Tumult związany z początkiem III wojny światowej odwraca uwagę od innych zagadnień społecznych i politycznych. Wydaje się to być niesłuszne, gdyż działać trzeba zawsze bez względu na obiektywne tego perspektywy. Rosyjska telewizja publiczna wyemitowała niedawno serial obyczajowy poświęcony okresowi „transformacji ustrojowej” z początku lat dziewięćdziesiątych. Już od dawna, w programach ekonomicznych, pokazywano społeczeństwu prawdziwą twarz tej „transformacji”. Teraz twórcy pokusili się o obraz społecznego efektu tejże. Nominalnie serial opowiada o losie kilku kobiet, żon oficerów, które zderzyły się z nową „wolnorynkową” rzeczywistością, ale motto do filmu deklarowało ,że „ich los odzwierciedlał sytuację całego kraju”. Oficerowie, pozbawiani z dnia na dzień źródła utrzymania, nieprzystosowani do cywilnego życia, pogrążali się w alkoholizmie, korupcji, przestępczości zorganizowanej, lub choćby tylko marazmie. Jak […]
Tumult związany z początkiem III wojny światowej odwraca uwagę od innych zagadnień społecznych i politycznych. Wydaje się to być niesłuszne, gdyż działać trzeba zawsze bez względu na obiektywne tego perspektywy.
Rosyjska telewizja publiczna wyemitowała niedawno serial obyczajowy poświęcony okresowi „transformacji ustrojowej” z początku lat dziewięćdziesiątych.
Już od dawna, w programach ekonomicznych, pokazywano społeczeństwu prawdziwą twarz tej „transformacji”. Teraz twórcy pokusili się o obraz społecznego efektu tejże. Nominalnie serial opowiada o losie kilku kobiet, żon oficerów, które zderzyły się z nową „wolnorynkową” rzeczywistością, ale motto do filmu deklarowało ,że „ich los odzwierciedlał sytuację całego kraju”.
Oficerowie, pozbawiani z dnia na dzień źródła utrzymania, nieprzystosowani do cywilnego życia, pogrążali się w alkoholizmie, korupcji, przestępczości zorganizowanej, lub choćby tylko marazmie. Jak zwykle w takich sytuacjach do akcji wkraczały kobiety, które odznaczają się większą od mężczyzn odpornością psychiczną. Dla ratowania swych rodzin od widma głodu żony oficerów postanowiły zająć się „handlem międzynarodowym” (przemytem).
Podczas podróży autobusowych z Moskwy do Polski narażone były na różnorakie szykany i rabunek zarówno ze strony przestępczych gangów, jak i wszelakich funkcjonariuszy rosyjskiej administracji. Na granicy polscy celnicy pozdrawiali je zwyczajowo zwrotem „witajcie ruskie kurwy”. Przy czym „procedura celna” polegała na tym, że autobus opróżniany był z podróżnych, za wyjątkiem jednej „dyżurnej” Rosjanki, mającej za zadanie zaspokoić potrzeby celników. W przypadku gdy taka „łapówka w naturze” nie zadowoliła ich wymagań, następowała rewizja i rekwizycja towarów wszystkich podróżnych.
Podobną „wymianę towarową” prowadziły też na kierunku bliskowschodnim przy udziale rosyjskich gangów i tureckich handlarzy, którzy z kolei zachęcali je do wydajniejszej pracy (pakowania przemycanych towarów) słowami: „w pierwyje rabota, a patom pacełuj”.
Zbywanie przemyconych towarów na terenie Rosji też nie obywało się bez kłopotów. Kobiety narażone były na szantaże, wymuszenia, morderstwa i różnorakie gwałty ze strony świata przestępczego stanowiącego de facto jedną korupcyjną całość z aparatem państwowym.
Film pokazuje bez retuszu, ale i bez zbędnych przerysowań obraz rosyjskiego społeczeństwa lat 90-tych. Społeczeństwa, które nawet w porównaniu z komunistyczną przeszłością osiągnęło bezprecedensowy upadek, zezwierzęcenie i totalną demoralizację. Publiczna konstatacja tego, że mężczyźni tego okresu to en masse alkoholicy, bandyci, mordercy, złodzieje i malwersanci, a kobiety prostytutki, wymaga odwagi cywilnej. Uświadomienie sobie owej prawdy przez społeczeństwo, jakkolwiek gorzkie, jest niezbędne w procesie „powstawania narodu z kolan” i zapoczątkowywania jego sanacji.
