Bez kategorii
Like

Modernizacja Polski, a scena polityczna

06/02/2011
411 Wyświetlenia
0 Komentarze
16 minut czytania
no-cover

    Modernizacja, to słowo-klucz, bądź nawet fetysz. W wielu państwach na całym świecie używane jest przez polityków i odmieniane we wszystkich przypadkach, zwłaszcza w krajach, które nie funkcjonują prawidłowo, są w jakiś sposób patologiczne, zacofane. Często słyszymy np.: o potrzebie modernizacji Rosji. Nie inaczej jest w przypadku Polski. To że po blisko 50-latach latach komunizmu potrzebna jest nam modernizacja nikt chyba nie kwestionuje.  Mimo, że niby przeszliśmy tzw.: transformację, że niby tak się nam udało… Hasło modernizacji stało się jednym z ulubionych haseł Donalda Tuska, obecnego premiera i lidera partii rządzącej PO. Można by rzec, że nastąpiła wręcz próba zawłaszczenia tego pojęcia, jakoby ta cecha, bądź też zdolność do przeprowadzenia była nierozerwalnie związana właśnie z Donaldem Tuskiem i jego partią. Co […]

0


 

  Modernizacja, to słowo-klucz, bądź nawet fetysz. W wielu państwach na całym świecie używane jest przez polityków i odmieniane we wszystkich przypadkach, zwłaszcza w krajach, które nie funkcjonują prawidłowo, są w jakiś sposób patologiczne, zacofane. Często słyszymy np.: o potrzebie modernizacji Rosji. Nie inaczej jest w przypadku Polski. To że po blisko 50-latach latach komunizmu potrzebna jest nam modernizacja nikt chyba nie kwestionuje.  Mimo, że niby przeszliśmy tzw.: transformację, że niby tak się nam udało… Hasło modernizacji stało się jednym z ulubionych haseł Donalda Tuska, obecnego premiera i lidera partii rządzącej PO. Można by rzec, że nastąpiła wręcz próba zawłaszczenia tego pojęcia, jakoby ta cecha, bądź też zdolność do przeprowadzenia była nierozerwalnie związana właśnie z Donaldem Tuskiem i jego partią. Co jednak w polskich warunkach to słowo tak naprawdę oznacza ? Jak na to zapatrują się inne główne partie polityczne w naszym kraju ? Jakiś czas temu przewinęła się w mediach niewielka fala dyskusji. W pamięci zapadł mi jeden z artykułów w dodatku do „Rzeczpospolitej” „Plus Minus”. Nie pamiętam dokładnie tytułu ani autorstwa, ale wydaję mi się, że był on bardzo zbliżony do moich prywatnych przemyśleń i wniosków w tej tematyce, które zamierzam przedstawić.

Zacznijmy więc od wspomnianej już Platformy Obywatelskiej. Partia powstała jako siła mająca wyzwalać energię Polaków, promować patriotyzm obywatelski i jakżeby inaczej modernizować Polskę. Tak było mniej więcej w latach 2001-2005. Po 2005 roku i wydarzeniach związanych z wycofaniem się PO z projektu koalicji POPIS, partia Tuska przeżyła swoisty kryzys idei i tożsamości, wymieniono całkowicie paliwo na wojnę polsko-polską, bycie antyPIS-em. Tym nie mniej w przyspieszonych wyborach w 2007 temat modernizacyjny powrócił na chwile w retoryce PO w postaci sformułowania wyborczego, że Polska zasługuje na swój cud gospodarczy, podobnie jak Irlandia. W latach 2007 – 2011, gdy w zasadzie dobiega kresu obecna kadencja rządu koalicji PO-PSL już wiadomo, że PO nie zrobiła w kierunku modernizacji Polski praktycznie nic. Zaskakujące jednak jest to, że Donald Tusk w ramach swojej propagandy sukcesu skutecznie „sprzedał” swoim wyborcom i części opinii publicznej (nie bez wsparcia swoich medialnych akolitów)  coś co z perspektywy czasu wydaje się być absurdalne. I jest absurdalne, ale z punktu widzenia krótkofalowego PO było bardzo pożądane. Korzystając z rozruszanej za czasów poprzedników gospodarki i obniżek obciążeń fiskalnych Tusk wykreował „zieloną wyspę” i namawiał rodaków do oddania się radosnej konsumpcji „tu i teraz”, do zaprzestania interesowaniem się polityką (bo tą w zasadzie postpolityką zajmie się on i jego „sprawni” administratorzy), do płynięcia, a dokładniej niesienia z głównym nurtem europejskim. Nie przeprowadzając modernizacji uznał ją za ZAKOŃCZONĄ, stwierdzając, że nie potrzeba już żadnej modernizacji. Modernizację wyparła stabilizacja, taka mała stabilizacja (skąd my to znamy ?). Wystarczy tylko by rządziła PO, broniąc kraju przed powrotem PIS. Biorąc pod uwagę, fakt, że społeczeństwo mogło być nieco zmęczone wstrząsami transformacyjnymi z lat 90-tych, aferami na szczytach władzy w okresie rządów postkomunistów z SLD, nie do końca udanych reform Buzka i sztucznie i fałszywie wykreowanej przez media paranoi nienawiści w czasie rządów PIS, założenia Tuska nie były całkowicie pozbawione sensu. Dodać należało do tego aspiracje części polskiego społeczeństwa by już od razu żyć tak jak na tzw. zachodzie lub przynajmniej słodko się oszukiwać lub chociaż móc pochwalić przed innymi. Sytuacja zmieniła się, a w zasadzie dopiero zmienia się, gdy zaczynamy poznawać skalę zapaści państwa zarówno w wymiarze ekonomicznym jak i czysto państwowym (choćby w ujęciu katastrofy smoleńskiej). Taka polityka spowodowała, że Tusk i PO wpadli we własne sidła, co prędzej czy później musi się skończyć jakąś formą bankructwa tego obozu politycznego. Kiedy i w jakiej formie to odrębna kwestia. Nie da się wykluczyć, że zmusi to kiedyś polityków PO do jakiejś zdecydowanej wolty. Ale na razie podtrzymują mimo wszystko, że żadnej modernizacji Polska nie potrzebuje, bo wszystko jest dobrze, a jest dobrze, bo rządzi PO. Tyle o PO.

