Gdyby się głębiej zastanowić, na jakim etapie, a dokładniej, w którym momencie legalizuje się głupota i bezprawie, to trzeba przyjąć, że z chwilą ogłoszenia w monitorze.
Ludowi zawsze się podaje proste recepty, tak zwane złote. Parę nośnych hasełek samo dyscyplinujących lud. Z ludem jest dość prosto, tym prościej im prostszy jest lud. Mało wiesz, tym samym niewiele rozumiesz, a więc czego ci potrzeba do szczęścia? Szybkiej nobilitacji. Nie ma szybszego awansu niż nośne hasło, które z prostego ludu czynią, na przykład, prawnika. Dura lex sed lex, przetłumaczono na polski, najpierw poprawnie: „twarde prawo, ale prawo”, a potem już swobodnie i bezprawnie. Na czym swoboda interpretacyjna polega? Generalnie na dodatkowym „oprzymiotnikowaniu”. Tym rad sposobem i z czasem przestaje być istotne jakie prawo? Obojętnie jakie. Złe prawo, ale prawo. Durne prawo, ale prawo. Fatalne prawo, ale prawo. Bezprawne prawo, ale prawo. Lud ledwie zapamiętał jedną formułkę i poczuł się mecenasem, w związku z tym nie będzie rezygnował z awansu, nie wnika w kolejne paragrafy. W obecnym modelu sprawowania władzy, który nazywa się dość zabawnie, bo demokracja, bez trudu można sobie wyobrazić prawne uchwalenie bezprawia. Wystarczy mieć 2/3 (chyba) głosów w sejmie, aby przegłosować, że obywatele chodzący w wełnianych beretach podlegają karze więzienia od lat 25 do końca swoich dni. Nie cuduję, przedstawiam prawną ścieżkę do bezprawia.
Takich zapisów na świecie i Polsce jest mnóstwo, może nie do końca takich, ale powstałych dokładnie w tej technice, która robi z obywatela idiotę, a następnie za brak przestrzegania paragrafów idiotyzmu, straszy karą grzywny i aresztu. Moje pojęcie prawa i bezprawia nie ma cech ludowych, nie hołduję ludowym trybunałom, dla mnie prawo musi być prawne, realne do wykonania i mądre. Głupie prawo, fikcyjne, bezprawne, nie jest żadnym twardym prawem, jest dokładnie takie jakie jest. Zatem magów od prawa zachęcam chociażby do takiego wysiłku, który pozwoli wyedukować lud z nowych paragrafów: durnych, bezprawnych, fikcyjnych. Przy tym trzeba zachować vacatio legis, bo lud pojętny nie jest i potrzebuje czasu na opanowanie nowego prawa. Każdą bzdurę da się umocować pieczęcią, szarfą, sztandarem, no i tak popularnym w naszym kraju listem byłych sędziów Trybunałów. Dyscyplinuje nie tylko władza, do przestrzegania idiotycznego prawa nawołują wszyscy rozumni, kulturalni, szanujący prawo. No dobrze, ale jakie prawo? Które prawo? Durne? Bezprawne? Złe? Niewykonalne?
Gdyby się głębiej zastanowić, na jakim etapie, a dokładniej, w którym momencie legalizuje się głupota i bezprawie, to trzeba przyjąć, że z chwilą ogłoszenia w monitorze. Nie ma odwrotu, co zostało ogłoszone natychmiast staje się bezdyskusyjne i do natychmiastowego przestrzegania. Skoro tak, jako jednostka, nie lud, pragnę wyrazić swój śmieszny sprzeciw prawny. Durnego, bezprawnego, niewykonalnego prawa, nie zamierzam przestrzegać, z szacunku dla prawa właśnie. Tak jak z szacunku dla seksu nie gwałci się partnera, tak jak z szacunku dla piłki nożnej trafia się z metra do pustej bramki, jak z szacunku dla muzyki nie słucha się Nergala, tak z szacunku dla prawa, nie łamie się prawa, poprzez przestrzeganie bezprawnych zapisów. Mój bunt jest oczywiście groteskowy, w dodatku może być jeszcze śmieszniej, kiedy przyjdzie odrabiać przestępstwo przy miejskich klombach, ale mnie każdy przejaw kultu głupoty zwyczajnie i odruchowo razi. Nie jestem w stanie, nawet gdybym chciał, przyjmować głupoty do siebie, właściwie jeszcze bardziej jestem wrażliwy, obojętnie obok głupoty przejść nie potrafię. Durne prawo, to nie prawo.