W świecie tzw „demokracji” dziennikarz nie ma prawa niezależnych opinii, a nawet dociekania prawdy, co dzieje się za kulisami wielkiej polityki.
O tym, że na całym świecie, w tym w Polsce, nie ma niezależnego dziennikarstwa, wiedzą już chyba nawet małe dzieci. W świecie tzw „demokracji” dziennikarz nie ma prawa niezależnych opinii, a nawet dociekania prawdy, co dzieje się za kulisami wielkiej polityki. To doskonały sposób dla władzy na bezkarne działania, bo nie ma nikogo, kto mógłby obnażyć ich brudy i ordynarne kłamstwa. Chowają się za aparatem ucisku w postaci ABW i innych bandyckich tworów, aby uniknąć odpowiedzialności, za to z wielką pasją i zaangażowaniem niszczą życie wszystkim, którzy patrzą władzy na ręce.
Istnieje wielka potrzeba obywatelskiego działania i wspierania takich odważnych inicjatyw jak Pana Mitery, aby w końcu doprowadzić do urwania łba chydrze. „W pojedynkę ta walka może się nie udać, ale razem możemy zdziałać cuda”
Paweł Miter, autor głośnej prowokacji dziennikarskiej, która skompromitowała prezesa sądu gdańskiego, Ryszarda Milewskiego, będzie miał kłopoty, gdyż sprawę bada ABW i już dziś może zawiadomić prokuraturę.
Dziennikarz w 2011 roku był autorem podobnej prowokacji dziennikarskiej, gdy skontaktował się z TVP ze skrzynki mailowowej Kancelarii Prezydenta, aby zbadać, czy państwowa telewizja jest odpolityczniona. Podając się za „protegowanego” prezydenta dostał intratną posadę w TVP z pensją 39 tys. zł. Gdy ujawnił sprawę, został dotkliwie pobity przez nieznanych sprawców pod własnym domem.
Dziś już żyjemy w innych bandyckich czasach. Teraz do „walki” z niepokornymi obywatelami mamy ABW i prokuraturę, która zamiast ścigać przestępców typu Marcin P., ściga dziennikarzy, którzy ujawniają niewygodne dla władzy powiązania i zależności oraz kumoterstwo.
Tym razem Paweł Miter przedstawiając się jako asystent szefa kancelarii premiera, miał ustalić termin posiedzenia sądu ws. zażalenia obrońcy Marcina P. na areszt szefa Amber Gold. Rozmowa z sędzią Milewskim wykazała zależność sądu gdańskiego od woli premiera. Podczas rozmowy miało też zostać umówione spotkanie sędziego Milewskiego z Tuskiem, w celu przekazania premierowi ważnych informacji.
W związku z podawaniem się za urzędnika państwowego i fałszowaniem rządowych dokumentów, to znaczy wysłaniem maila w imieniu ministra Tomasza Arabskiego, sprawę bada ABW i być może jeszcze dziś skieruje odpowiedni wniosek do prokuratury.
Zaś gdańska prokuratura okręgowa wszczęła już w piątek śledztwo ws. rozmowy telefonicznej, w której osoba podająca się za urzędnika z Kancelarii Premiera miała ustalać z prezesem gdańskiego Sądu Okręgowego szczegóły związane m.in. ze sprawami sądowymi dot. Amber Gold.
Zamiast więc ścigać prawdziwych przestępców, którzy ukryli się za parawanem nierządu, ściga się z urzędu dziennikarzy, którzy nie boją się ujawniać ich kryminalnych procederów.
Poniżej wypowiedź Pawła Mitery w sprawie prowokacji dotyczącej upolitycznienia telawizji
2 komentarz