Co w tej kwestii ma nam do powiedzenia PSL ? PSL jako koalicjant PO, w sumie podpisuje się pod tym, że w Polsce nic już nie trzeba zmieniać ani modernizować, a już na pewno nie wolno dotykać KRUS-u, ani tysięcy działaczy PSL-u którzy dostali posady w centralnej jaki terenowej administracji państwa. Zresztą PSL od zawsze była uważana nie bez powodu, za partię hamulcową, anty-modernizacyjną, która dba tylko o niewielki wycinek społeczny, bo nawet nie o całą wieś. Koalicja rządowa jak widać w kwestii modernizacji jest dość zgodna.

Spójrzmy więc na SLD. SLD jest partią która rządziła łącznie (przyjmijmy, że pod tym samym szyldem) w III RP najdłużej, bo 8 lat. Miało więc najwięcej czasu na to by zmodernizować kraj. Postkomuniści Millera i Kwaśniewskiego zawłaszczyli sobie splendor integracji Polski z Unią Europejską. Jakiś wkład mimo wszystko jednak mieli (Polska weszła do UE w 2004). Trzeba też im oddać, że po błyskawicznym przeistoczeniu się PZPR w socjaldemokrację (najpierw SdRP a potem SLD) starali się być werbalnie bardziej europejscy od Zachodniej Europy, w czasach swoich rządów zakulisowo szli na daleko idące kompromisy z Kościołem. Wszystko to uzasadniali potrzebą wprowadzenia Polski do struktur UE i tam roztopienia jej tożsamości, by definitywnie obezwładnić radykalne i reakcyjne ruchy prawicowe. Samo wejście do UE mimo wszystkich wad tej organizacji, bardzo złych warunków akcesyjnych nadal oceniam pozytywnie (popierałem wejście do UE – to było moje pierwsze uczestnictwo w referendum). To już jednak przeszłość, spuścizna po modernizacjach SLD to niestety w głównej mierze lawina afer, korupcji i pogłębionej patologizacji naszego postkomunistycznego państwa. Co oznacza modernizacja dla obecnego SLD po przewodnictwem Grzegorza Napieralskiego ? W mojej ocenie do nie dawna to była tylko i wyłącznie walka z religią i Kościołem katolickim w Polsce i dalsza integracja europejska, odrzucenie tradycji i tożsamości na wzór zapateryzmu w Hiszpanii. Czy coś się w tej kwestii zmieniło ? Napieralski przynajmniej chwilowo odpuścił ten temat (być może zobaczył, że Palikotowi to zupełnie nie popłaciło) stępił ostrze antyklerykalne i na razie w zasadzie poza jakimiś enigmatycznymi hasłami typu „bliżej ludzi” nie ma programie SLD nic. Mówi się że ostatnio PO mocno spada poparcie, a SLD rośnie, fakt SLD dość dobrze medialnie wypadło w czasie zimowej zapaści na kolei (no może niecałe SLD, ale poseł Szczepański) tym nie mniej nie wiadomo czy tym razem Napieralski nie wpada w pułapkę lizusostwa swoich ludzi w mediach publicznych, bo ja podstaw do takiego wzrostu nie widzę. Ale kwestia sondaży i poparcia to też temat na odrębną dyskusję.

