Początek spotkania nie był udany. Wydawała mi się obca. Spodziewałem się, że będzie inna, choć momentami odnajdywałem w niej coś, co przypominało jej starsze siostry.
Chyba próbowała zrobić na mnie dobre wrażenie, czymś przyjemnie zaskoczyć, ale nie tego oczekiwałem. Obejmowała mnie, pieściła moje uszy, ale czułem jakiś dystans. Mijała minuta za minutą, a ona natarczywie mnie kokietowała.
Dopiero kiedy zwolniła tempo, gdy się wyciszyła, gdy złagodniała, zacząłem czuć jej ciepło. Przepływało z niej na mnie i rozlewało się po całym moim ciele. Wreszcie była taka jak chciałem – delikatna, subtelna, kameralna. Po prostu znajoma. Pokochałem ją i kocham do dzisiaj.
DAVID GILMOUR – ON AN ISLAND /EMI – Columbia Records 2006/. 1. Castellorizon; 2. On An Island; 3. The Blue; 4. Take a Breath; 5. Red Sky at Night; 6. This Heaven; 7. Then I Close My Eyes; 8. Smile; 9. A Pocketful of Stones; 10.Where We Start.
Nie tylko o sporcie - w blasku slonca, bez sciem i mrocznych tajemnic.