Przedstawione w filmie zjawiska były i są nadal udziałem innych społeczeństw postkomunistycznych, a zwłaszcza III RP. O ile jednak Rosjanie wstają z kolan, o tyle Polacy nadal staczają się w bagno upadku. Po trzydziestu latach „wolnorynkowej normalności” nikt nie wyjaśnił społeczeństwu jej prawdziwych mechanizmów, a główny ekonomiczny zbrodniarz III RP, „profesor” Leszek Balcerowicz, żyje sobie w spokoju, „godności” i dostatku przez nikogo nie niepokojony.
„Polska” telewizja publiczna, oprócz własnych kiczowatych seriali, funduje „polskim paniom” turecki instruktarz, który ogólnie można zatytułować: „Jak prawidłowo zachowywać się w haremie”. Publicystyka pełna jest informacji o tym, jak dostano żyje się w III RP, jak rozpracowuje ona ostatnie niedoskonałości „praworządności”, takie jak mający „fundamentalne znaczenie” dla przyszłości kraju „Trybunał Konstytucyjny”. „Rozumni” publicyści i „politycy” głównego rynsztoku gdakają z zadowoleniem przed kamerami na temat „wybitnego” znaczenia III RP w Unii i świecie.
Kilka dni temu byłem mimowolnym świadkiem rozmowy dwu kobiet. Jedna interlokutorka informowała koleżankę o nowościach ze swego życia codziennego. O konieczności wymiany samochodów na nowsze, trudności z wyborem restauracji na częste eskapady rodzinne, oraz selekcjonowaniem celów kolejnych zagranicznych wypadów turystycznych. Wspomniała też o synu, który pracował w Holandii i miał zamiar przenieść się do Kanady, oraz córce kończącej studia w Londynie i stającej przed decyzją wyboru miejsca do emigracji.
Tego rodzaju konwersacje są w społeczeństwie na porządku dziennym, przy czym żadnemu z rozmówców nie przychodzi nigdy do głowy pytanie, czy tego typu „styl życia” współczesnych „Polaków” nie jest przypadkiem patologią?
Każdy racjonalny człowiek, zaspokoiwszy swe podstawowe potrzeby stara się następnie o polepszenie bytu materialnego i duchowego swej rodziny i społeczeństwa, w ostatniej kolejności myśląc o prestiżu, rozrywkach i luksusie.
Przeciętny mieszkaniec III RP zaczyna swą drogę ku lepszej przyszłości od wczasów na Seszelach, a następnie na zakupie „wypasionego” samochodu, koniecznie niemieckiej produkcji. Możliwość ocierania się o germańskich „europejczyków” na egzotycznych plażach i podróżowania ich luksusowymi pojazdami, daje każdemu „Polakowi” świadomość równości z „europejską śmietanką”.
Można by oczywiście przykładowo zaoszczędzić te pieniądze i obrócić je na stworzenie godnych podstaw egzystencji dla swego potomstwa w kraju, miast napędzać gospodarki naszych zachodnich kolonizatorów i zmuszać swych snów do szorowania europejskich wychodków, a córki do wyścielania łóżek unijnych i śródziemnomorskich nacji. Można by, ale „Polak” woli inaczej, a wszelkie próby nazwania spraw po imieniu, wywołują u niego zawsze i tylko wybuchy wściekłości. O żadnej konstatacji OBIEKTYWNEJ PRAWDY nie może być mowy.
Polak charakteryzuje się też jeszcze jedną specyficzną cechą, polegającą na potrzebie pomagania swym wrogom. Jeśli u „wroga – sąsiada” wynika problem, Polak spieszy mu z pomocą. Jego własne dzieci mogą być głodne, ale ważne jest że uda mu się nakarmić rodzinę sąsiada, no i tenże będzie mógł szybko otrząsnąć się z problemu i znów złapać Polaka za gardło.
Przykładów tego mamy wiele w historii, takich choćby jak tzw. „Odsiecz Wiedeńska”, lub przechowywanie z narażeniem własnego życia Żydów w czasie niemieckiej okupacji. Można oczywiście debatować, czy tego rodzaju postępowanie wynika z „chrześcijańskiej miłości” czy też jest wynikiem pospolitej głupoty, ale jedno nie ulega wątpliwości, że naród który od kilkuset lat postępuje według powyżej opisanego paradygmatu, musi uważać się za szczęściarza dopiero dziś osiągając próg biologicznej anihilacji.
Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata
Jeden komentarz