Radość z zabicia Osamy bin Ladena jest powszechna. Wyrażają ją nie tylko ludzie, którymi gardzę, ale i tacy, których dotąd miałem powody szanować. Skąd ten szatański amok?
Zabicie ObL można było zaakceptować jako zło konieczne, jeśli kto wierzy, że nie było innego wyjścia. Ja nie wierzę. Ale cieszyć się z tego?
Człowiek może czasem być zmuszony sam zabić drugiego – z różnych powodów, w pełni usprawiedliwionych przez prawo i obyczaj. A nawet przez zdrowy rozsądek. Ale żeby się z tego cieszyć?!
Można czuć ulgę, że udało się przeżyć, że ktoś zły i szkodliwy do tego stopnia, że zasłużył na śmierć, został wyeliminowany, przestał zagrażać. Ale do ciężkiej cholery, nie z tego, że poniósł śmierć, że go zabiliśmy!
Czy katu wolno cieszyć się z zabicia skazańca? W żadnym wypadku – taki kat powinien natychmiast zmienić zawód.
Diabeł nie wówczas zdobywa człowieka, kiedy ten zabija – to za mało. Zdobywa go wówczas, gdy ujrzy w jego oczach triumf.
Bo choć zabijanie bywa smutną koniecznością, to nigdy, przenigdy nie powinno stawać się źródłem radości! Bo wówczas nie człowiek się cieszy, ale Zły.
Dlatego w radości Amerykanów nad trupem Osamy BinLadena widzę zło. Za ich plecami pojawia się rycząca triumfalnie sylweta z łbem zwieńczonym rogami. Zupełnie tak samo, jak w przypadku tych biednych palestyńskich idiotów na wieść o zagładzie WTC.
Zabicie ObL nie było wymierzeniem sprawiedliwości – było brutalnym faulem w bezlitosnej walce o panowanie nad światem. Faulem zbędnym i niszczącym dusze, zatruwającym goryczą owoc przyszłego zwycięstwa. Bo reguły gry zwanej chrześcijańskim systemem wartości stanowią, że fakt bycia faulowanym nie usprawiedliwia odpłaty tym samym. MY NIE FAULUJEMY!
Amerykanie zabili ObL nie dla wymierzenia sprawiedliwości, nie dla ocalenia świata przed terroryzmem, ale w celu ukrycia świadka swych licznych krętactw i bezeceństw. Oraz dla zemsty. To jeszcze rozumiem – w kulturze semickiej zemsta jest nieodzowna. Ale przecież to nie nasza kultura, u licha!
Podobny, a może i większy niesmak i żal czuję na wieść o śmierci syna Kaddafiego i jego wnuków. O tym, że Francja wpadła w podobny amok, co Ameryka, że odrzuciła pozory i dokonała zamachu na przywódcę stojącego jej na drodze. Na drodze nie do sprawiedliwości, nie do wyrównania rachunku win – ale do forsy, ropy i wpływów, bez oglądania się na postronne ofiary. To obrzydliwe.
Nasza kultura nie akceptuje takiej postawy – to postawa stricte barbarzyńska. My powinniśmy płakać nad pokonanymi nieprzyjaciółmi i błagać o wybaczenie – i zadośćuczynić tym, którzy pozostali. Nawet jeśli tylko się broniliśmy.
Owszem, mamy prawo się bronić. Mamy też prawo rywalizować o lepsze. Ale, do kurwy nędzy – przestrzegajmy zasad, na których wspiera się nasza cywilizacja, bo jeszcze parę takich zwycięstw, a nie zostanie po nas nawet smród!