Trudne jest życie z dala od domu.
Kolega o którym niedawno wspominałem i który ciągle pracuje za granicą, często do mnie dzwonił. Wcale mu się nie dziwię gdyż po tylu latach na obczyźnie można czuć się osamotnionym. W końcu zaproponował mi pracę.
Byłem wtedy już po udarze, lecz czułem się w miarę dobrze. Miałem co prawda wątpliwości czy sobie dam radę, ale kolega starał się je rozwiać. Pracowałbym w swoim zawodzie (elektryk), a praca nie byłaby ciężka i o wiele lepiej płatna niż ta, którą mogłem zdobyć tutaj.
Na początku się wzbraniałem. Niemcy są bogatym krajem, który nieco poznałem, więc co nowego może mnie jeszcze spotkać? Ale w końcu pojechałem. Właściwie to pojechałem i popłynąłem, bo kraj do którego się wybrałem znajdował się za morzem.
Zabrałem ze sobą ogromną walizkę z ubraniami i żywnością. Była tak ciężka, że ledwo sobie z nią radziłem. Chociaż była na kółkach. Poza tym miałem i drugą. Równie ciężką. Bo kolega poprosił mnie o przywiezienie „paru” rzeczy z domu.
Mieszkałem w stolicy kraju, na jednym z gorszych osiedli. Z „gorszych” , nie znaczy złych. Było naprawdę dobrze. W Polsce nigdy nie napotkałem bloków o tak wysokim standardzie. Nawet tych luksusowych, zamkniętych.
Kolega przywitał mnie gościnnie. Trochę też opowiedział o mnie swoim znajomym z pracy, a ci wyciągnęli mało prawdziwe wnioski – pechowiec. Przygotował specjalnie na cześć mojego tam przyjazdu różne potrawy. Pierogi już kończył robić. Wystarczyło tylko je wyjąć z wrzątku.
Stałem w drzwiach kuchni i rozmawiałem, z kolegą. A on kończył w tym czasie przygotowywać te pierogi. Zaczął wyciągać je właśnie z garnka. I wtedy wydarzyło się nieszczęście.
Garnek zsunął się z szafki na której stał. Kolega chciał go odruchowo przytrzymać kolanem. No i cały wrzątek z gara wylał się na tą nogę. Co to był za wrzask! Na całe osiedle. Nie straciłem jednak głowy. Zaciągnąłem drącego się kolegę do łazienki. I polałem zimną wodą. Nic nie pomagało. Dalej wrzeszczał. A na dodatek zaczął mi się wyrywać. Musiałem poprosić świadków zdarzenia o przytrzymanie go. Bo niewdzięcznik zaczął mnie traktować jakbym był jakimś jego wrogiem. Nawet parę razy próbował się na mnie zamachnąć, jakby chciał mi przyłożyć. Ale byłem wyrozumiały. Biedak nie wiedział co jest dla niego dobre. Bo trudno w takiej sytuacji zachować zimną krew.
Zimnej wody nigdy za wiele na oparzenia. Kolega przestał mi się nawet wyrywać. Tylko patrzył na mnie takim dziwnym, półprzytomnym wzrokiem. Zapewne był w szoku. Ale, ale. Jeszcze może się pochorować jeśli woda jest za zimna. Sprawdziłem i zaraz cofnąłem rękę. Też gorąca. Jakim sposobem?
Zimna i gorąca woda były oznaczone odwrotnie. Nikomu nie chciało się tego zmieniać. Każdy wiedział. A teraz nikt nie miał do tego głowy. Aby mnie o tym poinformować.
Wszyscy mieli przerażone miny. Tylko ja się uśmiechałem. Bo sobie skojarzyłem z analogiczną sytuacją. Jest kraj gdzie wszyscy zachowują się jak poparzeni, drą się, nie wiadomo o co im chodzi. A rządy dolewają jeszcze oliwy.
Gorącej oczywiście.
…………………………………………………………………………………………………………………………………………………..
Choruję na chorobę neurologiczną. O pracy nawet nie ma mowy. Napisałem wspomnienia o swoich przeżyciach w więzieniach. Niemieckich i polskich. http://wydaje.pl/e/wiezienia5
……………………………………………………………………………………………………………………………………………………..