Gazeta Wyborcza awangardą nowoczesnego dziennikarstwa. Po wywiadach z nieboszczykami kolejny hicior – czerscy malują się na czarno!
Jacek Hugo-Bader poszedł po bandzie. Żeby uzyskać przekonujący dowód na ksenofobię środowisk prawicowych pomalował się na czarno i poszedł na Marsz Niepodległości.
’
Niestety. Nikt nie dał mu po mordzie, nikt nie wyzywał go, nikt nawet nie kopnął w d.. laćkiem, jak mawia „klasyk” Ferdynand Kiepski.
Ale od czego ćwiczona przez ćwierć wieku czerska wrażliwość żurnalisty?
Hugo-Bader niczym najprawdziwsze medium, taki czerski Jackowski, zaczął odbierać myśli tłumu.
Oczywiście podzielił się nimi z nieliczną już garstką czytelników gazety wyborczej.
A zmienić kolor i zostać Murzynem, normalnym Afropolakiem z czarną jak noc listopadowa mordą, mazowieckim bambusem, brudasem, asfaltem, nizinnym Makumbą krótkowłosym z Grochowa? Straszne oszukaństwo. Bo ludzie, których przebrany reporter chce opisać, nie wiedzą, z kim mają do czynienia. Usprawiedliwić go może tylko, że to społecznie jest ważne, robione po coś, a nie dla hecy, zyskujesz jakąś wiedzę o zbiorowości, a inaczej zrobić się tego nie daje.
’
Bo nigdy, przenigdy nie będziesz wiedział, co się czuje, gdy na miejsce zbiórki przez most Poniatowskiego zasuwasz na piechotę, bo policja nie puszcza już w tamtą stronę tramwajów i autobusów, a przed tobą idą faceci w czarnych kurtkach z napisami na plecach wołającymi o „śmierć dla wrogów ojczyzny”. Idziesz i zastanawiasz się: czy jesteś wrogiem? Nie czujesz się, ale jak upaprałeś gębę na czarno, to może jednak jesteś, ale ważniejsze, co oni o tym myślą, i kombinujesz, czy ich wyprzedzić, bo zwykle chodzisz szybko, czy przejść na drugą stronę ulicy, albo poczekać, żeby mijanka wypadła nad wodą, a nie nad plażą albo bulwarem – i czy śmierć przez zrzucanie z mostu też jest brana pod uwagę?
’
Chciałbym pójść w Marszu Niepodległości, ale nie mam z kim. Igor Miecik zapisuje się do narodowców.
’
Oczywiście przesadzam, panikuję, mówi sobie Czarnuch, ale nic nie poradzi, takie ma myśli, szczególnie gdy w tramwaju słyszy rozmowę. – Facet ma jaja – mówi chłopak do dziewczyny, którą trzyma na kolanach.
’
– No, żeby 11 listopada jechać do miasta… – ona na to.
’
A co to ja, kurwa, z getta uciekłem, żeby mieć jaja do jazdy tramwajem?! – piekli się Czarnuch w cichości, a teraz pakuje się przez ten most, dochodzi do Kruczej, a z naprzeciwka Alejami Jerozolimskimi rusza w jego stronę czoło Marszu Niepodległości, „Polska dla Polaków” krzyczą, „Bóg, honor, ojczyzna”, łopoczą bielą, czerwienią, skrzydłami husarii, „Polska bastionem Europy” dźwigają na transparentach, „armią patriotów” się nazywają. Odpalają race, petardy, świece dymne, groźnie jest, strasznowato, frontowo, kibicowsko, Czarny staje przy Kruczej i przepuszcza pochód przed sobą, gapi się, a wszystko, co wybucha, jakoś gęsto pada koło niego. Granat hukowy to coś, co zwala z nóg. Robert Lewandowski, idol wszystkich manifestantów, a także Czarnego, tego samego wieczora na meczu narodowej reprezentacji w Bukareszcie przez sześć minut nie mógł wstać z boiska, gdy obok walnęła zwyczajna sylwestrowa petarda. Więc Czarny już nie włącza się do pochodu, czeka, aż wszyscy przejdą, liczy słowne zaczepki, wyzwiska, próbuje uspokoić serce, opanować drżenie kolan, a wszyscy manifestanci gapią się na niego, szturchają łokciami, pokazują, wybuchają śmiechem albo bezgranicznym zdziwieniem. „O! Makumba!” – słychać co chwilę. Strasznie jest czuć, że się nie ukryjesz, nie skurczysz, nie zapadniesz pod ziemię ani nie skryjesz nawet pod kapturem, bo spod niego czarność będzie okropna wyłaziła, bo cię Pan Bóg obdarzył dla jaj taką wstrętną mordą albo nachalnie żydowskim nosem, ciapatą karnacją.
’
’
’
.
A teraz popatrzcie na zdjęcie Hugo-Badera w ciemnej karnacji.
’
’
Na szczęście Polska nie jest już zaściankiem obozu socjalistycznego i czarnych na naszych ulicach sporo. Szczególnie w Warszawie. Hugo-Bader malując się na czarno zrobił z siebie błazna.
Nie zmienił bowiem rysów twarzy.
Stąd pewnie te śmiechy i okrzyki „Makumba”, o ile nie poniosła go fantazja i faktycznie tak było, bo przecież GW przyzwyczaiła nas do dowolnego kreowania rzeczywistości.
Bader jako „murzyn” mógł co najwyżej uchodzić za pajaca. Nie wystarczy bowiem czarna pasta „kiwi” rozsmarowana po gębie.
Upaćkany nią Bader mógł uchodzić najwyżej za negatyw białego człowieka.
Tak samo, jak Ferdynand Kiepski.
’
’
Co prawda o mało co dostałby Jacuś w mordę, ale… cios chybił. Tak przynajmniej sam twierdzi.
Zapewne przez przypadek „zdarzenie” uwidocznił inny „czerski” fotoreporter.
Najwyraźniej szczęście mają ci „dziennikarze”. 😉
’
’
Pech „czerskiego murzyna” to jednak nie tylko wyśmianie przez tych uczestników marszu, którzy go zauważyli.
To przede wszystkim obecność człowieka, który nie musi używać pasty do butów, żeby być Czarnym.
Bawer Aondo-Akaa po raz trzeci uczestniczył w Marszu.
I jakoś nikt nigdy pod jego adresem nie rzucił nawet żartem hasła „Makumba”.
Na swoim profilu na facebooku obok zdjęcia zamieszcza komentarz:
Dziękuję Panu Bogu i Wam za to wspaniałą akcję (11.11. A.D. 2016, Warszawa).
’
Gazeta Wyborcza coraz bardziej się stacza. Za chwilę zacznie przypominać tygodnik „Skandale” wydawany na początku lat 1990-tych.
Z tą jednak różnicą, że naczelny i zespół „Skandali” byli świadomi tego, co czynią. Natomiast GW do końca chce uchodzić za rzetelną i poważną.
’
’
Z ostatniej chwili:
Jak donosi dobrze POinformowane źródło Adam Michnik również postanowił zmienić barwy i udawać Murzyna.
’
’
Czyżby GW zamierzała wkrótce zarzucać swoim oponentom antysemicki rasizm?
Ps. Zwróćcie uwagę na jeszcze jedno. Żurnalista Newsweeka, niejaki Igor Miecik, zdaniem Badera uczestniczył w Marszu jako…narodowiec. Pewnie po to, aby zamieścić w lisim organie kolejny „obiektywny” reportaż. 😉
’
18.11 2016
2 komentarz