MOJE KINO (02) Dziś proponuję do obejrzenia i refleksji kultowy, pionierski, włoski film z 1962 roku pt. Pieski świat (Mondo cane), poprzedzony obszernym komentarzem.
I dlatego będę zajmować się psami na Ukrainie chociaż Chińczycy jedzą psy. Nie ma tu żadnej sprzeczności logicznej.
Przyznam się bez bicia. Od dzieciństwa uważałam, że świat jest urządzony źle. Zdumiewało mnie, że ktoś może zachwycać się harmonią przyrody zapominając, że naczelną zasadą tej harmonii jest łańcuch pokarmowy. Zdecydowanie wolałabym asymilować.
Przepraszam, że ciągle wracam do dzieciństwa. To już starcze. Gasnący mózg przewija po prostu taśmę do tyłu. Ale jestem w stanie jeszcze nad sobą panować. Jeżeli usłyszę zdecydowane basta, szlaban na wspominki- przestanę. Przestałam na przykład pisać po łacinie i francusku. Może tylko czasem przemycę jakieś słówko z drżeniem, które potęguje przyjemność ( jak to bywa z rzeczami niedozwolonymi).
Dopóki jednak nie usłyszałam „basta” jadę -jak to mówią na wyścigach – po kanacie ( czyli po bandzie).
Wydaje mi się, że ten ważny dla mnie incydent był związany ze sztuką „Romulus Wielki” Durrenmata z niezapomnianą ( jak to się pisze w recenzjach ) kreacją Jana Świderskiego i że było to bodajże w 61 roku.
Na scenie kula i spięci łańcuchem dwaj ludzie. Chyba chodziło o dialektykę pana i niewolnika. Że niby pan jest niewolnikiem swego niewolnika. Gdy jeden był na górze- drugi był na dole. Ale za chwilę sytuacja się zmieniała. Albo jeden, albo drugi bezradnie ześlizgiwali się z kuli.
Zwierzę Państwu niezwykle intymną tajemnicę. Dla mnie była to moment iluminacji. Zrozumiałam, że przede wszystkim nie istnieje partnerstwo w relacjach międzyludzkich.
Że nie ma żadnego złotego środka, stanu równowagi statycznej. Że równowaga dynamiczna wymaga nieustannego wysiłku. Zrozumiałam, że przez całe życie będę w poślizgu. Że bez przerwy będę musiała wybierać. Że nie pomoże mi żaden kulturowy gorset. Że nie obowiązuje żadna zasada ekstrapolacji ani interpolacji.
Inaczej mówiąc. Jesteś na stromym, oblodzonym stoku bez czekana i raków. Pod tobą luft, którego nie jesteś w stanie ocenić. Musisz poruszać się bardzo ostrożnie. Każdy krok grozi niekontrolowanym lotem.
Innym razem obudziłam się w nocy z gotową teorią wszystkiego: „wszystko ma strukturę rogalika" Słowo daję, że nie wąchałam żadnego kleju.
Spróbuję to wyjaśnić. Francuzi mówią, że między wzniosłością i śmiesznością jest tylko krok Ja to uogólniłam. Wyobraźmy sobie topologiczny rogalik Pomiędzy jego rogami il n’y a q’un pas. ( jest tylko krok) Jednocześnie jest to przerwa, czyli odległość nieskończenie wielka. Francuzi mówią również : „ les extremes se touchent”.( skrajności się przyciągają).
I to też w modelu obwarzanka się zgadza.
Co to ma wszystko wspólnego ze zwierzętami?
Otóż w dokumentalnym, wstrząsającym filmie „Mondo Cane” ( z 62 roku) zblazowani smakosze delektują się mózgiem żywej małpy przywiązanej do stołu. To jest jeden biegun rogalika.
Francuski dziennikarz Raymond Maufrais opisuje w znalezionym po jego śmierci pamiętniku „ Zielone piekło” swoją samotną podróż przez dżunglę Gujany. Jadł żywe rybki, zmumifikowane zwłoki małpki ( dzieląc je z robakami) i wreszcie zjadł, a w każdym razie zabił swego psa. I tak nie uratowało mu to życia. To jest właśnie ten drugi biegun rogalika Niby to samo, a odległość jest nieskończenie wielka.
I dlatego będę zajmować się psami na Ukrainie chociaż Chińczycy jedzą psy. Nie ma tu żadnej sprzeczności logicznej. Za każdym razem na własną odpowiedzialność dokonujemy pewnego wyboru. Tak się realizują rozum i wolna wola, które podobno posiadamy.