Zdarzenie-zderzenie światów.
Pan A – nieźle ubrany i odżywiony, młody dżentelmen z kebabem, głodny.
Pan B – obserwator.
Policjant 1 – policjant, patrząc po mundurze.
Policjant 2 – też w mundurze.
Miejsce akcji deptak, centrum. Biały dzień. Stoi jakiś facet, co się wymalował na złoto i zbiera na piwo, udaje rzeźbę, czy coś takiego. Z drugiej strony ktoś pitoli na gitarze w tym samym celu, bliżej rynku – kaznodzieja (nowość!), prosto z UNRY, ale soft polski.
Pan A podchodzi do policjantów (nie zbierają na piwo), są na służbie.
Pan A, w przerwach gryzienia kebaba, do funkcjonariuszy:
– Panowie, tu jest zakaz wjazdu pojazdów, zdaje się?
Policjant 1, dość sennie:
– Tak, całkowity, chyba, że ktoś ma pozwolenie.
Pan A, wskazując na wóz firmy ochrony:
– To co tu robi ten samochód?
Policjant 2, już czujniej:
– Pewnie mają pozwolenie!
Pan A:
– Tak? To mają pozwolenie, czy pewnie mają? Ja bym chciał się tego dowiedzieć, panowie nie?
(W tym momencie podchodzi pan B, szczerząc się nieprzyzwoicie z rękami zaplecionymi z tyłu lekko się bujając, ludzie zaczynają się oglądać, coś wisi w powietrzu)
Policjant 2 już wyraźniej czujniej:
– To musi się pan udać do urzędu miasta dowiedzieć się czy mają!
Policjant 1 wyraźnie ma złe przeczucia, do pana A:
– A pan jest z miasta?
Pan A, z lekką obawą o zatrzymanie:
– To ma znaczenie?
Policjant 2 do Pana B:
– A panu, o co chodzi?
Pan B, nie przestając się szczerzyć:
– Mnie, o nic! Przysłuchuję się rozmowie obywatela z przedstawicielem! Można? (Do pana A)
Pan A do pana B:
– Ależ oczywiście! Wie pan o czym gawędzimy?
Pan B:
– Tak się składa, że niechcący przysłuchiwałem się rozmowie! (Nie przestając się szczerzyć)
Pan A do B:
– To świetnie! Gdyby mnie pan wyręczył, bo mi kebab leci! (poznał, swój swego!:p)
Pan B do policjantów:
– To jak inny samochód wjedzie w strefę zamkniętą to też sprawdzacie w urzędzie miasta?
Obaj policjanci przestępują z nogi na nogę wyraźnie nie pasuje im obrót sprawy, robi się zbiegowisko. Chciałoby się wrzasnąć: Rozejść się! No, ale co robić jak rozkazu nie było, teraz za byleco idzie podpaść! W gazetach niewinnego człowieka obsmarują, a ci wyglądają na jakiś pismaków. Oj, potańcowałby z nimi!
Policjant 2:
– My?! My nie, to panowie chcieli wiedzieć, czy mają pozwolenie!
Pan A uporał się z turecką zemstą:
– No dobrze, to jak wy sprawdzacie, czy ktoś ma takie pozwolenie?
Policjanci już wiedzą gdzie sprawa zmierza i nie podoba im się to mocno.
Policjant 1:
– Każdy, kto ma pozwolenie, powinien mieć karnet za szybą.
Pan A:
– Ach tak! To oni mają?
Policjant 1, cwanie:
– Jak wjechali to pewnie mają!
Pan A:
– To znaczy, byliście sprawdzić? (W tym czasie policjant 2 pilnie wywołuje na radiu)
Policjant 2 do policjanta 1:
– Idziemy! Mamy wezwanie! Do widzenia panom! (Do pana A i B)
Pan A wołając za policjantami:
– Chwila! Jeszcze nie rozstrzygnęliśmy kwestii!!!
Policjanci jednak już się nie odwracają. Teraz szczerzy się całe zbiegowisko.
Każdy człowiek jest miejscem spotkania.:)
Poniewaz genetyka zrobila olbrzymie postepy i stanczyków sie narobilo, pójde w Joker'a! :d