięcie w siatkę i samozakopanie Krzysztofa O."!
Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!