Bez kategorii
Like

Musimy porozmawiać o Kevinie

23/01/2012
471 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

To film o tym, że nie każdy powinien mieć dzieci.

0


 

Początkowa scena – pomidorowa wojna, bardzo plastyczna, ekran skąpany w czerwieni (zapowiedź tego, co się wydarzy). Wśród uczestników bitwy Eva, rozpromieniona i w ekstazie. Wkrótce jej życie zmieni się. Eva jest znaną podróżniczką, pisze książki, ale decyduje się z partnerem mieć dzieci. Rodzi się tytułowy Kevin. Film nie jest opowiadany chronologicznie. Historię tą poznajemy z perspektywy Evy, która żyje już na dnie, w małym domku, właśnie z trudem znalazła pracę, nastąpił incydent, w którym jej domek i auto ochlapano czerwoną farbą, na ulicach oglądają się za nią, wyzywają, a nawet dają w twarz – Eva znosi to, jakby faktycznie zawiniła. Jest jej żal. Ale wracamy do tego, co poznajemy w reminiscencjach z życia, które wiodła wcześniej. Z życia z Kevinem. Matki z synem.                                          

               Od momentu urodzenia się Kevina, Eva źle znosiła jego ciągły płacz. Scena, gdy zatrzymuje się na ulicy, gdzie pracują robotnicy, aby huk maszyn zagłuszył wiski dziecka, jak i ta gdy zamiast przytulać niemowlaka, trzyma go na wyciągnięcie rąk. Eva nie była gotowa na to dziecko.

               Kevin dorasta. Nienawiść, jaką budzi w nim matka, przeraża. Jego prowokacyjne akcje, brak szacunku, szantaże emocjonalne, w tym ten jeden związany z urazem ręki, którym manipuluje zachowaniami Evy i zdobywa nad nią władzę. Chłopiec jest diabelsko inteligentny i wyrachowany. Sprawdza, jakie granice może jeszcze przekroczyć. Przypomina bohatera horroru Omen. Wzbudza niechęć, jest obleśny (te wszystkie sceny zbliżeń na jego jedzące usta). Jako widz zaczynałem się zastanawiać, czy aby nie widzę go tylko przez pryzmat Evy, czy rzeczywiście wszystko, co czyni, czyni na złość matce, czy może jedynie to jest dla mnie dostępne, bo tak postrzega go ona, widząc w nim nastoletniego potwora. Ojciec chłopca, stale nieobecny, jest tylko wtedy, gdy daje prezenty, jakby miały zastąpić brak więzi. Bo istotnie, nie widzimy, by rodzice dawali mu czułość, a z drugiej strony, by go dyscyplinowali. Może brak tu komunikacji, bo wydaje się, że Eva wcale nie przejawia zainteresowania dorastaniem syna. Stara się to okazać, gdy zabiera go na golfa i obiad, ale Kevina to już tylko wkurwia i irytuje, od razu to punktuje i kontruje. Obustronna wrogość się tylko powiększa. Eva ma mu zapewne za złe, że rodząc się, odebrał jej dawne życie, te, które widzieliśmy w scenie otwierającej. Ale czy to wszystko tłumaczy to, co następuje później? Czy tak się kształtują przyszli oprawcy, czy Kevin jest nim z natury.

               To film bolesny, żadnych pozytywnych emocji. A przy tym wizualnie wyrafinowany i piękny. Ten kontrast uderza tym bardziej. To na pewno film, o którym się szybko nie zapomni..

0

Bez kategorii
Like

„Musimy porozmawiać o Kevinie”

09/01/2012
0 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
no-cover

Drastyczny i inteligentny film dla widzów o mocnych nerwach – premiera kinowa w ten piątek

0


Pochodzący z dobrej i kochającej się rodziny Kevin (Ezra Miller) planuje urządzić masakrę w liceum, do którego uczęszcza. Nie robi tego z zemsty na uczniach lub nauczycielach, lecz z nienawiści do swojej matki Evy (Tilda Swinton). Ich relacje zostały zdominowane przez manipulacje Kevina, który za wszelką cenę pragnie pogrążyć matkę w rozpaczy. Eva nie potrafi poradzić sobie z synem, który jest oczkiem w głowie ojca (John C. Reilly). Nadchodzącej masakry być może udałoby się uniknąć, gdyby Eva odważyła się wraz z mężem – porozmawiać o Kevinie.

Film (adaptacja powieści Lionela Shrivera), ukazuje psychopatę i manipulanta totalnego. Osobę bez skrupułów, pozbawioną żalu i empatii. Trudno dostrzec moment w jego życiu, w którym zrodził się w nim psychopata owładnięty obsesją zrujnowania swojej matki. Ta niewiedza i zbliżająca się wizja nieuniknionej masakry wprawia widza w bezsilność, który do samego końca ma nadzieję, że jednak wszystko jakoś się ułoży. 

Film trzyma w napięciu od momentu narodzin Kevina. Należy się tu uznanie dla reżysera (Lynne Ramsay), która stworzyła bardzo drastyczny film, bez nakręcenia ani jednej drastycznej sceny.

Podczas seansu zachęcam widzów do szukania w każdej ze scen koloru czerwonego! Ciekawy chwyt reżysera, która zamiast wylewać na planie hektolitry sztucznej krwi, zbudowała grozę w sposób znacznie bardziej wyrafinowany.

„Musimy porozmawiać o Kevinie” – premiera 13 stycznia.

0

Primus

2 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
343758