Przejdźmy do PIS. Nigdy nie ukrywałem, że popieram tą partię i zamierzam oddać na nią głos w najbliższych wyborach. Ale będę głosować nie dlatego, że mam taki kaprys, bądź nie wiem co się dzieje tylko, że na podstawie całości ich funkcjonowania od momentu powstania przez okres ich rządów po dzień dzisiejszy ewidentnie widać, że w rozumieniu PIS modernizacja to w pierwszej kolejności wzmocnienie państwa. Zdecydowana większość diagnoz Kaczyńskiego co do państwa polskiego od 1989 okazała się prawdziwa. Nie wnikam w tej chwili w sposoby leczenia, bo część z nich z różnych przyczyn faktycznie okazała się bądź wątpliwa, wymagająca korekty bądź mało skuteczna. O tym przyjdzie jeszcze czas napisać. W moim przekonaniu PIS jako jedyny rozumie, że Polska jest państwem słabym, nieudolnym, o postkolonialnej mentalności, bez klasy średniej. W obliczu zmian jakie zachodzą na świecie (gdzie nie ma mowy o żadnym „końcu historii” vide sytuacja w Egipcie) tylko państwo podmiotowe o zdrowych podstawach, świadome swojej tożsamości i tradycji, nieskorumpowane z dobrym prawem i sprawnymi instytucjami, skuteczne w polityce wewnętrznej i zewnętrznej, równomiernie rozwijające się, twardo i zdecydowanie artykułujące swoje żądania i interesy jest w stanie zapewnić dobrobyt i spokój swoim obywatelom także, a może przede wszystkim tym przyszłym. Z całą pewnością znajdą się tacy którzy nie zgodzą się z wcześniejszymi stwierdzeniami. Wydaję mi się jednak, że o ile mają do tego pełne prawo (wręcz liczę na dyskusję) to będą mogli krytykować przede wszystkim to, że po dwóch latach rządów PIS Polska takim państwem nie została. Jak sam napisałem również mam sporo zastrzeżeń (brakuje mi mocnego akcentu na modernizację infrastruktury – nie tylko kolej czy drogi, ale przede wszystkim energetyka), ale nikt nie może zaprzeczyć, że wspomniane założenia w retoryce i podejmowanych próbach przez PIS znajdowały odzwierciedlenie. I nierzadko kończyły się sukcesem jak choćby walka z korupcją przez prokuraturę i CBA także w wymiarze psychologicznym. I takiej długofalowej modernizacji Polski oczekuję. Nie wiem, być może to nie PIS kiedyś tego dokona, ale tego właśnie, powtórzę, oczekuję. Inna sprawa, że przy obecnej formie komunikacji społecznej i rzeczywistości medialnej PIS nie jest na razie w stanie przeciągnąć na swoją stronę „masy wyborcze” w ilości dającej możliwość samodzielnej realizacji tych celów. Bo nie oszukujmy się PO (może w części kiedyś to się zmieni), PSL i SLD czy Palikot w obecnym kształcie założenia modernizacyjne mają zupełnie inne.

Na koniec zostawiłem sobie PJN (chyba ciągle się tak nazywają). W gruncie rzeczy oni chcą tego samego co PIS czego nie ukrywają zbytnio, tylko inną retoryką. To by mógł być kiedyś dobry potencjalny koalicjant. Ale czy aby na pewno takiej samej modernizacji chcą Elżbieta Jakubiak i Paweł Kowal jak Joanna Kluzik-Rostkowska, Paweł Poncyljusz i Marek Migalski (spin doctor’ów celowo pomijam, bo to już tylko bezideowi najemnicy o coraz słabszej jakości) ? Wszyscy wymienieni to ludzie uczciwi i póki co nie skorumpowani, ale niestety mam wątpliwości. Poza tym jeśli nie zyskują przy słabnącym PO to nie wiem już, kiedy mają zyskać.    

Na tym kończę moją skromną analizę, ograniczyłem się do ugrupowań parlamentarnych, bo te partie mimo wszystkich narzekań jednak kanalizują pewne idee i koncepcje polityczne uzyskujące poparcie społeczne. Z ugrupowań poza parlamentarnych wartym odnotowania jest fakt modernizacji w rozumieniu nazwijmy to Janusza Korwin-Mikke (obecnie WIP, kiedyś UPR). W jego przypadku modernizacja to przede wszystkim pozbycie się wszelkich pozostałości socjalizmu i biurokracji. Nie jest to pozbawione sensu, po części są tu podobieństwa co do PIS z tym wyłączeniem że PIS jest jednak w niektórych kwestiach bardziej solidarne (socjalne), a JKM proponuje 100 % liberalizm gospodarczy.

***

Premiera tekstu ukazała się na innym portalu, ale jestem bliski podjęcia decyzji, żeby to miejsce uczynić moim głównym blogiem

0

Paulo

"Ktos mnie okreslil jako MWzWM tylko "po drugiej stronie barykady", to nie jest prawda, jestem jak: przeciwienstwo, odwrócenie ideowo-mentalne MWzWM"

27 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758