To co wczoraj zaprezentował GUS jeżeli chodzi o stan finansów publicznych, wygląda naprawdę fatalnie.
1. Wczoraj Główny Urząd Statystyczny opublikował dane dotyczące wyników sektora finansów publicznych za rok 2010. Mimo tego, że Minister Rostowski bardzo się starał i dane z końca roku 2010 koloryzował jak mógł, to to co ostatecznie zaprezentował GUS, wygląda naprawdę fatalnie.
Funkcjonuje u nas powiedzenie, „że papier jest cierpliwy i wszystko przyjmie” i mimo tego,że w materiałach przygotowywanych przez resort finansów dla GUS w ostatnich miesiącach, zastosowanie tego powiedzenia widać często jak na dłoni, to okazało się tym razem, że i tego było za mało.
2. Deficyt sektora finansów publicznych wyniósł 7,9% PKB (ponad 111 mld zł) i był wyższy o 0,6% PKB od tego z kryzysowego roku 2009. Ta informacja może wywołać zaniepokojenie zarówno Komisji Europejskiej jak i rynków finansowych.
Dla Komisji Europejskiej to spora niespodzianka bo Minister Rostowski w tzw. programie konwergencji z wiosny 2010 zobowiązywał ,że ten deficyt wyniesie tylko 5,9%PKB, a ostatecznie był aż o 2 pkt. procentowe wyższy.
Dla rynków finansowych szczególnie niepokojące będzie zapewne to, że Polska która w porównaniu do innych krajów UE miała stosunkowo wysoki wzrost PKB ( 3,8%) to jednak jako jeden z dwóch unijnych krajów, zwiększyła deficyt sektora finansów publicznych (drugim takim krajem była Irlandia). We wszystkich pozostałych krajach członkowskich UE, rok 2010 był okresem redukcji deficytów tego sektora.
Z kolei dług publiczny liczony unijną metodą ESA95 wyniósł 55 % PKB (ponad 778 mld zł) i tym samym znalazł się na granicy progu ostrożnościowego przewidzianego ustawą o finansach publicznych.
Nie zdziwiłbym się wcale gdyby Eurostat w najbliższym czasie skorygował te dane Ministra Rostowskiego w górę, bo od jakiegoś czasu dane przekazywane do tej instytucji z Polski są pod szczególnym nadzorem.
Ale nawet gdyby się tak stało to i tak szef resoru finansów ma zabezpieczenie bo do liczenia progów ostrożnościowych stosuje się metodę krajowa liczenia długu, a według niej zobowiązania Krajowego Funduszu Drogowego w kwocie około 30 mld zł do tego nie są zaliczane.
3. Tricki stosowane przez Ministra Rostowskiego pozwoliły na nie zaliczenie do długu publicznego części deficytu Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. Od kilku już lat dotacja do tego funduszu jest zaniżana i w czwartym kwartale fundusz pożycza albo w bankach komercyjnych albo pożyczki w wysokości paru miliardów złotych udziela mu budżet.
Gdyby to była dotacja, zwiększała by ona deficyt budżetowy i w konsekwencji dług publiczny, pożyczka tego deficytu nie zwiększa, choć podraża koszty funkcjonowania tej instytucji no i jednocześnie pozwala na ukrywanie deficytu.
Ale takich miejsc gdzie Minister Rostowski od 3 lat zamiata pod dywan jest znacznie więcej. Zobowiązania w ochronie wynoszące prawie 10 mld zł, zużycie kilkunastu miliardów Funduszu Demograficznego, środki z którego miały być wykorzystywane dopiero około roku 2020, zabranie 4 mld zł z Funduszu Pracy już w tym roku na zmniejszenie deficytu, choć pieniądze te w całości pochodzą ze składek liczonych od wszystkich zatrudnionych w wysokości 2,45% ich wynagrodzeń.
4. Mimo więc tego zamiatania długów pod dywan, mimo wyprzedaży na ogromną skalę majątku narodowego (w roku 2010 na ponad 22 mld zł), z której przychody zmniejszają deficyt budżetowy, dane oficjalne zaprezentowane, są w najwyższym stopniu niepokojące.
Tak się składa, ze dzisiaj w Sejmie będzie prezentowany wniosek o wotum nieufności dla Ministra Rostowskiego. Minister ten prawie już 4 lata odpowiada za ich stan i dane GUS powinny być ostatecznym argumentem za jego odwołaniem. Jego przełożony Premier Tusk będzie go usilnie bronił, zamykając oczy nie tylko na te dane ale także rozgardiasz w aparacie skarbowym i rozrost szarej strefy.