Kolejny pominięty, a znakomity obraz. Film o obliczach sportu i jak się je kształtuje. W kwietniu na dvd.
Dobrze, że nie wyłączyłem tego filmu po 5 minutach, jak mi zaświtało, gdy zacząłem projekcję – o nie, kolejny film o baseballu, nic nowego, nic ciekawego nie będzie… A jednak włączyłem film ponownie i szybko się przekonałem, że to coś więcej niż zwykły film czy nawet dramat sportowy. To film o pewnej idei. Film oparty na autentycznych wydarzeniach.
Głównym bohaterem tej historii nie jest ani zawodnik, ani trener drużyny, a jej menager (w tej roli dobry Brad Pitt). Przejmuje on klub Oakland Athletics, którego szeregi właśnie opuściło trzech najlepszych graczy (podkupionych przez bogatsze kluby). Właściciel drużyny nie chce zainwestować w klub większej forsy. W takiej więc sytuacji Billy Beane ma zawężone pole działania. Ale traf chce, iż spotyka on zdolnego ekonomistę, absolwenta Yale, Petera Branda, który ma zupełnie odmienne spojrzenie na zasady dobierania zawodników do drużyny. Posługuje się wyliczeniami i statystyką i na tej podstawie tworzy profile graczy. Billy widzi w tym szansę na kreatywne odbudowanie drużyny. Peter sugeruje mu rewolucyjne rozwiązania, a Billy ufa mu do końca i wprowadza go w świat bejsbolowego zaplecza, w którym od lat rządzą ci sami łowcy talentów i skostniałe reguły. Billy wkracza w ten świat z Peterem i innowacyjnym sposobem selekcji zawodników, co oczywiście napotyka opór. Ale Billy jest pewny swego i pewny siebie. Pozwala Brandowi podejmować decyzje, bo bezgranicznie mu zaufał. Tworzą drużynę na podstawie obliczeń. Dobierają graczy nie systemem gwiazd (na to ich nie stać), a w oparciu o osobistą efektywność. Komponują skład z graczy drugiej czy trzeciej linii, graczy, na których już postawiono kreski z powodu wieku czy kontuzji. Zmieniają ich ustawienie na boisku i przeliczają punkty, które mogliby zdobyć. Na początku nie idzie zbyt dobrze, bo sprawy hamuje niereformowalny trener (bdb Seymour-Hoffman). Jednak Billy swoim sposobem zawęża tamtemu pole działania, koryguje taktykę Branda poprzez konkretne działania, co się odbija na coraz lepszych wynikach. Drużyna zaczyna zwyciężać…
To film o ścieraniu się nowego świata ze starym, o podejmowaniu ryzyka i gotowości, by za swoje idee zapłacić cenę, poświęcić siebie i innych, gdy się w coś wierzy. Metoda Billy’ego i Petera nie znajduje w oczach innych zrozumienia, ciągle jest krytykowana, ale oni nie zamierzają jej porzucać. W ten sposób doprowadzają drużynę Oakland do rekordu dwudziestu zwycięstw z rzędu (mecz o dwudzieste zwycięstwo ogląda się z zapartym tchem, ja zdjąłem nawet koszulkę, wbijając się wzrokiem i ciałem w ekran). W ogóle trudno oderwać wzrok od ekranu. To fascynujące widowisko, które rozgrywa się w pokojach menadżerskich czy przy sprzęcie liczącym. A przy tym nie zapominające o ludzkiej stronie tej całej gry, o charakterach postaci, o tym, jak uczą się zmieniać nawyki. Świetne dialogi i tempo akcji, wymagające inteligencji widza, by sobie pewne rzeczy dopowiedział sam. To opowieść o intuicji i wyborach życiowych. O tych wszystkich rzeczach to film. Trochę romantyczny, trochę podnoszący na duchu, choć nie do końca. Tu nie ma klasycznego happy-endu, jest rozterka i otwarta sytuacja. Gra ciągle się rozgrywa. Na nowych regułach.