Resort spraw zagranicznych nie chce podać, ilu byłych współpracowników służb specjalnych PRL zostało odwołanych z konsulatu w Łucku w związku z aferą wizową – informuje „Nasz Dziennik”.
Afera szajki byłych esbeków z Konsulatu Generalnego w Łucku, trudniących się nielegalnym wydawaniem wiz osobom (m.in. prostytutkom), które chciały się przedostać na teren państw strefy Schengen, wyszła na jaw na początku sierpnia. MSZ odwołało cały personel placówki. Okazało się, że na kluczowych stanowiskach dyplomatycznych, m.in. w konsulacie w Łucku, zatrudniano ludzi skompromitowanych współpracą z komunistycznymi służbami specjalnymi.
Śledztwo w sprawie "nieprawidłowości przy wydawaniu wiz wjazdowych na terenie Unii Europejskiej przez konsulaty Rzeczypospolitej Polskiej na terenie Ukrainy" prowadzi katowicka prokuratura. Jak informuje Leszek Goławski, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Katowicach, działania śledczych rozpoczęły się w czerwcu tego roku.
– Postępowanie to pierwotnie wszczęte zostało w Prokuraturze Okręgowej w Bielsku-Białej na podstawie ustaleń placówki Straży Granicznej w Żywcu, stąd też właściwość miejscowa tutejszej jednostki. W sprawie tej do chwili obecnej zarzuty postawiono 5 osobom, dotyczą one poświadczenia nieprawdy w dokumentach – wyjaśnia prok. Goławski. Zapewnia, że postępowanie "pozostaje w toku", ale na tym etapie nie może podać żadnych szczegółów.
O tym, że wśród polskich dyplomatów, którzy przyznali się do współpracy ze służbami komunistycznymi, obecnie w MSZ zatrudnionych jest 131 osób, parlamentarzyści dowiedzieli się m.in. od wiceszefowej resortu Grażyny Bernatowicz na posiedzeniu sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych 29 sierpnia. Ile spośród odwołanych z konsulatu w Łucku osób współpracowało i dlaczego resort nie weryfikował obsady placówek?
Ministerstwo broni się, że działało "zgodnie z przepisami i w granicach prawa. Rozbudowaniem zasady równości obywateli polskich, określonej w art. 32 Konstytucji RP, jest postanowienie art. 60 Konstytucji, iż korzystający z pełni praw publicznych dysponują prawem dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach".
Resort argumentuje, że tylko niezawisły sąd może ograniczyć obywatelowi korzystanie z pełni praw publicznych, "orzekając m.in. dokonanie tzw. kłamstwa lustracyjnego".
Więcej: http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/11543,msz-kryje-agentow.html